Polska Agencja Prasowa: Jakie zadania stoją przed grupą do spraw wzajemnych upamiętnień polsko-ukraińskich?
Jarosław Sellin: Jest to grupa robocza, która powstaje w wyniku decyzji ministrów kultury Polski i Ukrainy – Piotra Glińskiego i Ołeksandra Tkaczenki. Ma ona wypracować procedury wspólnego działania polsko-ukraińskiego zmierzające do rewizji polityki historycznej tak, abyśmy lepiej się rozumieli oraz do wskazania procedur działań zmierzających do upamiętnień, zarówno na terenie Polski, jak i Ukrainy.
Ta grupa robocza będzie zalecać czynnikom politycznym - czyli rządowi, na poziomie ministrów - sposób działania.
PAP: Jaki będzie skład tej grupy?
Jarosław Sellin: Grupa ma się składać z kilku osób zarówno po stronie polskiej, jak i ukraińskiej. Szefami tej grupy będzie natomiast dwóch wiceministrów kultury. Po stronie polskiej będę to ja, z kolei odpowiednia osoba zostanie wskazana po stronie ukraińskiej.
Nasza pięcioosobowa grupa została już sformowana i jej skład zaprezentowany stronie ukraińskiej. W jej skład wchodzą pracownicy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którzy mają największą wiedzę na temat tego, co jest ważne na terenie Ukrainy z naszego punktu widzenia – gdzie są groby, cmentarze wojenne oraz zabytki. Chciałbym przypomnieć, że w resorcie kultury mamy profesjonalny Departament Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Miejsc Pamięci, specjalnie do tych spraw powołany. Od wielu już lat działa on nie tylko na terenie Ukrainy, ale wszędzie tam, gdzie istnieje polskie dziedzictwo poza granicami kraju.
W skład polskiej grupy wchodzi również prezes Instytut Pamięci Narodowej. Teraz czekamy na odpowiedź ze strony Ukrainy, kto znajdzie się w składzie jej grupy. Dopiero potem będzie można mówić o konkretnych działaniach i terminach.
PAP: Czy w trakcie prac grupa będzie współpracować z organizacjami pozarządowymi lub rodzinami ofiar rzęzi wołyńskiej?
Jarosław Sellin: Wspomniany przeze mnie Departament Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Miejsc Pamięci jest w stałym kontakcie z organizacjami społecznymi, które zajmują się tą tematyką – są to głównie organizacje Kresowiaków. Wobec tego, ten kontakt oczywiście jest. Co więcej, wzajemnie się uzupełniamy wiedzą. Chciałbym przypomnieć, że uroczystości, które odbywały się wcześniej na tym terenie były przygotowywane w porozumieniu z organizacjami społecznymi lub rodzinami ofiar rzezi wołyńskiej.
PAP: Czy, pana zdaniem, po stronie ukraińskiej jest chęć zrewidowania mitów założycielskich państwa ukraińskiego?
Jarosław Sellin: Obserwując politykę historyczną państwa ukraińskiego prowadzoną od trzydziestu lat, to oczywiście można zauważyć, że jest ona budowana na różnych komponentach. W tej narracji mamy m.in. chrzest Rusi w 988 r., dzieje Rusi Kijowskiej, czyli pierwszych 250 lat swojego istnienia jako ważne państwo w Europie w granicach mniej więcej dzisiejszej Ukrainy, a nawet nieco szerzej, dopóki nie zostało one zniszczone przez Mongołów.
Następnie widzimy funkcjonowanie ziem ukrainnych w I Rzeczpospolitej, a także związane z tym blaski i cienie z ukraińskiego punktu widzenia. Z jednej strony widzimy powstanie Bohdana Chmielnickiego, czyli jednej z najważniejszych postaci dla Ukraińców w historii, a dla nas z kolei jest to przecież postać kontrowersyjna.
PAP: W filmie „Ogniem i mieczem” Jerzego Hofmana jednak bardziej pozytywnie przedstawiona niż w literackim pierwowzorze Sienkiewicza. Do rangi anegdoty urasta fakt, że w roli Chmielnickiego wystąpił Bohdan Stupka, późniejszy minister kultury Ukrainy…
Jarosław Sellin: Właśnie. Z drugiej strony Ukraińcy coraz częściej odkrywają i to, że gdyby nie I Rzeczpospolita, to Ukraina byłaby pod butem moskiewskim dużo, dużo wcześniej i funkcjonowałaby w zupełnie innej cywilizacji. Prawdopodobnie kozaczyzna nie miałaby szans powstać, gdyby nie wolnościowe i republikańskie tendencje I Rzeczpospolitej. Gdyby nie 400 lat ich życia w Rzeczpospolitej, może naród ukraiński w ogóle by nie zaistniał.
