Psycholog Juergen Hesse wraz ze swoim kolegą Hansem Christianem Schraderem, opublikował ponad 200 poradników i książek na temat życia zawodowego, aplikacji o pracę i kariery. Nowa książka duetu autorów "Mein Chef ist irre - Ihr auch?" dotyczy typologii toksycznych menedżerów.
Pytany czy naprawdę jesteśmy otoczeni przez szefów szaleńców Hesse stwierdza: "Mówiąc kolokwialnie: co najmniej połowa jest lekko szalona, ale są też ciężkie przypadki. Duża część osób, którym powierzono odpowiedzialność za zarządzanie ludźmi, po prostu się do tego nie nadaje. Około 44 procent pracowników boi się rozmawiać o problemach z szefem. Już samo to mówi wiele". Jednak "są też całkiem fantastyczni szefowie. Może jedna trzecia" - zauważa Hesse.
Zdaniem psychologa "gdybyśmy byli bardziej ostrożni w doborze menedżerów, mielibyśmy mniej nieznośnych szefów".
Na pytanie co robić, mając "nieznośnego szefa" Hesse odpowiada, że "oczywiście można najpierw porozmawiać z trudnym szefem". Zazwyczaj jednak szybko przekonamy się, że tak naprawdę nie chce on z nami negocjować.
Oczywiście można też "porozmawiać z przełożonym szefa, ale nawet to zwykle nie ma większych szans na powodzenie. Przecież ta osoba prawdopodobnie powierzyła mu odpowiedzialność."
W swojej książce Hesse opisuje historię urzędniczki, której przełożony dopuścił się napaści seksualnej. Zgłosiła incydent - i wtedy zaproponowano jej rozwiązanie umowy o pracę. Szef mógł zostać. "To jest nie do zniesienia" - przyznaje psycholog. "Ale z tej historii można się dowiedzieć, że prawdopodobieństwo otrzymania wsparcia jest niestety dość nikłe. Należy wtedy zadać sobie pytanie: czy chcę się zaangażować w tę walkę? Czy mógłbym znieść, a przede wszystkim przeżyć, brak wygranej?"
Niektórzy szefowie mają też skłonność do szantażu emocjonalnego. "Często można spotkać takie typy w administracji publicznej. Osoby o depresyjnej strukturze charakteru (...), którzy budują ciśnienie emocjonalne. To również może być bardzo stresujące" - podkreśla Hesse.
Pytany dlaczego wśród złych szefów jest dużo więcej mężczyzn niż kobiet, stwierdza: "My też zadaliśmy sobie to pytanie. Mężczyźni z góry wydają się być przygotowani do gwałtownego stawiania na swoim. Zdarzyło się to nawet mnie" - przyznaje Hesse, który zawsze myślał, że jest dobrym szefem, a potem w rozmowie ze współpracownikiem wybuchnął gniewem. "Przeprosiłem następnego dnia. Każdy popełnia błędy. Ale trzeba stworzyć kulturę, która promuje refleksję, która zachęca ludzi do przyznania się do własnych niepowodzeń i do chęci zrobienia czegoś lepszego".
Z Berlina Berenika Lemańczyk
mar/