Trener siatkarzy o finale MŚ: to był rollercoaster emocji

2022-09-12 15:13 aktualizacja: 2022-09-12, 15:38
Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski, Bartosz Kurek, Marcin Janusz. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski, Bartosz Kurek, Marcin Janusz. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
"Żałuję tylko tego, chociaż nie można było za bardzo nic z tym zrobić, że poświęciliśmy za dużo energii w ćwierćfinale i półfinale, nie tylko fizycznej, ale także emocjonalnej" - powiedział trener Polaków Nikola Grbic po przegranym finale mistrzostw świata siatkarzy.

Biało-czerwoni dość gładko ulegli w finale w Katowicach Włochom 1:3.

"Nie ma za wiele do powiedzenia o finale, bo mierzyliśmy się z drużyną, która grała lepiej od nas. Byli bardziej cierpliwi. Podnieśli swój poziom przyjęcia, co jest dla mnie niesamowite, tak zmienić zespół w miesiąc, który minął od turnieju finałowego Ligi Narodów. Nie chodzi tylko o to jedno spotkanie, ale o wszystko, czego dokonali w tym turnieju od początku. Finał był potwierdzeniem świetnych rozgrywek w ich wykonaniu. Kiedy przeciwnik stawia cię w tak trudnym położeniu, wszystko broni, atakuje, mimo twojej mocnej zagrywki, to taka siatkówka, z której musimy się uczyć, bo to rodzaj cierpliwości, której potrzebujemy" - podsumował trener Polaków.

"Żałuję tylko tego, chociaż nie można było za bardzo nic z tym zrobić, że poświęciliśmy za dużo energii w ćwierćfinale i półfinale, nie tylko fizycznej, ale także emocjonalnej, bo to był rollercoaster emocji dla tych zawodników. Dla wielu z nich to była pierwsza taka sytuacja, z którą musieli się mierzyć jako podstawowi gracze. To nie było łatwe, więc jestem z nich dumny, z tego, jak zdołali podnosić swój poziom i mam nadzieję, że wciąż będziemy mieć taki hart ducha w przyszłym sezonie" - dodał szkoleniowiec.

Zwrócił on uwagę, że największymi atutami rywali w niedzielnym finale była zagrywka oraz cierpliwość podczas rozgrywanych akcji.

"Każdy teraz zagrywa bardzo mocno i trzeba się do tego dostosować. Piłki są serwowane o wiele mocniej niż atakowane, więc wtedy nie ma mowy o przyjęciu, a o obronie. Kiedy zagrywka leci z prędkością 110 km/h, to jest wtedy praktycznie niemożliwe, żeby utrzymać pozytywne przyjęcie. Kiedy jest się zmuszonym do grania piłki ze środka pola, to trzeba pracować w ataku, nabijać piłkę i powtarzać akcję, aż uda się zapunktować. Włosi to właśnie zrobili" - analizował trener.

Na pytanie, czy zabrakło w składzie Wilfredo Leona, który mógłby zrobić różnicę zagrywką, Grbic nie miał wątpliwości.

"Kiedy nawet tak doświadczony, zdrowy i świetnie przygotowany fizycznie zawodnik jak Bartosz Kurek miał problemy, Aleksander Śliwka miał problemy, wszyscy mieli problemy, a byli dobrze przygotowani do turnieju, to każdy by miał kłopoty. Jak mówiłem wcześniej - pogodziłem się z tą decyzją, nie uważam, żebyśmy popełnili błędy. Uważam, że zespół powinien być chwalony za wszystko, czego dokonał w tym sezonie" - podkreślił.

Reprezentacja Polski jako jedyna w tym sezonie kadrowym zakończyła dwa turnieje z medalem. W Lidze Narodów zdobyli brąz, a w mistrzostwach świata srebro.

"Jestem dumny z tej drużyny, bo to nie jest łatwe kończyć każdą imprezę w jednym sezonie z medalem, a my jesteśmy jedyną, której się to w tym roku udało. Niektóre zespoły grały lepiej w Lidze Narodów, inne w mistrzostwach świata, ale żeby utrzymać poziom, a nawet go podnieść w ciągu tych dwóch turniejów, to wspaniały początek dla tej ekipy. Mam nadzieję, że zaczniemy w tym samym miejscu za rok i będziemy jeszcze lepsi" - zaznaczył Grbic.(PAP)

kgr/