Oglądaj Studio PAP także na naszym kanale na YouTube
lub
wysłuchaj w formie podcastu
Wiceminister zdrowia w rozmowie z PAP.pl był pytany, jak wygląda sytuacja w Polsce, jeśli chodzi o małpią ospę.
"Jest to choroba znana od wielu lat, co prawda występująca endemicznie w krajach afrykańskich, teraz pojawiła się w Europie" - zauważył Kraska.
.@WaldekKraska w #StudioPAP o małpiej ospie: pierwszy moment medialnego szumu minął. To choroba znana od lat. (...) By doszło do zakażenia, kontakt musi być bardzo bliski. (...) Nie widzę żadnego niebezpieczeństwa. #PAPinformacje
— PAP (@PAPinformacje) July 11, 2022
Podkreślił, że "jest to choroba zdecydowanie inna niż COVID-19". Podał, że do zakażenia dochodzi w razie kontaktu z krwią osoby zakażonej lub z jej płynami fizjologicznymi.
"Musi być bardzo bliski kontakt, ugryzienie przez chore zwierzę - wiewiórka, szczur, małpa czy kontakt międzyludzki, między krwią, płynami fizjologicznymi - wskazał wiceminister.
"To musi być bardzo bliski kontakt, do tej infekcji wtedy może dojść" - powtórzył.
"Nowych przypadków nie odnotowujemy w tej chwili w Polsce. Sytuacja jest w miarę stabilna. Te osoby, które chorują na ospę małpią przechodzą ją w sposób dość łagodny - to są różnego rodzaju wykwity na skórze, które mijają. Tutaj niebezpieczeństwa w tej chwili żadnego nie widzę" - powiedział Kraska.
Pytany, czy w związku z tym można być spokojnym, odpowiedział: "Myślę, że tak".
Ospa małpia to rzadka, odzwierzęca choroba wirusowa, która zwykle występuje w zachodniej i w środkowej Afryce. Wśród symptomów wymienia się gorączkę, bóle głowy i wysypkę skórną, która zaczyna się na twarzy i rozprzestrzenia na resztę ciała. Objawy – według Światowej Organizacji Zdrowia – ustępują zwykle po dwóch, trzech tygodniach.
Zgodnie z majową nowelizacją rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie chorób zakaźnych powodujących powstanie obowiązku hospitalizacji wprowadzony został obowiązek hospitalizacji osób zakażonych lub chorych na ospę małpią, a także osób podejrzanych o zakażenie lub zachorowanie na tę chorobę. Jest obowiązek zgłaszania każdego przypadku.
Minister zdrowia Adam Niedzielski w piątek na konferencji prasowej pytany był o to, kiedy i ile szczepionek przeciw ospie małpiej trafi do Polski. W drugiej połowie czerwca szef resortu zdrowia informował o podpisaniu przez Unię Europejską umów o zakupie szczepionek przeciwko ospie prawdziwej, które chronią również przed ospą małpią.
"Zamówiliśmy tysiąc (szczepionek - PAP) dla pracowników służby zdrowia" – poinformował w piątek Adam Niedzielski.
"Jeżeli chodzi o sytuację epidemiczną w zakresie małpiej ospy, to mamy 18 czy 19 przypadków według stanu na dzień wczorajszy. Te liczby cały czas są bardzo małe. Widzimy, że to zagrożenie zarówno pod kątem transmisyjności, ale przede wszystkim szkodliwości, nie jest tak duże. Są to łagodne przebiegi" – zaznaczył szef resortu zdrowia.
Wskazał, że w Europie, o ile mu wiadomo, nie ma przypadków śmiertelnych związanych z ospą małpią. "I również te przebiegi w Polsce nie są nawet długie, bo po dwóch, trzech tygodniach mamy przypadki zwalniania ze szpitala" – dodał.
Co z obostrzeniami?
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Pytany o aktualną sytuację pandemiczną podkreślił, że "w tej chwili nie ma planów przywrócenia stanu epidemii".
Wiceszef resortu zdrowia przekazał, że obserwujemy wzrost dziennych zakażeń. "Nie są to może duże liczby, ale procentowo widzimy, że to jest spory wzrost" – powiedział, dodając, że jest to nawet wzrost o 90 proc., porównując dane tydzień do tygodnia.
Kraska wyjaśnił, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego teraz – w okresie letnim – następuje wzrost zakażeń. Choć według niego jedną z głównych przyczyn mogą być nowe podwarianty SARS-CoV-2.
"Wszystkie warianty, które mutują, starają się być bardziej zakaźne. To jest ich naturalna obrona, żeby przetrwać w danym środowisku. Tak samo ten wariant BA.4 i BA.5 charakteryzuje się tym, że dość szybko w bliskim kontakcie możemy się nim zarazić. Dobrą wiadomością jest to, że nie powoduje tak dolegliwych objawów klinicznych jak poprzednie mutacje" – tłumaczył.
