"Kto stał za tym zabójstwem, tego się nie dowiemy w sposób miarodajny. Może nie są to nawet jakieś grupy we władzach, które chciałyby ostrzejszej, agresywniejszej polityki Putina wobec Ukrainy i opozycji wewnętrznej. Być może są to jakieś starcia wewnątrz sektora narodowo-patriotycznego w naszym społeczeństwie, bo tam jest wiele sprzeczności, własna konkurencyjna walka. Są różne grupy wewnątrz Federalnej Służby Bezpieczeństwa, które sprawuje kuratelę nad ruchem narodowo-patriotycznym i tamte klany" - powiedział ekspert, starszy pracownik naukowy Carnegie Endowment for International Peace.
Kolesnikow jest przekonany, że zamach był wymierzony przeciwko samemu Duginowi - ideologowi rosyjskiego imperializmu i zwolennikowi inwazji na Ukrainę - a nie jego córce. Podkreśla, że Daria Dugina była postacią mało znaną. Zastrzega, że "można budować różne wersje, ale nie można pojąć, która z nich jest miarodajna".
"Myślę, że mimo wszystko ma to mały związek z poziomem 'wielkiej polityki', tym bardziej ma niewielki związek z (prezydentem Władimirem) Putinem, który jest źródłem formowania tej polityki. Teraz faktycznie wszystko skoncentrowane jest w jego rękach i to on określa generalną linię, określa, jak ma się zachowywać armia, FSB. W tym sensie zabójstwo Duginej ma mało wspólnego z tym, co odbywa się na samym szczycie we władzach rosyjskich. Tam wydarzenia toczą się niezależnie od tego, co ktoś z niższych pięter w tej hierarchii władzy chciał sprowokować" - ocenia politolog.
Jak zauważa, teraz trudno jest oceniać, co odbywa się na szczytach władzy w Rosji, bo źródła informacji są bardzo skąpe.
Ekspert zgadza się z poglądem, że w Rosji istnieją grupy - "skrzydło imperialne w strukturach siłowych" według określenia publicystki "Nowej Gaziety" Julii Łatyninej - które domagają od Kremla bardziej radykalnych działań, jak powszechna mobilizacja i nasilenie represji. "Jest całkiem prawdopodobne, że to zabójstwo miałoby być dla Putina bodźcem do podjęcia bardziej radykalnych decyzji. Ale – powtórzę – represje i te decyzje mają własną logikę, na którą być może tego rodzaju wydarzenia mają pewien wpływ, ale ten wpływ nie jest zasadniczy" - mówi Kolesnikow.
"Wydaje się, że władze rosyjskie są teraz gotowe dość do przewlekłego konfliktu"
"Putin jest dość emocjonalny, jego decyzje są emocjonalne, ale tutaj ocenia on sytuację dość racjonalnie: na przykład, powszechna mobilizacja pociąga za sobą ryzyko powszechnego niezadowolenia pod adresem obecnego reżimu politycznego. Kiedy ludzie popierają 'specjalną operację wojskową' siedząc w domu na kanapie przed telewizorem - to jedno, a zupełnie co innego – gdy wysyła się ich do okopów, do walki. Różnice są zasadnicze i to drugie może wywołać poważne niezadowolenie" - powiedział ekspert Carnegie.
Dlatego też - wskazuje - "Putin i otaczający go ludzie ze struktur siłowych, którzy podejmują decyzje, skłaniają się do tego, by (...) nie radykalizować swoich działań. Jest poważny problem, który jest ograniczeniem takiej radykalizacji: brak zasobów ludzkich, finansowych i technicznych, by wzmacniać komponent wojskowy tej 'operacji'. Nie wystarcza żołnierzy i sprzętu".
Te ograniczenia, jak mówi Kolesnikow, zmuszają "Putina, Szojgu i wszystkich pozostałych po prostu do oszczędzania sił". Jak podkreśla ekspert, władze rosyjskie są teraz, "jak się wydaje, gotowe dość do przewlekłego konfliktu i nie rezygnują, a mają zamiar go kontynuować". (PAP)
mmi/