"Johnny", czyli film inspirowany historią ks. Kaczkowskiego pokazano na festiwalu w Gdyni

2022-09-13 14:53 aktualizacja: 2022-09-13, 15:12
Twórcy filmu "Johnny" Fot. mat. prasowe/Mateusz Ochocki
Twórcy filmu "Johnny" Fot. mat. prasowe/Mateusz Ochocki
Ks. Jan Kaczkowski potrafił znajdować mosty, porozumieć się z każdym. "Johnny" to opowieść o zwycięstwie życia – mówił scenarzysta Maciej Kraszewski. Obraz o duchownym, który odmienił życie chłopaka z kryminalną przeszłością, pokazano konkursie głównym 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

"Johnny" to historia spotkania dwóch światów – założyciela hospicjum w Pucku ks. Jana Kaczkowskiego (w tej roli Dawid Ogrodnik) i młodego recydywisty Patryka Galewskiego (Piotr Trojan), który za włamanie do mieszkania otrzymuje karę ograniczenia wolności w postaci prac społecznych. Kiedy chłopak po raz pierwszy pojawia się w hospicjum, nie wie, jakie obowiązki mógłby pełnić. Nic nie wskazuje na to, że będzie stawiał się w tym miejscu regularnie w stanie trzeźwości. Ks. Kaczkowski daje mu jednak szansę. Dzięki wyjątkowemu podejściu do ludzi z problemami, uczy Patryka odpowiedzialności, empatii i nawiązywania prawdziwych relacji z ludźmi. Zachęca go do rozwijania kulinarnych zainteresowań i podjęcia stałej pracy. W międzyczasie okazuje się, że duchowny cierpi na glejaka mózgu i ma przed sobą maksymalnie kilka miesięcy życia.

Za scenariusz filmu odpowiada Maciej Kraszewski, który wydał również książkę "Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim", poświęconą przyjaźni duchownego z Galewskim. Jak podkreślił w Gdyni podczas konferencji prasowej, w życiorysie ks. Kaczkowskiego szukał najbardziej kontrastowej historii. "Jana znałem, więc wiedziałem, jak wygląda jego dzieło. Uznałem, że nie będę skupiać się na historii budowy hospicjum. Bardziej interesowała mnie mechanika dobra, zbliżanie się do niego, co znakomicie zrobili aktorzy, reżyser i autor zdjęć (...). Jan był intelektualistą, doktorem bioetyki, ale potrafił znajdować mosty. Świetnie porozumiał się z Patrykiem. Na tym polegała jego moc. Johnny to film o zwycięstwie życia – nawet limitowanego tzw. wyrokiem, czyli badaniem rezonansu. Jan w ciągu tych kilku lat - nie wiedząc, jak będzie funkcjonował - zrobił więcej dobrego niż większość ludzi przez całe życie. Można? Można. W Patryka nikt nie wierzył. Łącznie z instytucjami, z najbliższymi. Dał radę? Dał radę. Temu chcieliśmy się przyjrzeć" – powiedział.

Kiedy Kraszewski przesłał scenariusz producentowi Robertowi Kijakowi, ten uznał, że realizację filmu warto powierzyć młodemu reżyserowi, aby historia zainteresowała młode pokolenie widzów. Na Daniela Jaroszka trafił dzięki teledyskowi promującemu singiel "Kaonashi" Darii Zawiałow. Gdy przejrzał jego portfolio, nie miał wątpliwości, że trafił na właściwą osobę. Dla twórcy związanego dotychczas z branżą reklamową propozycja Kijaka była zaskoczeniem. "Jeszcze dwa lata temu nie przypuszczałem, że będę realizował film fabularny. A tym bardziej, że będę dzisiaj siedział tu przed państwem, bo tak naprawdę dwa lata temu o reżyserowaniu nie miałem za wielkiego pojęcia. Zresztą do dzisiaj nie wiem, czy mam. Dla mnie to była ogromna przygoda, bo nie jest wielką tajemnicą, że nie mam ukończonej żadnej szkoły filmowej. Ten film to były dla mnie studia. Z tak wspaniałą obsadą, wspaniałymi twórcami, z którymi mogłem to realizować, byłem w stanie się tego uczyć" – przyznał Jaroszek.

Obecny podczas konferencji Galewski zaznaczył, że inspirowana nim postać jest tylko "cząstką tej pięknej historii, która mówi o niesamowitym człowieku – Janie". "Trudno mi obiektywnie powiedzieć, jak odbieram ten film, bo dotyka mnie on szczególnie głęboko i za każdym razem otwierają się we mnie takie przestrzenie, które są bardzo bliskie Janowi. To dzięki niemu, jego miłości względem ludzi, jestem właśnie w tym momencie swojego życia, w którym jestem. Nawet nie chodzi mi o to, że mam przyjemność mówienia teraz do państwa, ale też tego, że potrafię czuć w sposób autentyczny miłość. Jan był miłością, nie klasyfikował ludzi – nawet, kiedy miał przyjemność poznania rudego chuligana" – zwrócił uwagę.

Wspominając pracę na planie "Johnny’ego", Dawid Ogrodnik powiedział, że spędził sporo czasu w hospicjum. "Muszę przyznać, że tam życie odczuwa się w pełni. Jest mnóstwo radości, mnóstwo miłości. Nie klasyfikowałbym tego typu miejsc używając starej nomenklatury: że do domu spokojnej starości idziesz tylko po to, żeby umierać. Tam jest piękne, wartościowe życie. Takie samo, jak w wielu domach, instytucjach, kościołach. To, że czasami hospicjum jest miejscem, w którym człowiek odchodzi? Przecież zdarza się też, że ludzie odchodzą w domu, w innych instytucjach. Śmierć jest wokół nas. Pytanie, jak na nią reagujemy, jak na nią patrzymy i jak umiemy w trudnych momentach zaświadczać o swoim człowieczeństwie" – podsumował.

W obsadzie "Johnny’ego" znaleźli się również m.in. Marta Stalmierska, Maria Pakulnis i Witold Dębicki. Debiut fabularny Jaroszka jest jednym z 20 filmów uczestniczących w konkursie głównym 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. O Złote Lwy rywalizuje m.in. z "Orłem. Ostatnim patrolem" Jacka Bławuta, "Kobietą na dachu" Anny Jadowskiej, "IO" Jerzego Skolimowskiego, "The Silent Twins" Agnieszki Smoczyńskiej oraz "Infinite Storm" Małgorzaty Szumowskiej.

Laureata nagrody poznamy podczas gali zamknięcia wydarzenia, która odbędzie się w sobotę wieczorem w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Wyłoni go jury w składzie: reżyser i scenarzysta Jerzy Domaradzki (przewodniczący), aktorka Ewa Dałkowska, montażystka, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi Milenia Fiedler, scenarzysta i aktor Cezary Harasimowicz, operator Grzegorz Kędzierski, reżyserka i scenarzystka Dorota Kędzierzawska, kompozytorka Teoniki Rożynek, producentka Agata Szymańska i scenograf Wojciech Żogała.

Z Gdyni Daria Porycka (PAP)

kgr/