"Nie można tego wystąpienia ignorować. Pod płaszczykiem pewnych wartości, chęci budowy Europy, są tam przemycone koncepcje sprzyjające niemieckim interesom - jak chociażby głosowanie większościowe w Radzie UE. Do tej pory śmiano się z Scholza, że jest to polityk o charyzmie buchaltera, tymczasem wystąpił on z interesującą koncepcją programową. Tak jak powiedziałem, z wieloma tezami nie można się zgodzić, ale wreszcie jest do czego się odnieść i o czym dyskutować. Możemy wreszcie pokazać gdzie się nie zgadzamy i na co się nie godzimy" - podkreśla były minister spraw zagranicznych RP.
"Polska w koncepcji Scholza"
"Polska w koncepcji Scholza - wynika to logicznie z postulatów wygłoszonych w Pradze - ma być państwem podporządkowanym biurokracji unijnej. Pomysł kanclerza Niemiec (ale też wcześniejsze koncepcje prezydenta Francji Emmanuela Macrona) zakłada kierowanie Europą przez trójkąt Paryż-Berlin-Bruksela (rozumiana, jako instytucje europejskie). My - Polska - mamy się podporządkować ideom wypracowanym w tym trójkącie" - dodaje.
Zdaniem Waszczykowskiego, wystąpienie Scholza pokazuje, że Niemcy chcą nadrobić te kilka lat, kiedy z programowymi tezami nt. przyszłości Europy występował prezydent Macron.
"Odgrywał on rolę ideologa "myśli europejskiej", miał mniej lub bardziej udane wystąpienia o +śmierci mózgowej NATO+. W Niemczech była cisza. Merkel w ostatnich latach niewiele mówiła, upierała się tylko przy pewnych istniejących rozwiązaniach. Jest to próba nadrobienia i zaistnienia z pewnym konkretnym niemieckim stanowiskiem w tej debacie europejskiej nt. przyszłości" - podsumowuje Witold Waszczykowski.
Podczas wykładu na Uniwersytecie Karola w Pradze kanclerz Niemiec Olaf Scholz opowiedział się za odejściem od prawa weta w niektórych głosowaniach w Radzie UE.
"Posunięcie się naprzód"
Pretekstem do zmian miałoby być rozszerzanie Unii Europejskiej o kraje bałkańskie, Ukrainę, Mołdawię i Gruzję. Mówiąc o UE z "30 lub 36 członkami", stwierdził, że będzie się ona bardzo różniła od obecnej Unii. Tym samym, zdaniem polityka, nieuchronna jest zmiana zasad jej działania. Kanclerz Niemiec przyznał, że różnice między państwami członkowskimi w zakresie interesów politycznych, siły gospodarczej czy systemów społecznych będą się rozszerzać. Jego zdaniem, wraz z przyjęciem każdego nowego państwa członkowskiego, będzie rosło ryzyko, że jeden kraj uniemożliwi innym "posunięcie się naprzód".
"Dlatego zaproponowałem stopniowe przejście do większościowego podejmowania decyzji we wspólnej polityce zagranicznej, ale także w innych dziedzinach, np. w polityce fiskalnej" - wyjaśnił Scholz.
Szef niemieckiego rządu wspomniał też o Polsce i Węgrzech w kontekście praworządności. Według Witolda Waszczykowskiego "stygmatyzowania nas w tym kontekście" kolejny raz wychodzi poza traktaty unijne i prawo europejskie. "Nie uchodzi też politykowi niemieckiemu występować z dywagacjami na temat Polski" - skonkludował polski polityk.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
gn/