Jan Józef Kasprzyk: w 1939 roku światu zabrakło odwagi. Polska została sama

2022-09-01 14:54 aktualizacja: 2022-09-01, 20:05
Przez to, że we wrześniu 1939 r. Polska została sama, historia potoczyła się nie tylko tragicznie dla Polski, ale i dla Europy i świata. Wolnemu światu w 1939 r. zabrakło odwagi - mówił w Studio PAP szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.

 

Oglądaj także na YouTube 

lub 

wysłuchaj w formie podcastu

"Przez to, że we wrześniu 1939 r. Polska została sama, historia potoczyła się nie tylko tragicznie dla Polski, ale i dla Europy i świata. Wolnemu światu w 1939 r. zabrakło odwagi. Przypomnijmy, że Polska poszła na wojnę z Niemcami w dużej koalicji. Związana sojuszami z Francją i Wielką Brytanią miała wiązać siły niemieckie na dwa do trzech tygodni, a następnie z odsieczą mieli pospieszyć alianci. I wówczas wojna zakończyłaby się prawdopodobnie w ciągu kilku tygodni, może kilku miesięcy i świat uniknąłby tego wszystkiego, co było konsekwencją II WŚ, czyli niewyobrażalnej zagłady ludzkości" - mówił Kasprzyk. 

"Wolnemu światu zabrakło odwagi, tak jak brakowało odwagi przed wrześniem 1939 r. gdy w 1933 r. Hitler doszedł do władzy, marsz. Józef Piłsudski, widząc potencjalne zagrożenie ze strony narodowo-socjalistycznej III Rzeszy, proponował Francji prewencyjne uderzenie na Niemcy. Uważał, że takie działania powstrzymają zapędy Hitlera. Francuzi tą propozycję odrzucili. Ze względu na swój potencjał Polska sama takich działań nie mogła podejmować, a potem już było tylko gorzej. Kiedy apetyt Hitlera rósł, Zachód uważał, że można go udobruchać polityką ustępstw i szczytem takiej polityki było Monachium, konferencja monachijska, w wyniku której z mapy Europy znikła Czechosłowacja. Ale to apetytów Hitlera nie powstrzymało, przyszedł wrzesień 1939 roku, kiedy to Hitler w sojuszu i porozumieniu ze Związkiem Sowieckim rozpoczął wojnę z Polską. 3 września, gdy Francja i Anglia wypowiedziały wojnę III Rzeszy wydawało się, że uda się jednak sytuację opanować i wolnemu światu nie zabraknie wreszcie odwagi. Tej odwagi zabrakło i ludzkość zapłaciła za to ogromną cenę. Mówię o tym dlatego, że z historii trzeba wyciągać wnioski na współczesność. Działania Rosji na Ukrainie, a wcześniej w Gruzji nieco przypominają historię z lat 30. I niestety przypominają ją w tym kontekście, że wolny świat, Zachód nie reaguje w taki sposób, w jaki reagować powinien" - powiedział szef UdSKiOR.

Interesy mocarstw 

W 1939 r. Polska podjęła walkę oczekując, że alianci pomogą, ale kontynuowała tą walkę, gdy było już jasne, że alianci jednak nie pomogą. "Byliśmy krajem, który od początku wojny, od 1 września 1939 aż do kapitulacji III Rzeszy walczył na wszystkich frontach II WŚ. Symbolami naszej determinacji i odwagi stały się takie miejsca, jak Narwik, Tobruk, Monte Cassino, Bolonia, Ankona, Falaise czy Wilhelmshaven. Smutne jest to, że za nasze zaangażowanie Zachód +podziękował+ nam zdradą jałtańską, w wyniku, której Polska i inne kraje regionu znalazły się w sowieckiej strefie wpływów" - przypomniał Kasprzyk. Dodał, że choć walczyliśmy na Paradę Zwycięstwa do Londynu nas nie zaproszono. "To pokazuje, że w polityce na bok idą sprawy, które określamy w kategoriach moralnych, a górę biorą interesy mocarstw, kosztem mniejszych, słabszych państw. Zachodowi zabrakło także odwagi w 1945 roku" - ocenił.

Szef UdSKiOR przypomniał, że podczas II wojny światowej ok. 6 milionów obywateli Rzeczypospolitej zostało pozbawionych życia, zgładzonych, a w tej liczbie "zaledwie" 10 proc. stanowią straty poniesione bezpośrednio na skutek działań wojennych. Pozostałe 90 proc. ofiar straciło życie w wyniku planowej eksterminacji prowadzonej przez Niemców i Sowietów, którzy "działali w ścisłym porozumieniu".

