Ćwiczenia "Kuźnia Raciborska 2022", które potrwają do czwartku, są organizowane dokładnie 30 lat po olbrzymim pożarze, jaki miał miejsce na tych terenach. Ogień strawił wówczas 9 tys. ha lasu.
Wydarzenia te przypomniał wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, który w środę przyglądał się ćwiczeniom. "To pokazuje, jaką pokorę trzeba mieć do natury, do tych wszystkich żywiołów, ale te doświadczenia również sprzed 30 lat czy z lat poprzednich (...) ukazują, że warto i trzeba się szkolić. Trzeba jak najwięcej potu wykrzesać na ćwiczeniach, jak najwięcej sprzętu i narzędzi zagospodarować do tego, by to nowoczesne zarządzanie w walce żywiołami mogło mieć miejsce" - mówił Wieczorek.
Jak dodał, straż pożarna w woj. śląskim i w całej Polsce to "wysoko profesjonalna formacja, niesłychanie oddana społeczeństwu i obywatelom", która każdego dnia realizuje tysiące zgłoszeń. Przypomniał, że polscy strażacy włączają się z powodzeniem do akcji także poza granicami kraju. Podziękował wszystkim służbom, które na co dzień dbają o bezpieczeństwo.
Śląski komendant wojewódzki PSP w Katowicach nadbrygadier Jacek Kleszczewski zwrócił uwagę, że ćwiczenia odbywają się w miejscu, w którym przed 30 laty szalał pożar. W pobliżu sztabu umieszczono zdjęcia dokumentujące tamtą akcję. "Dzisiaj staramy się przetrenować tę sytuację, częściowo wirtualnie, ale również praktycznie" - powiedział.
"Trenujemy również nowe założenia"
"Trenujemy również nowe założenia, nowe systemy, które wspomagają neutralizację zagrożeń" - mówił szef śląskich strażaków. Jak wyjaśnił, wśród wykorzystywanych obecnie narzędzi są m.in. systemy nawigacji satelitarnej czy programy przewidujące rozwój pożaru z uwzględnieniem czynników pogodowych.
"Zmiany klimatyczne, również ostatnie doświadczenia z Francji pokazują nam, że trzeba ciągle się szkolić, trzeba angażować nowe technologie, jak np. analizy pogodowe i środowiskowe. Planujemy, wraz z leśnikami, jak zabezpieczać się na ewentualne zagrożenia" - zaznaczył nadbryg. Kleszczewski.
Podczas ćwiczeń strażacy trenują przede wszystkim gaszenie pożarów na dużych powierzchniach, w tym dostarczanie wody na duże odległości. Strażackie namioty ustawiono na lotnisku przeciwpożarowym na łące otoczonej lasami. Na miejsce zostało ściągniętych około stu zastępów (ok. 400 strażaków) Centralnego Odwodu Operacyjnego ze sprzętem i całym zapleczem logistycznym oraz współdziałające ze strażą służby. Uczestnicy ćwiczeń realizują zadania zgodnie ze scenariuszami ustalanymi przez sztab. Na miejscu są nie tylko wozy strażackie - nad terenem ćwiczeń latał dromader, który zrzucał wodę.
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych Marek Mróz przekonywał, że przed ostatnich 30 lat wiele się zmieniło w zabezpieczeniu przeciwpożarowym. Zbudowano infrastrukturę, m.in. wiele dróg leśnych, którymi mogą poruszać się wozy strażackie, a także wież obserwacyjnych oraz całą sieć lądowisk, z których mogą korzystać śmigłowce i samoloty gaśnicze. "Jesteśmy w miejscu, gdzie 30 lat temu wybuchł ten straszny pożar. Dzisiaj tu jest las i chcielibyśmy, by przez kolejne dziesięciolecia ten las tutaj rósł" - powiedział rzecznik.
30. rocznica pożaru w Kuźni Raciborskiej
Kilka dni temu strażacy upamiętnili 30. rocznicę pożaru w Kuźni Raciborskiej, który strawił ponad 9 tys. ha lasów i kosztował życie dwóch strażaków. Pożar rozpoczął się 26 sierpnia 1992 r. - ogień zauważono w pobliżu miejscowości Solarnia, przy torach kolejowych łączących Racibórz z Kędzierzynem-Koźlem. Przyjmuje się, że prawdopodobnie spowodowały go iskry z zablokowanych kół przejeżdżającego pociągu.
Gwałtowne rozprzestrzenianie się ognia potęgowały susza i temperatura dochodząca do 40 stopni Celsjusza. Po niespełna trzech godzinach pożar objął ponad 180 ha. W ciągu dwóch pierwszych dni, mimo walki strażaków, ogień strawił blisko 2 tys. ha. W szczytowym momencie, 27 sierpnia, pożar powiększał się nawet o ponad 10 ha na minutę. Ogień przesuwał się po wierzchołkach drzew, następowały przerzuty ognia po kilkaset metrów, często nad głowami pracujących strażaków. Przełom nastąpił 30 sierpnia, kiedy po raz pierwszy udało się zatrzymać rozprzestrzenianie się ognia. Akcja dogaszania trwała jeszcze trzy tygodnie.
Pożar miał obwód 120 km i rozciągał się z południa na północ na przestrzeni 36 km w linii prostej. W akcję zaangażowanych było ponad 10 tys. strażaków, żołnierzy, policjantów, funkcjonariuszy obrony cywilnej i leśników. Do dyspozycji mieli oni 1,1 tys. samochodów pożarniczych, 12 czołgów, pługów i spychaczy, 8 śmigłowców, 26 samolotów, 50 cystern kolejowych do transportu wody i 6 lokomotyw.
Do akcji ściągnięto strażaków i sprzęt z 30 spośród 49 ówczesnych województw. Spłonęło 15 wozów gaśniczych i 26 motopomp. Do szpitali trafiło 50 osób z oparzeniami, a ok. 2 tys. odniosło drobne urazy, które zaopatrzyli na miejscu lekarze pogotowia ratunkowego. Obroniono ponad 40 tys. ha lasu, a także wszystkie wsie i przysiółki w obrębie żywiołu. Nie spalił się ani jeden dom ani budynek gospodarczy.
W 2010 r. wyceniono koszty akcji - uwzględniając denominację i inflację – na 51,5 mln zł. Na 276 mln zł oszacowano straty poniesione przez Lasy Państwowe z powodu przedwczesnego wyrębu lasu. Z terenu pożarzyska wywieziono 1 mln sześc. drewna. Straty w infrastrukturze leśnej przekroczyły 10 mln zł; łączna wycena strat poniesionych przez LP zbliżyła się do 300 mln zł. (PAP)
Autor: Krzysztof Konopka
gn/