"NYT": Trump miał w swoim domu ponad 300 niejawnych dokumentów

2022-08-23 16:35 aktualizacja: 2022-08-23, 16:36
Były prezydent USA Donald Trump. Fot. PAP/EPA/TANNEN MAURY
Były prezydent USA Donald Trump. Fot. PAP/EPA/TANNEN MAURY
Podczas trzech prób odzyskania urzędowych dokumentów z domu byłego prezydenta USA Donalda Trumpa zarekwirowano ponad 300 dokumentów z klauzulą niejawności - podał w poniedziałek "New York Times". Z opublikowanej korespondencji Archiwów Narodowych z prawnikami Trumpa wynika też, że wśród nich były te należące do najbardziej strzeżonych.

Według "NYT" treść dokumentów pozostaje nieznana, zaś liczba obejmuje wszystkie pozyskane dotąd dokumenty: najpierw w drodze dobrowolnego oddania 15 pudełek dokumentów w styczniu, za sprawą sądowego nakazu w czerwcu i w końcu podczas rewizji w posiadłości Trumpa Mar-a-Lago w sierpniu.

Jak pisze nowojorski dziennik, dochodzenie prokuratury jest kontynuowane, co ma sugerować, że śledczy nie są pewni, czy odzyskano wszystkie dokumenty. Prokuratura wniosła też o uzyskanie dodatkowych nagrań z monitoringu pomieszczeń, gdzie przechowywano papiery, starając się ustalić, kto miał do nich dostęp.

Tymczasem z opublikowanej przez współpracującego z Trumpem dziennikarza Johna Solomona korespondencji między Administracją Archiwów Narodowych (NARA) i prawnikiem Trumpa Evanem Corcoranem wynika, że wśród zabranych przez Trumpa dokumentów były te należące do "Special Access Programs", do których dostęp mają tylko najwyżsi rangą urzędnicy w państwie. List sugeruje, że w pudełkach zwróconych przez Trumpa w styczniu było ponad 100 dokumentów opatrzonych klauzulami niejawności, liczących ponad 700 stron.

Z datowanego na 10 maja listu p.o. szefowej NARA Debry Wall do prawników Trumpa wynika też, że były prezydent odmawiał natychmiastowego przekazania dokumentów, powołując się na tzw. przywilej egzekutywy, zwyczaj prawny chroniący rozmowy i komunikacje prezydentów z ich współpracownikami. Wall uznała jednak - po tym, jak prezydent Joe Biden delegował decyzję w tej sprawie - że przywilej ten nie dotyczy byłych prezydentów. Dodała też, że dokumenty były potrzebne, "nie tylko konieczne na potrzeby trwającego śledztwa", ale również by ustalić "potencjalne szkody wynikające z widocznego sposobu, w jaki te materiały były przechowywane i transportowane".

Z korespondencji nie wynika też, by Trump - jak twierdzi obecnie - odtajnił materiały przed opuszczeniem Białego Domu.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

an/