"Kto wygra wybory? Koalicjant PSL". Dziennik przypomniał liderowi ludowców ten żart i zapytał, czy w głosowaniu w 2023 roku też tak będzie.
"Pewne jest to, że jesteśmy po jasnej stronie mocy i że partie demokratyczne nie stworzą bez nas rządu. Jako że nie ma wśród nas drugiej formacji centroprawicowej, właśnie my możemy powalczyć o głosy wyborców odchodzących od PiS. Mogą albo zagłosować na nas, albo w najlepszym wypadku zostać w domach" - odpowiedział Kosiniak-Kamysz.
Pytany, czy możliwa jest koalicja PSL z partią Jarosława Kaczyńskiego, jak sądzą niektórzy politycy PiS, lider ludowców odpowiedział przecząco. "To wykluczone. Wiele razy o tym mówiłem. Może chodzi im po głowie kłusowanie, czyli podbieranie posłów" - powiedział.
Dopytywany, czy jest pewien, że nikt się nie skusi, jeśli PiS zacznie nęcić intratnymi posadami, Kosiniak-Kamysz odpowiedział pytaniem. "Tylko gdzie są teraz ci politycy, którzy zdecydowali się pójść z PiS? Jakie mają znaczenie? Za co odpowiadają?" - pytał prezes PSL.
Dodał, że według niego "poważnym ludziom coś takiego nie przystoi". "PiS już wielokrotnie pokazał, że jest w stanie sporo zaoferować, byle tylko utrzymać większość w Sejmie. Nie sądzę, by w atmosferze ogromnej społecznej niechęci do tej partii jeszcze ktoś chciał się pokusić o rządowe apanaże. Byłoby dla mnie dużym zaskoczeniem, gdyby ktoś z klubu Koalicji Polskiej – PSL odszedł i chciał zagościć w rządzie czy w PiS na stałe" - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Polityk potwierdził, że PSL nie chce startować w wyborach także z Nową Lewicą, gdyż - jak uzasadnił - "nie chcemy robić czegoś, co jest nieskuteczne".
"Już raz zawiązaliśmy przed wyborami wspólną listę – w 2019 r. – i to się nie sprawdziło. Kiedyś SLD nie miało w sobie pierwiastka rewolucji światopoglądowej i obyczajowej, a dla Nowej Lewicy to praktycznie temat numer jeden. I to oczywiście jej wybór. Możemy współpracować przy ustawach czy sprawach gospodarczych, lecz Polacy powinni móc zdecydować – wybrać nurt poszanowania tradycji chrześcijańskiej czy postawić na inną drogę" - powiedział prezes PSL.
Kosiniak-Kamysz podtrzymał koncepcję dwóch list wyborczych opozycji. "Dwie listy dadzą nam sukces, pięć list to wygrana PiS, a jedna wspólna lista to brak wyrazistości i tożsamości, co część partii może kosztować utratę milionów głosów" - ocenił.
Pytany, czy chodzi o jedną listę z PO i Nową Lewicą oraz drugą listę z PSL, Polską 2050 Szymona Hołowni i Porozumieniem Jarosława Gowina, ocenił, że "tak byłoby najrozsądniej".
"PO od kilku lat skręca w lewo. I dobrze robi, bo tak skręcili jej wyborcy. My jesteśmy centroprawicą. Polska 2050 to nowy byt, który dopiero się kształtuje, ale już widać, że podobnie patrzymy na pewne sprawy. Potrzebny jest blok, który nie będzie miał tak lewicowych poglądów. Tę propozycję chcemy złożyć dwóm milionom wyborców, którzy w 2015 r. i 2019 r. głosowali na PiS, ale nie są zagorzałymi zwolennikami tej partii, bo się nią rozczarowali" - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz w wywiadzie dla "DGP". (PAP)
mmi/