Białuchą, którą odkryto blisko tydzień wcześniej w Sekwanie 70 km od Paryża, opiekuje się między innymi organizacja ratująca zwierzęta morskie Sea Shepherd. Jej szefowa na Francję Lamya Essemlali przyznaje, że szanse na uratowanie walenia maleją, nie tylko dlatego, że nie udaje się go nakarmić, ale również ze względu na niekorzystny wpływ słodkiej wody na ssaka żyjącego w wodach arktycznych.
W niedzielę białusze podano zestaw witamin na wzmocnienie organizmu i pobudzenie apetytu, ale nie zauważono poprawy i zwierzęcia nie udało się nakarmić ani śledziami, ani pstrągami, ani ostatnio kalmarami - przyznaje szefowa Sea Shepherd France.
Prawdopodobnie białucha jest chora na coś, czego nie sposób obecnie zdiagnozować, toteż francuskie władze zwróciły się do eksperta z Kanady, z którym opracowywane są nowe scenariusze akcji ratunkowej.
Rozważane jest przetransportowanie ssaka do miejsca, w którym można by było podjąć leczenie, bo w tej chwili jest zbyt słaby, by dopłynąć do La Manche, nawet jeśli będzie "pilotowany" - wyjaśnia Thierry Bedossa, weterynarz i szef organizacji non profit "Agir pour la vie animale" (Działać dla życia zwierząt). Podkreśla jednak, że przetransportowanie czterometrowego walenia jest kolosalnym wyzwaniem.
Eksperci nie wiedzą, czemu białucha oddaliła się tak daleko od swojego naturalnego środowiska, zimnych wód Arktyki.
Według niemieckiego tygodnika "Spiegel" w 1966 roku odnotowano przypadek dopłynięcia białuchy Renem do Bonn, ówczesnej stolicy RFN. (PAP)
mar/