Na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia Joanna Lichocka była m.in. pytana o skazanie dziennikarki TVP Iryny Słaunikawej na pięć lat kolonii karnej za "stworzenie formacji ekstremistycznej".
"Jest to niebywały skandal. Jest to tak radykalne, drastyczne zerwanie norm cywilizacyjnych, tego, jak traktuje się dziennikarzy, jak to jest w ogóle możliwe w środku Europy, żeby dziennikarka Telewizji Polskiej była skazana na pięć lat kolonii karnej przez jakiegoś uzurpatora. Bo to są przecież władze uzurpatorskie, to jest nielegalnie wybrany prezydent. Ten reżim Łukaszenki nie powinien i nie może być uznawany przez świat" - powiedziała Lichocka.
Posłanka PiS zaznaczyła, że "trzeba podjąć energiczne działania".
"Bardzo się cieszę, że zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i Ministerstwo Spraw Zagranicznych natychmiast te działania podejmuje. Oczywiście Polska sama nie uzyska tak dobrego efektu, jak Polska w Unii Europejskiej. W ramach sankcji wobec Białorusi powinny nastąpić kolejne działania, które na poziomie Unii Europejskiej powinno się podjąć" - powiedziała.
Jej zdaniem "polski rząd będzie stawiał tę sprawę na forum Unii Europejskiej, ponieważ potrzebne są po prostu dalsze sankcje, również dotykające bezpośrednio tych, którzy odpowiadają i za ten wyrok, i za tę politykę." "Myślę, że w najbliższych dniach możemy spodziewać się też jakichś sygnałów i informacji od polskiego rządu, jakie jeszcze będą podejmowane działania w tej sprawie, bo nie można tego zostawić" - podkreśliła.
Sąd Obwodowy w Homlu skazał w środę dziennikarkę TVP Irynę Słaunikawą na pięć lat kolonii karnej za "stworzenie formacji ekstremistycznej".
W środę wieczorem premier Mateusz Morawiecki odnosząc się do tej sprawy stwierdził, że "ten nieakceptowalny wyrok spotka się z natychmiastową, stanowczą reakcją Polski na szczeblu międzynarodowym". Dodał, że polecił MSZ podjęcie zdecydowanych kroków.
Iryna Słaunikawa od 15 lat jest związana z TVP, wcześniej była dziennikarką Biełsatu. W październiku ubiegłego roku została zatrzymana z mężem na lotnisku w Mińsku, gdy małżonkowie wracali z wakacji w Egipcie. Oboje zostali skazani pierwotnie na 15 dni aresztu za "zamieszczanie 'treści ekstremistycznych' na Facebooku".
"Chodziło o materiały Biełsat TV – chociaż pochodziły one z czasów, kiedy na Białorusi nie uznawano jeszcze tej stacji i nadawanych przez nią treści za ekstremistyczne. W przeszłości Słaunikawa była dziennikarką Biełsatu, jednak jak podkreślają jej ojciec oraz adwokat, od ponad 10 lat nie jest ona już związana ze stacją; obecnie jest etatową pracowniczką TVP" - poinformowało biuro prasowe Biełsat TV.
W komunikacie wydanym przez stację telewizyjną podkreślono także, że "nie wiadomo, co sąd uznał za ową formację, ponieważ posiedzenia odbywały się zamkniętymi drzwiami, a adwokata dziennikarki oraz jej rodzinę zobowiązano do nierozgłaszania informacji o przebiegu procesu. Tak postanowił przewodniczący składu orzekającego Mikałaj Dola, który wcześniej skazał na wieloletnie więzienia m.in. opozycjonistów aresztowanych w ramach tzw. +sprawy Cichanouskiego+. Jedyne skąpe informacje z kolejnych posiedzeń przekazywał ojciec dziennikarki, Alaksandr Słaunikau".
"Formacjami ekstremistycznymi można określić na Białorusi po prostu wszystko. Tak to zostało wymyślone. To jest jasne, że Iryna została skazana za normalną pracę dziennikarską i, zapewne, swoją postawę" - powiedziała PAP Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor Biełsat TV. Poinformowała, że złożona została petycja do Komisji Europejskiej, by objęto sankcjami osoby odpowiedzialne za łamanie praw człowieka na Białorusi.
"Po odbyciu przewidzianej w kodeksie wykroczeń kary, dziennikarki nie zwolniono z aresztu. Usłyszała za to zarzuty karne – z artykułu 342 KK – 'Organizacja i przygotowanie akcji rażąco naruszających ład publiczny lub czynny w nich udział+ oraz 361 kk – +Utworzenie formacji ekstremistycznej lub udział w niej'. Proces ruszył 23 czerwca i do wydania wyroku wystarczyło pięć posiedzeń. Jeszcze zanim sprawa Słaunikawej trafiła do sądu, obrońcy praw człowieka uznali ją za więźniarkę polityczną" - poinformowała Biełsat TV.
Jak skomentowała Agnieszka Romaszewska-Guzy, przebieg procesu i jego utajnienie są typowymi praktykami sądownictwa stosowanymi dziś na Białorusi. "Można nie wiedzieć, o co ktoś został oskarżony, o co jest sądzony, jaki jest materiał dowodowy. Tak samo sądzono ludzi w latach stalinizmu". (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
kw/