Pogacar i Vingegaard stoczyli pojedynek na ostatnich metrach podjazdu do mety. Szybszy był Słoweniec i zmniejszył o cztery sekundy stratę do Duńczyka, która teraz wynosi dwie minuty i 18 sekund.
Trzeci, ze stratą 32 sekund, finiszował kolejny zawodnik UAE Team Emirates, Amerykanin Brandon McNulty.
W środę z wyścigu wycofał się Rafał Majka. Powodem była kontuzja mięśnia czworogłowego, jakiej nabawił się dzień wcześniej na etapie do Foix. Majka dyktował tempo w grupie faworytów wyścigu, gdy w trakcie podjazdu pękł łańcuch w jego rowerze. "Doprowadziło to do częściowego naderwania prawego mięśnia czworogłowego. W takim stanie nie może jechać, to grozi poważniejszą kontuzją" - wyjaśnił lekarz zespołu Adrian Rotunno.
Drużyna ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich wystartowała z Saint-Gaudens tylko w czteroosobowym składzie. Pogacarowi do pomocy pozostali Duńczyk Mikel Bjerg, Szwajcar Marc Hirschi oraz McNulty, ale mimo tak szczupłych sił próbowali oni dyktować warunki. U stóp 8-kilometrowego podjazdu do mety pierwsi pojawili się Pogacar, NcNulty i osamotniony Vingegaard, z przewagą ponad minuty nad grupką z Brytyjczykiem Geraintem Thomasem. Słoweniec zwlekał z atakiem, a przyspieszył dopiero w samej końcówce, zdobywając 10-sekundową bonifikatę za wygranie etapu. Duńczyk zdobył 6-sekundową premię.
Pogacar, triumfator dwóch poprzednich edycji "Wielkiej Pętli", odniósł dziewiąte w karierze zwycięstwo etapowe w tym wyścigu, a trzecie w tegorocznej edycji. Jednak strata do Vingegaarda jest wciąż duża.
"Zostało nas czterech w drużynie. Mikel, Brandon i Marc zrobili dziś coś niesamowitego. Jestem bardzo zadowolony, że udało się dziś wygrać. Jeśli chodzi o cały wyścig, to też jestem optymistą. Wierzę, że mogę zwyciężyć. Jutro będziemy znów próbować" - powiedział Pogacar w rozmowie z Eurosportem.
W czwartek po raz ostatni kolarze będą wspinać się do mety na 18. etapie z Lourdes do Hautacam w Pirenejach. (PAP)
mmi/