Wiceminister, dopytywany w Studiu PAP o środki ostrożności, ocenił, że choć w ostatnich tygodniach czy miesiącach COVID-19 zniknął z naszego myślenia, to powinniśmy być ostrożni.
Podkreślił, że metody, które były stosowane na początku pandemii – noszenie maseczek, dezynfekcja, utrzymywanie dystansu – powinny być cały czas stosowane, szczególnie przez osoby z grup ryzyka.
.@WaldekKraska w #StudioPAP: przyjęliśmy granicę 5 tys. hospitalizacji od której będziemy myśleć o jakiś zaleceniach. (...) Będziemy się wtedy zastanawiać, co dalej robić. #PAPinformacje
— PAP (@PAPinformacje) July 11, 2022
"Będziemy starali się nie narzucać ostrych restrykcji, tylko właśnie zalecać pewnym grupom społecznym, aby stosować się do naszych zaleceń. (...) Powinniśmy w sposób czysto naukowy i profesjonalny przekonywać i tłumaczyć, jakie są z tego korzyści. Nie nakazywać, ale przekonywać" – wyjaśnił.
Dodał, że na pewno szczepienia powinny być kontynuowane, ponieważ "jest to jedyna, bardzo skuteczna broń w walce z koronawirusem", co pokazała poprzednia fala pandemii.
Przypomniał, że we wrześniu mają być dostępne szczepionki działająca na nowe subwarianty. Nad ich produkcją pracują dwie firmy – Moderna i Pfizer.
"Z takich nieoficjalnych informacji, które mamy z Europejskiej Agencji Leków, ta dawka przypominająca będzie dedykowana dla osób powyżej 18. roku życia" – powiedział Kraska.
Czterodniowy dzień pracy chwytliwy ale nierealny
W sobotę szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział, że partia do wyborów parlamentarnych przygotuje precyzyjny program pilotażu na czterodniowy tydzień pracy. Tusk zaznaczył, że dynamiczne zmiany rynku pracy, w tym postępująca automatyzacja wymusza dostosowanie się do nowych trendów. Wskazał, że są dwa modele tego rozwiązania – skracanie dnia pracy lub całego tygodnia, choć mówi się raczej o czterodniowym tygodniu pracy.
Wiceminister zdrowia, senator Prawa i Sprawiedliwości Waldemar Kraska w rozmowie z PAP.PL odniósł się do zapowiedzi lidera PO. "Nie tak dawno postulatem pana Donalda Tuska było podwyższenie wieku emerytalnego, w tej chwili jest bardzo inny postulat, populistyczny i myślę, że chwytliwy, ale wszyscy wiemy, że raczej nierealny".
Kraska zaznaczył, że "każdy chciałby pracować cztery dni w tygodniu i zarabiać tyle samo, co w ciągu normalnego tygodnia pracy".
"Czterotygodniowy tydzień pracy bardzo chwytliwy pewnie dla nas wszystkich, ale tak na trzeźwo o tym mówiąc, to myślę, że to jest nierealne" - podkreślił.
Wiceminister zdrowia ocenił, że rozwiązanie to "nie jest do końca łatwe do wprowadzenia, szczególnie w sytuacji którą teraz mamy".
"Mamy wojnę, mamy podwyżkę cen nośników energii, więc myślę, że to akurat nie jest najlepszy czas na wprowadzanie czegoś takiego" - stwierdził.
"Kampania wyborcza, której de facto oficjalnie jeszcze nie ma, ale ona się już w tej chwili toczy, przybiera takie dość zaskakujące elementy" - ocenił.
Zarzucił również Tuskowi granie na emocjach, zamiast spierania się na merytoryczne argumenty, przypominając wypowiedź szefa PO odnośnie "wyprowadzenia (prezesa) Adama Glapińskiego z Narodowego Banku Polskiego", kiedy PO wygra wybory. "PO nie ma programu, więc (Tusk) zaczyna mówić o rzeczach, o których kiedyś w kampanii wyborczej się nie mówiło, czyli o wyprowadzaniu ludzi na ulicę, niestosowaniu prawa" - komentował Kraska.
"Mieliśmy przykłady z poprzednich lat, może to budzić agresję i może dojść naprawdę do dramatu, więc apeluję do Donalda Tuska, aby zaniechał takich praktyk" - zaapelował. "Mamy różne poglądy, mamy inne wizje i światopoglądowe, i gospodarki, ale spierajmy się merytorycznie, nie grajmy na emocjach, bo to może naprawdę spowodować jakąś tragedię" - dodał.
Autorzy: Adrian Kowarzyk, Aleksandra Kiełczykowska, Danuta Starzyńska-Rosiecka
Rozmawiał Adrian Kowarzyk
an/