KRD Informuje, powołując się na dane Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, że w pierwszym półroczu 2022 r. zbankrutowało 7 tys. 339 konsumentów. W przypadku większości, bo 4 tys. 694 z nich, problemy finansowe były widoczne na długo przed oficjalną upadłością.
"Więcej niż co drugi upadły konsument widniał w Krajowym Rejestrze Długów na 2 lata wstecz. W dniu ogłoszenia niewypłacalności ten odsetek wzrastał do 64 proc., a skala zaległości do 205,8 mln zł. Średnio każdy z bankrutów miał do oddania 43 tys. 840 zł" - podaje KRD.
Prezes KRD Adam Łącki zwrócił uwagę, że większość dłużników, którzy popadają w kłopoty, nadal aktywnie zaciąga kolejne zobowiązania.
"Jak widać na przykładzie tych bankrutów, którzy wcześniej byli notowani w KRD, robią to do ostatniej chwili przed ogłoszeniem upadłości. Informacja o ich problemach z płatnościami jest dostępna, jednak nie wszyscy z niej korzystają. Brak weryfikacji to kłopot nie tylko dla wierzyciela, który będzie szczęśliwy, jak uda mu się odzyskać choć część należności. To także powiększanie problemów dłużnika. Ogłoszenie upadłości nie anuluje długu, umorzenie obejmuje tylko jego część. Ale majątek dłużnika idzie na licytację, a jeśli to za mało, aby uregulować jego zaległości, to sąd może nakazać bankrutowi aby spłacał brakującą kwotę nawet przez kolejne 7 lat. Gdyby przerwać to zadłużanie się wcześniej, to dłużnik szybciej stanąłby na nogi" – zwraca uwagę Łącki.
Z danych KRD wynika, że prawie 4,7 tys. dłużników, wobec których sądy ogłosiły upadłość w pierwszym półroczu nazbierało zaległości na prawie 205,8 mln zł. Wśród bankrutów liczebnie nie przeważała wyraźnie żadna z płci.
Problem niewypłacalności najczęściej dotyka mieszkańców miast - podaje KRD. Pod względem wysokości łącznego zadłużenia dominują miejscowości o populacji od 20 do 50 tys., których mieszkańcy-bankruci są winni 46,5 mln zł. Metropolie zamieszkałe przez ponad 300 tys. osób znalazły się na drugim miejscu z 38,8 mln zł zaległości.
Największe nieopłacone sumy pozostawili po sobie upadli konsumenci z województw: śląskiego (35,3 mln zł), mazowieckiego (25,1 mln zł), dolnośląskiego (20,2 mln zł) i kujawsko-pomorskiego (19,6 mln zł). Najniższe kwoty do oddania mieli natomiast bankruci z Świętokrzyskiego (4,4 mln zł) oraz Lubuskiego i Podlasia (po 4,8 mln zł).
Jakub Kostecki, prezes firmy Kaczmarski Inkasso, współpracującej z KRD zwrócił uwagę, że najczęściej niewypłacalność ogłaszali dłużnicy mający od 36. do 45. lat. To również grupa wiekowa najmocniej obciążona różnymi zobowiązaniami finansowymi, jak kredyty czy pożyczki.
Najwięcej od upadłych konsumentów, bo 129,6 mln zł, do odzyskania mają firmy windykacyjne i fundusze sekurytyzacyjne. To podmioty specjalizujące się w odzyskiwaniu należności i skupują w tym celu długi od innych. Kolejne 60,48 mln zł długów przypada w udziale instytucjom finansowym, przede wszystkim bankom. Spore są również zaległości alimentacyjne (4 mln zł), za czynsz, prąd, wodę, gaz – 2,52 mln zł, wobec telekomów i dostawców Internetu i telewizji (1,8 mln zł). 856 tys. zł to niezapłacone grzywny i opłaty sądowe.
KRD zwraca uwagę, że liczba bankructw w pierwszej połowie 2022 r. spadła w porównaniu do poprzednich półroczy, jednak nie oznacza to, że sytuacja finansowa Polaków uległa nagłej poprawie. W 2020 r. zmieniły się przepisy ułatwiając proces ogłaszania upadłości, co spowodowało ich rekordowy przyrost. Jednocześnie wybuchła pandemia i wiele osób znalazło się w trudnej sytuacji finansowej. Połączenie tych dwóch impulsów miało długofalowe skutki, które były widoczne w dużej liczbie bankructw w 2020 i 2021 r.
"Ogłoszenie upadłości przez sąd, to finał kłopotów finansowych, które zaczęły się kilkanaście miesięcy bądź nawet kilka lat wcześniej. To, w jakim tempie długi narastają, zależy od wielu czynników, także od tego jaka jest koniunktura gospodarcza. Spadek liczby upadłości w I półroczu tego roku nie powinien w żaden sposób uspokajać, że wcale nie jest tak źle. Efekt zderzenia z drożyzną, rosnącymi odsetkami od kredytów czy cenami energii poznamy za rok, dwa lata" – komentuje Adam Łącki.