Pod koniec lipca i w sierpniu karliki, najmniejsze europejskie nietoperze, rozpoczynają wędrówki i gody. Zdarza się, że ich grupy, szukając nad ranem jakiejś kryjówki na dzień, wlatują przez uchylone okienko np. na klatkę schodową. W ostatnich dniach do Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra" docierają w takich sprawach 2-3 zgłoszenia dziennie. Przyrodnicy pomagają mieszkańcom w odpowiedni sposób zająć się skrzydlatymi przybyszami.
Jak wyjaśniono na profilu "Salamandry" w mediach społecznościowych, karliki mają często kłopoty z opuszczeniem klatek schodowych.
"Problem się nasila, jeśli na klatce światło jest włączane przez czujkę ruchu. Gdy wieczorem chcąc opuścić klatkę zrywają się do lotu, włączają się lampy i nietoperze sądząc, że wrócił dzień, znów siadają. Powtarza się to wielokrotnie podczas nocy. Głosy zaniepokojonych karlików w budynku przywabiają kolejne nietoperze i z dnia na dzień ich liczba w pułapce świetlnej rośnie" - opisano. W konsekwencji te skrzydlate ssaki mogą umrzeć z wycieńczenia.
Stowarzyszenie zaleca, aby w przypadku wizyty karlików na klatce schodowej wyłączyć czujnik ruchu lub całe oświetlenie i przed godz. 20:30 szeroko otworzyć okna.
"Gdy nietoperze wylecą (lub gdy zrobi to większość z nich) przed godziną 22 należy zamknąć wszystkie okna (wówczas można znów włączyć oświetlenie) i nie otwierać ich do rana" - czytamy w instrukcji.
Natomiast jeśli część nietoperzy pozostanie i podobna akcja kolejnego dnia też nie rozwiąże problemu - warto zadzwonić pod całodobowy alarmowy telefon nietoperzowy "Salamandry" (604 83 65 83) i poradzić się specjalisty.
Karliki "specjalizują się" w zjadaniu komarów
Przyrodnik, prezes "Salamandry" dr Andrzej Kepel w rozmowie z PAP podkreślił, że karliki są bardzo pożytecznymi nietoperzami.
"Specjalizują się w zjadaniu latających po zmroku owadów wielkości komarów. Jeden jest w stanie zjeść ich od tysiąca do półtora tysiąca w ciągu nocy, więc kolonia karlików w naszej okolicy może nas bardzo cieszyć" - zauważył Kepel.
Karliki w Polsce nie przenoszą wścieklizny, bo na nią nie chorują - dotąd nie są znane takie przypadki. "Europejska wścieklizna nietoperzowa występuje u innych gatunków nietoperzy, ale przenosi się na pozostałe ssaki, w tym ludzi, bardzo rzadko. Takie zdarzenie jest tak prawdopodobne, jak uderzenie człowieka przez meteoryt" - ocenił ekspert. Nietoperze chore na europejską wściekliznę nietoperzową nie są agresywne, są z reguły ospałe, mają trudności z lataniem i można je np. spotkać chodzące po ziemi za dnia, czego nie robią zdrowe osobniki.
Dr Kepel podkreśla, że nie należy dotykać tych i innych dzikich zwierząt gołą ręką, a przed próbą fizycznego przeniesienia osobnika np. z budynku lepiej skonsultować się telefonicznie ze specjalistą.
Przyrodnik powiedział, że populacje nietoperzy w Polsce zmniejszyły się bardzo w latach 70. XX w. Wówczas stosowano toksyczne także dla ssaków środki owadobójcze, które zatruwały ich pokarm.
"Po 50 latach niektóre gatunki nietoperzy, w tym karliki, odbudowały swoje populacje. Obecnie letnie kolonie karlików można spotkać w niemal każdej miejscowości. Najczęściej jako kryjówki wykorzystują różne szczeliny w budynkach. Przeciętna kolonia składa się ze 100-200 samic, ale czasami jest ich nawet ponad 1000" - sprecyzował.
Dr Kepel przypomniał, że wszystkie gatunki nietoperzy są w Polsce pod ścisłą ochroną. Za zabicie ssaka z gatunku chronionego grozi do 2 lat pozbawienia wolności, a nawet do 5, jeśli sąd uzna, że działanie to było szczególnie okrutne.(PAP)
Autor: Szymon Zdziebłowski
mmi/