"Zadziałała dobra koordynacja działań poszukiwawczych. W jednej chwili do wszystkich patroli trafiła informacja o osobie poszukiwanej wraz z jej zdjęciem" - powiedział rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak na konferencji prasowej zwołanej w niedzielne popołudnie. Kolejne sygnały doprowadziły funkcjonariuszy na cmentarz w Starych Babicach. Tamtejsi policjanci, w asyście medyków, zatrzymali kobietę tuż przed godz. 16. "Zatrzymanie przebiegło bardzo spokojnie" - zapewnił nadkomisarz Marczak.
Do tragicznej śmierci miesięcznej dziewczynki doszło w nocy z soboty na niedzielę. Warszawska policja, po otrzymaniu "tak niepokojącego" zgłoszenia o śmierci dziecka, poinformowała prokuraturę. Jednocześnie prowadzone były czynności na miejscu pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Ursynów i poszukiwania matki dziecka zarządzone przez komendanta stołecznej policji.
"Czynności związane z przesłuchaniem kobiety będzie prowadzić prokurator"
W tej chwili trzydziestokilkuletnia kobieta jest "zatrzymana do sprawy", czyli pozostaje do dyspozycji policji i prokuratury. "Czynności związane z przesłuchaniem kobiety będzie prowadzić prokurator" - przekazał rzecznik. Dodał, że raczej nie powinno być kolejnych zatrzymań w tej sprawie.
Rzecznik nie chciał zdradzić dotychczasowych ustaleń co do przebiegu zdarzenia, które jest już objęte tajemnicą śledztwa. Przekazał jedynie, że: "Odpowiedzieliśmy sobie już na większość pytań. Kilka jeszcze zostało, ale mamy nadzieję, że działania prowadzone w najbliższych godzinach pozwolą na zebranie kompleksowego materiału”.
Jako pierwszy o sprawie poinformował portal rmf24.pl. Według portalu, zwłoki miesięcznej dziewczynki znaleziono w jednym z mieszkań przy al. Wilanowskiej w Warszawie. Miała rany kłute klatki piersiowej. "W mieszkaniu przebywali także dwaj chłopcy z widocznymi obrażeniami. 3-latek miał ranę tłuczoną głowy, a 9-latek ranę ciętą szyi" - podało rmf24.pl.
Nadkomisarz Sylwester Marczak potwierdził, że w mieszkaniu, gdzie znaleziono nieżywe dziecko, było także dwóch małych chłopców. "Byli w stanie wymagającym pomocy lekarzy i są pod ich opieką" - powiedział rzecznik. (PAP)
Autor: Luiza Łuniewska
mmi/gn/