Rabin nie tylko odprawiał dla żydowskich żołnierzy w szeregach armii ukraińskiej tradycyjne ceremonie, lecz także robił dla nich jarmułki z napisem „Żydzi bronią Ukrainy”, które cieszą się powodzeniem również wśród żołnierzy, którzy nie są Żydami.
„Gdy pomagałem ratować uchodźców żydowskich na Ukrainie, zacząłem dostawać prośby od Żydów i Ukraińców o pomoc wojskową. Był jeden Żyd, który dostał powołanie do wojska, pomogłem mu zdobyć hełm i kamizelkę kuloodporną z Izraela. Kupiłem również 20 hełmów i 20 kamizelek kuloodpornych i przekazałem je grupie żydowskich żołnierzy, którzy ćwiczyli w Kijowie”.
Stopniowo informacje o działalności charytatywnej rabina Cohena przekazywane były z ust do ust. Zwracali się do niego ludzie, którzy chcieli zapisać się do armii ukraińskiej, lecz im odmówiono. Z tego powodu po raz pierwszy skontaktował się z ukraińskimi dowódcami wyższego stopnia.
"Wojna to nie czas na poważną literaturę żydowską, ale czas na przytaczanie modlitw, które mogą podnieść ducha żołnierzy"
W ubiegły weekend, gdy wrócił z frontu na wschodzie Ukrainy, dowiedział się, że został wyznaczony na naczelnego rabina.
Rabin Cohen podkreśla, że nikt nie pomaga mu finansowo. Ma żonę i dziewięcioro dzieci, opuścili Ukrainę na dwa dni przed wojną. Dzieli czas pomiędzy Ukrainę i Izrael.
„Obowiązkiem wojskowego rabina jest podnoszenie ducha bojowego i pomoc w trudnych sytuacjach. W armii ukraińskiej wśród 800 tysięcy żołnierzy jest około 1000 Żydów” – powiedział rabin Cohen.
Oprócz sprzętu wojskowego oferuje również żołnierzom duchowe nauki. "Wojna to nie czas na poważną literaturę żydowską, ale czas na przytaczanie modlitw, które mogą podnieść ducha żołnierzy". (PAP)
gn/