Ukraińcy na szczęście odkrywają również inne wydarzenia, jak Powstanie Styczniowe, czyli wspólne antyrosyjskie wystąpienie wielonarodowej Rzeczpospolitej.
Potem jednak w naszej wspólnej historii następują trudne czasy. Wzrost świadomości narodowej Ukraińców na przełomie XIX i XX w. oraz chęć budowania niepodległego państwa ukraińskiego skutkował nacjonalizmem oraz coraz większym napięciem między Polakami a Ukraińcami. Organizacje nacjonalistyczne, a tym bardziej militarno-nacjonalistyczne, do których Ukraińcy się odwołują, dla nas są częścią tragicznej historii, związanej z ludobójstwem, zamachami, atakami na ludność polską. Warto jednak mieć też na uwadze, że jednocześnie z tego okresu w naszych relacjach jest też dobra historia, na przykład współpraca z Semenem Petlurą.
Widać wobec tego, że proces budowy własnej tożsamości na polityce historycznej jest bardzo skomplikowany. Uważam, że teraz mamy do czynienia z tworzeniem nowego mitu założycielskiego państwa ukraińskiego. Mam tu na myśli trzydzieści już lat walki o utrzymanie własnej niepodległości – poprzez Pomarańczową Rewolucję, Euromajdan, obronę przed agresją, walkę o Donbas, a obecnie przez tę wojnę wprost wypowiedzianą przez Rosję Ukrainie. Jest to rzecz, która nas bardzo do siebie zbliżyła, ponieważ po prostu zrozumieliśmy po obu stronach, że mamy wspólnego wroga, który czyha na naszą wolność i niepodległość. W pewnym sensie jesteśmy od siebie nawet uzależnieni – gdyby upadło niepodległe państwo ukraińskie, to my jesteśmy w bezpośredniej strefie zagrożenia, z kolei gdyby upadło niepodległe państwo polskie, to Ukraina nie ma żadnych szans na przetrwanie. Właśnie na tej świadomości można budować przyszłość między naszymi państwami.
PAP: A czy nie zabrakło panu ministrowi tego, że 11 lipca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie odniósł się do rzezi wołyńskiej?
Jarosław Sellin: Ja na to patrzę spokojnie. Elity państwa ukraińskiego muszą dojrzeć do tego, że z pewnej części własnej tradycji, która była w ostatnich latach hołubiona, należy zrezygnować, ponieważ nie da się jej po prostu obronić. Jeżeli pewna część tej tradycji jest naznaczona piętnem ludobójstwa i straszliwej zbrodni, to po prostu trzeba z tego zrezygnować. Na to potrzeba jednak czasu.
Patrzę na to w sposób pozytywny - tego dnia prezydent Zełeński zaproponował ustawę dającą obywatelom polskim na terenie Ukrainy przywileje, podobne to tych, jakie my nadaliśmy znajdującym się na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, uciekającym przed wojną, obywatelom Ukrainy. Moim zdaniem, jest ważne to, że ogłosił to właśnie w tym symbolicznym dniu. Co więcej, to zapewne z jego woli nowy ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz po raz pierwszy w historii oddał hołd ofiarom rzezi wołyńskiej przy symbolicznym pomniku w Warszawie. Zaczyna się od pewnych aktów, aby później można było kontynuować kolejne działania.
Mamy również sygnały, że ludność ukraińska na terenie Wołynia i dawnej Małopolski Wschodniej spontanicznie oczyszcza i porządkuje miejsca, gdzie istniały polskie wioski czy są masowe groby ofiar rzezi. Wiemy nawet o jakichś spontanicznych upamiętnieniach. To są wszystko dobre sygnały, które pokazują, że weryfikowana jest polityka historyczna Ukrainy. Na to potrzeba jednak czasu, dlatego, moim zdaniem, nie ma co naciskać i eskalować oczekiwań. Proces naprawdę idzie w dobrą stronę.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
mj/