Nie żyje Archie Battersbee. 12-latek zmarł po odłączeniu od aparatury

2022-08-06 16:07 aktualizacja: 2022-08-07, 15:28
Archie Battersbee. Fot. PAP
Archie Battersbee. Fot. PAP
Archie Battersbee, 12-letni angielski chłopiec, który wskutek nieszczęśliwego wypadku doznał poważnego uszkodzenia mózgu, zmarł w sobotę po tym, jak odłączono mu aparaturę podtrzymującą życie. Los chłopca był przez ostatnie tygodnie przedmiotem głośnej batalii prawnej.

"Taki piękny mały chłopiec i walczył do samego końca" - powiedziała przed Royal London Hospital, gdzie Archie przebywał od prawie czterech miesięcy, jego matka Hollie Dance. Dodała, że jest dumna z bycia jego matką.

Archie Battersbee pozostawał nieprzytomny od 7 kwietnia, kiedy jego matka znalazła go w ich domu w Southend w południowo-wschodniej Anglii. Przypuszcza ona, że jej syn brał udział w prowadzonym w mediach społecznościowych wyzwaniu polegającym na jak najdłuższym odcięciu dopływu krwi do mózgu. Od czasu przewiezienia do szpitala w Londynie chłopiec był podłączony do aparatury podtrzymującej życie.

Lekarze, którzy zajmowali się chłopcem, uważali, że nastąpiła u niego śmierć pnia mózgu

Lekarze, którzy zajmowali się chłopcem, uważali, że nastąpiła u niego śmierć pnia mózgu i dalsze podtrzymywanie życia nie leży w jego najlepszym interesie. Przekonywali, że powinien zostać odłączony od aparatury. Jego rodzice, Hollie Dance i Paul Battersbee, chcieli, aby leczenie było kontynuowane i wskazywali, że jego serce nadal bije, a wcześniej w pewnym momencie chwycił rękę matki. Jednak na podstawie przeprowadzonych testów lekarze uznali, że nie ma szans, by kiedykolwiek odzyskał świadomość.

Na podstawie tych testów sędziowie orzekli, że w najlepszym interesie chłopca jest odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie. Jego rodzice zaskarżyli tę decyzję na wszystkich możliwych szczeblach, z Sądem Najwyższym włącznie, ale nie została ona zmieniona. Próbowali także skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który jednak jej nie przyjął. Później wnioskowali o to, żeby przenieść syna do hospicjum, ale na to też sąd się nie zgodził.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

dsk/