W wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Repubblica” opublikowanym we wtorek, a także dla niemieckiego „Die Welt” i hiszpańskiego „El Pais” szefowa dyplomacji stwierdziła: „Najważniejsze teraz jest udzielenie wszelkiego możliwego wsparcia Ukrainie: militarnego, wyszkolenia i broni, by przegonić Rosjan i postawić Kijów w lepszej sytuacji do negocjacji”.
„Jeśli Ukraina nie wygra, konsekwencje będą skrajnie ciężkie dla reszty Europy”- ostrzegła.
Jak zaznaczyła, „wszystkie siły muszą być zawsze przygotowane na każdą ewentualność”. Tak odpowiedziała na pytanie o groźbę bezpośredniego starcia z Rosją na wschodzie Europy.
Liz Truss wyraziła przekonanie, że konieczne jest wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Przypomniała, że Wielka Brytania podwoiła liczbę swoich żołnierzy w Estonii. W jej ocenie rozmieszczenie dodatkowych sił NATO na wschodzie Europie będzie stałe, a Sojusz musi dalej wzmacniać swoje wysiłki.
“2 procent PKB na obronność powinno być punktem wyjścia, a nie pułapem. Poza tym trzeba się przekalibrować na wojnę hybrydową, począwszy od ataków hakerów po wykorzystanie fal migracyjnych jako oręża Moskwy” - uważa Truss.
Zapytana o to, czy wojna może trwać nawet dziesięć lat lub więcej, odparła: „Trzeba czasu. Ale im większe będą nasze wysiłki dzisiaj na rzecz Ukrainy, Kijów szybciej wygra”.
Zwróciła uwagę na skuteczność sankcji wobec Rosji, które - jak odnotowała - cofnęły kraj o 15 lat.
“Teraz nie możemy pokazywać zmęczenia. Ale przegonienie Rosjan nie wystarczy. Popełnione zbrodnie wojenne będą musiały być ukarane” - dodała szefowa brytyjskiej dyplomacji.
“Putin nie może trzymać świata jako zakładnika, licząc na starcie na tle sankcji. To się nigdy nie zdarzy” - powiedziała Truss, odnosząc się do groźby kryzysu żywnościowego z powodu rosyjskiej blokady eksportu ukraińskiego zboża. (PAP)
kw