Dr n. med. Popielska, która pracuje w Klinice Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przyznała, że być może problem wszawicy jest obecnie nawet większy, niż 20 lat temu.
"Kiedyś, co ja pamiętam z dzieciństwa, przed wejściem do klasy stała pani nauczycielka i przeglądała skórę głowy każdego dziecka. Sprawdzała, czy przez przypadek nie ma tam wszy. Teraz — od wielu lat — już tego nie robimy. Myślę jednak, że problem występuje, chociaż nie ma żadnych badań klinicznych obrazujących realną skalę problemu. Temat jest do tego wstydliwy, więc ludzie się nie chwalą. Zakaźność jest jednak na tyle duża, że problem występuje. Trafiają się w mojej pracy zawodowej pojedyncze przypadki, ale też często słyszę od znajomych, że dziecko złapało wszy na koloniach, czy jakimś innym wyjeździe" - wskazała w rozmowie z PAP dr Popielska.
Dzieci chore na wszawicę nie są hospitalizowane, bo nie ma absolutnie takiej konieczności. Ludzie nie mogą zarazić się wszami od zwierząt futerkowych. Wszy u nich występują, ale jest to inny gatunek, który nie jest w stanie przeżyć na skórze człowieka, bo nie może strawić ludzkiej krwi.
Dr Popielska: wesz głowowa jest ludzkim patogenem
"One się u nas nie osiedlają. Wesz głowowa jest ludzkim patogenem. Jeżeli jest jedna chora osoba i dojdzie do bezpośredniego kontaktu jej włosów z włosami drugiej osoby, to dochodzi do zarażenia. Wszy nie skaczą, nie fruwają, więc musi być kontakt bezpośredni albo pośredni np. przez grzebień czy ręcznik. To często zdarza się na koloniach" - podkreśliła.
Przyznała, że mając pecha, można zakazić się i w kinie, jeżeli ktoś zostawił wszy na fotelu. Cykl życiowy wszy trwa ok. 3 tygodni — od momentu, gdy samica złoży jaja do wyklucia się dorosłego osobnika.
Dorosła samica bytuje na skórze i żywi się ludzką krwią. Samica składa jaja przy samej skórze. One się przylepiają do włosa i nazywamy je gnidami. Potem, wraz ze wzrostem włosa, gnidy się od skóry odsuwają.
"Dzięki temu można np. określić, ile choroba już trwa. Dorosła wesz żyje ok. 30 dni, ale składa od 150 do 300 jaj w ciągu swojego życia. Oczywiście, grupa ryzyka związana jest z zaniedbaniami higienicznymi. Jest to jednak choroba, która może dotknąć także osoby 'z bardzo dobrych domów', gdzie dba się bardzo o higienę, ale np. rodzice nie oglądają często skóry głowy dziecka. Częściej łapią to dziewczynki, bo mają częściej długiej włosy, co sprzyja rozwojowi wszawicy" - dodała dr Popielska.
Profilaktyka
Jako najskuteczniejszą profilaktykę wskazała na regularne oglądanie skóry dziecka — zwłaszcza, gdy mówi ono o tym, że głowa mocno swędzi. Sprawdzanie należy rozpocząć bezpośrednio za uszami. Tam jest najlepsze środowisko rozwojowe dla wszy.
"Kiedyś obcinano na bardzo krótko włosy, ale teraz tego nie zalecamy. Można kupić specjalne grzebienie w aptekach, które wyczesują przede wszystkim gnidy. Wesz można złapać i zabić, a gnidy stanowią źródło wylęgania się kolejnych wszy. Są też różne preparaty — w postaci m.in. szamponów. W niektórych przypadkach stosuje się leczenie doustne, ale głównie w przypadku zaawansowanej choroby i wcześniejszych niepowodzeń w jej leczeniu. To nie jest choroba zagrażająca mocno dziecku. Świąd, będący skutkiem ugryzień, powoduje, że dzieci się drapią, są niespokojne i może dochodzić do nadkażeń bakteryjnych skóry" - wyjaśniła ekspertka. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
mj/