"Służyły temu wspólne konferencje NKWD i Gestapo, które odbywały się m.in. w Zakopanem, gdzie ustalano, w jaki sposób i w jakiej kolejności przeprowadzać tą eksterminację, tak by naród polski pozbawić elit i sprowadzić do niewolniczej roli, służącej interesom okupantów. W wyniku tych ustaleń wiosną 1940 r. rozpoczęła się potężna akcja wymierzona w polskie elity. Z jednej strony mamy więc Palmiry i zbrodnie dokonywane przez Niemców na polskiej inteligencji, a z drugiej – niemal w tym samym czasie rozgrywa się Zbrodnia Katyńska popełniona przez Sowietów. To zbrodnia nie tylko na oficerach WP, ale także na przedwojennej elicie, którą stanowili zamordowani tam oficerowie rezerwy – urzędnicy, dziennikarze, lekarze. To nie był przypadek, że odbywało się mniej więcej w tym samym czasie. To świadoma akcja wymierzona w pozbawienie Polaków warstwy przywódczej, elit. Później ta akcja idzie w kierunku masowym i z jednej strony symbolizuje ją Auschwitz, z drugiej – gułag" - powiedział Kasprzyk.

Ocenił, że obecnie wiele uwagi poświęcamy zbrodniom niemieckim, a zbrodnie sowieckie gdzieś umykają.

"Warto mówić i o jednych i o drugich zbrodniach. Ale faktycznie, w ostatnim czasie zaczął przeważać ten kontekst zbrodni niemieckich. Może też i dlatego, że nie wszystko w tej sprawie jest wyjaśnione, a sprawiedliwości nie stało się zadość. Myślę, tu choćby o kwestii reparacji wojennych ze strony Niemiec. (…) Obie okupacje były tak samo straszliwe, tragiczne i okrutne. Od kilku lat nie możemy godnie uczcić ofiar sowieckich zbrodni, ponieważ do Katynia jeździć już nie możemy" - dodał.

Rosja poza cywilizacją

Jego zdaniem, warto upominać się o zagrabione podczas wojny dzieła sztuki. Przypomniał, że w wyniku zawartego 101 lat temu traktatu ryskiego kończącego wojnę polsko-bolszewicką Rosja była zobowiązana zwrócić Polsce wszystkie dobra kultury zagrabione jeszcze w czasie zaborów. "I do tej pory tego nie uczyniła, ani w okresie międzywojennym, ani tym bardziej w okresie powojennym ani teraz. To oczywiście nie znaczy, że mamy o tym milczeć i o tym nie przypominać, ale skuteczność tych działań może okazać się bliska zeru. Rosja wymyka się ze wszelkich prawideł, które rządzą cywilizowanym światem" - dodał.

Jak podkreślił Kasprzyk, Polska podczas II wojny światowej poniosła ogromne straty - sześć milionów ludzi. "Jesteśmy, jeśli można tak powiedzieć, w +czołówce+ państw, które utraciły najwięcej obywateli. Tutaj toczyły się działania wojenne 1939 roku, tutaj rozgrywała się na niespotykaną skalę eksterminacja i tutaj toczyły się walki niemiecko-sowieckie w 1941 roku i latach 1944-45. Jeśli weźmiemy pod uwagę procentowość strat, to jesteśmy na pierwszym miejscu" - mówił.

Cena pokoleń

Zastrzegł, że "jako historyk nie jest wolny od obaw, że scenariusz sprzed 83 lat może się powtórzyć". "Jeśli wolnym narodom i państwom brakuje odwagi, aby przeciwstawić się złu, to później za ten brak odwagi płaci się ogromną cenę. I tę cenę płacą pokolenia, nie tylko jedno pokolenie, tak jak było w przypadku Polski i innych krajów Europy. Lekcja płynąca z II wojny światowej jest taka: aby nigdy wolnemu światu nie brakowało odwagi. Bo myślenie krótkowzroczne, takie jak w 1939 i w 1945 roku spowodowało, że ludzkość zapłaciła ogromną daninę krwi i cierpienia. Polska i Polacy mają moralne prawo, również w tym kontekście, upominać tych, którym odwagi brakuje" - powiedział.

W kontekście toczącej się w Ukrainie wojny temat Zbrodni Wołyńskiej staje się wyjątkowo trudny, ale tegoroczne obchody upamiętniające tamte wydarzenia miały wymiar wyjątkowy i szczególny. "Po raz pierwszy wzięła w nich udział delegacja ukraińska. Po raz pierwszy na Skwerze Wołyńskim zostały złożone kwiaty od prezydenta Ukrainy i po raz pierwszy obecny był ambasador Ukrainy w Polsce. To jest początek. Ukraińcy muszą zmierzyć się z bardzo trudnym fragmentem ich historii. Oczekujemy stopniowych kroków. Tematu Wołynia nie możemy wykreślić z agendy rozmów, ale jednocześnie przypominamy stronie ukraińskiej, że trzeba stanąć w prawdzie. I tylko na prawdzie budować sojusz i przyjaźń, pamiętając, że mamy tyle elementów wspólnych, do których warto nawiązywać jak np. do 1920 roku i na nich budować wspólną politykę historyczną. Oczekiwania nasze są takie, że musimy godnie pochować ofiary Zbrodni Wołyńskiej. To jest oczywista rzecz, jeśli mówimy o narodach należących do cywilizacji chrześcijańskiej. Umarłych należy honorowo pogrzebać. Oni leżą w bezimiennych dołach śmierci, nie w mogiłach" - przypomniał minister Jan Józef Kasprzyk.

 

rozmawiała: Anna Nartowska

autor: Maciej Replewicz