Wypadek w Chorwacji. Dwie siostry nazaretanki z Kalisza walczą o życie

2022-08-09 16:21 aktualizacja: 2022-08-10, 09:30
Fot. PAP/EPA/IVAN AGNEZOVIC
Fot. PAP/EPA/IVAN AGNEZOVIC
Dwie siostry nazaretanki z Kalisza walczą o życie. Mama jednej z nich zginęła na miejscu – powiedział PAP rzecznik prasowy diecezji kaliskiej ks. Michał Włodarski. "Ten wypadek to ogromna tragedia, ból, żal i rozpacz" - zaznaczył organizator pielgrzymki Jarosław Miłkowski.

Ks. Michał Włodarski poinformował PAP, że stan zdrowia sióstr jest bardzo ciężki. Poszkodowane w wypadku są - jak ustaliła PAP - pracownicami przedszkola Sióstr Nazaretanek w Kaliszu (Wielkopolskie). Siostra Emmanuela jest dyrektorem placówki, s. Urszula – wychowawczynią.

Na stronie internetowej diecezji kaliskiej biskup Damian Bryl złożył wyrazy współczucia oraz zapewnił o duchowej bliskości ze wszystkimi poszkodowanymi i osobami niosącymi im pomoc.

"Prosi również, by w kościołach diecezji kaliskiej modlono się o wieczne zbawienie dla zmarłych, o zdrowie dla rannych i o pociechę, i siły dla ich rodzin" – przekazał rzecznik.

W siedzibie głównej zgromadzenia Sióstr Nazaretanek w Warszawie poinformowano PAP, że do szpitala, gdzie są kaliszanki udała się delegacja zakonnic. Wiadomo, że w wycieczce uczestniczyły trzy siostry ze zgromadzenia; jedna z nich s. Janina Mateusiak zginęła na miejscu, o czym poinformowały katolickie media.

Organizator wycieczki był na miejscu zdarzenia: nie widziałem żadnych śladów hamowania

Jarosław Miłkowski, właściciel warszawskiego biura podróży "U brata Józefa", które zorganizowało pielgrzymkę powiedział we wtorek PAP, że miał osobiście uczestniczyć w wycieczce, ale niespodziewanie musiał zmienić plany ze względu na pogrzeb mamy. Do grupy miał dolecieć samolotem następnego dnia.

"Ten wypadek to ogromna tragedia, ból, żal i rozpacz. Brakuje mi słów, nie potrafię tego wyrazić" – wyznał w rozmowie z PAP. Do Medjugorje – jak powiedział - zorganizował już blisko 100 pielgrzymek autokarowych. W niedzielę wróciły dwa autokary.

Jarosław Miłkowski był na miejscu zdarzenia. "Nie widziałem tam żadnych śladów hamowania. Gdyby kierowca podjął taka próbę, to trawa w tym miejscu byłaby wyrwana. Autokar miał uderzyć centralnie z impetem w ścianę rowu wylanego betonem" – mówił.

Dodał, że bezpośredni świadek zdarzenia powiedział mu, że kierowca nie przysnął. "Z kierowcą musiało się stać coś bardziej poważnego, bo ludzie krzyknęli, a on w ogóle nie zareagował; nie reagował też na wezwania swojego zmiennika" – zrelacjonował.

Kierowca był pracownikiem firmy, z którą właściciel biura współpracuje od 5 lat. "To bardzo dobra firma; nigdy nie było żadnych problemów" - zapewnił.

Właściciel biura odwiedził chorych w dwóch chorwackich szpitalach – w Zagrzebiu i w Varazdinie. Podczas spotkania mężczyzna zaoferował pomoc chorym po ich powrocie do Polski.  "Z taką chęcią pomocy za moim pośrednictwem zwróciła się fundacja Forani, która pomaga poszkodowanym w wypadkach" – wyjaśnił. Dodał, że w ambasadzie poinformowano go, że w środę lub czwartek znaczna część osób zostanie przetransportowana do Polski.

Śledztwo w sprawie wypadku w Chorwacji 

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy na polecenie Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz wskazała, że w toku postępowania prokuratura wykonuje czynności w ramach międzynarodowej współpracy ze stroną chorwacką. "Pozyskujemy dowody zgromadzone przez chorwackich śledczych, w tym zabezpieczone na miejscu wypadku" - zaznaczyła.

"We własnym zakresie gromadzimy dowody związane m.in. z kwestiami dotyczącymi organizacji przejazdu i dokumentację pojazdu. Planowane jest powołanie biegłych lekarzy sądowych oraz z zakresu rekonstrukcji wypadków samochodowych" - podała.

Według ustaleń PAP, śledczy będą również sprawdzać m.in. dokumentację medyczną pokrzywdzonych oraz planują przeprowadzenie z nimi czynności procesowych po ich powrocie do Polski.(PAP)

Autorka: Ewa Bąkowska

mmi/