Dorobek biało-czerwonych w Monachium to 13 medali, z czego siedem wywalczyły kajakarki. Żadna z zawodniczek do domu nie wraca z pustymi rękami, wszystkie żeńskie osady stanęły na podium.
"Faktycznie, nie przypominam sobie takich zawodów, w których wszystkie osady zameldowały się na podium. Natomiast mieliśmy prawo liczyć na te medale, bo przecież Justyna Iskrzycka była czwarta w mistrzostwach świata, Marta Walczykiewicz dwukrotnie też była czwarta na jedynce i dwójce na 200 m. A jednak tu, w Monachium, odpadło kilka zawodniczek spoza kontynentu, a więc była szansa, żeby przesunąć się o to jedno czy dwa miejsca" - powiedział PAP Kryk.
Największy sukces grupy to trzy złote medale w konkurencjach olimpijskich. Najpierw srebrna dwójka z Tokio - Anna Puławska i Karolina Nają zdeklasowała rywalki, potem Puławska triumfowała w jedynce na 500 m, w konkurencji, w której ostatnio rzadko startowała. Na koniec czwórka: Naja, Puławska, Adrianna Kąkol i Dominika Putto wygrała czwarte w tym sezonie zawody.
"W sumie przed finałem Ani najmniej się denerwowałem. Ona była już w formie na Pucharze Świata w Poznaniu. W Kanadzie w mistrzostwach świata nie odważyliśmy się jej wystawić w trzech konkurencjach, a mistrzostwa Europy były już taką imprezą, na której mogliśmy sprawdzić, czy jest w stanie fizycznie podołać. Jak widać - dała radę" - zauważył.
Kryk nie ukrywał, że jego grupa była w tym sezonie w olimpijskiej formie.
"To był kosmiczny sezon dla nas. Dziewczyny wygrywały w niektórych konkurencjach z ogromną różnicą, nie braliśmy jeńców. Ta dyspozycja była porównywalna do tej sprzed roku, tak wynikało z badań przeprowadzonych w Instytucie Sportu. Część zawodniczek poprawiła nawet swoje osiągnięcia w przygotowaniu tlenowym i w mocy maksymalnej" - przyznał Kryk.
Jego zdaniem siłą kadry jest rywalizacja i jak zaznaczył, ta grupa nie osiągnęła jeszcze maksimum swoich możliwości.
"Musimy pamiętać, że kilka zawodniczek zostało w kraju, np. Helena Wiśniewska czy Martyna Klatt. Rywalizacja w przyszłym, przedolimpijskim roku zapowiada się naprawdę ciekawie" - wspomniał.
Trener jedzie busem, awaria przyczepy i zapalone hamulce na granicy
Przed ME nie obyło się bez perypetii. Kryk z Portugalii, gdzie przygotowywały się kajakarki, do Monachium udał się busem, zabierając przyczepę z kajakami. W Hiszpanii, blisko granicy francuskiej, przyczepa uległa awarii, zapaliły się hamulce i szkoleniowiec musiał udać się do warsztatu.
"Policja nie zgodziła się na dalszą jazdę, musiałem zostawić przyczepę w Hiszpanii u mechanika. Zabrałem kilka kajaków tych najbardziej potrzebnych, dwie dwójki i trzy jedynki na dach busa, natomiast z Monachium po resztę sprzętu wyjechał kierowca, który przywiózł sprzęt kanadyjkarzom. W środę na wieczór, czyli dzień przed rozpoczęciem zawodów, mieliśmy już wszystkie kajaki do dyspozycji. A w przyszłym tygodniu muszę... wybrać się z powrotem do Hiszpanii po przyczepę" - przyznał.
Większość kajakarek od poniedziałku zaczyna wakacje. Adrianna Kąkol wystartuje jeszcze w młodzieżowych mistrzostwach Polski, natomiast Walczykiewicz i Puławska wybierają się do Oklahomy, gdzie w przyszły weekend rozegrane zostaną zawody superpucharu, mające komercyjny charakter.(PAP)
autor: Marcin Pawlicki
mar/