Ponad 1500 skazańców grupa Wagnera chce wysłać na Ukrainę. Najnowsze ustalenia Pentagonu

2022-09-20 09:38 aktualizacja: 2022-09-20, 14:16
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV
Tak zwana grupa Wagnera, związana z Kremlem firma najemnicza chce zwerbować ponad 1500 więźniów, by walczyli po stronie Rosji w wojnie na Ukrainie, ale wielu z nich odmawia - powiedział w poniedziałek wyższy urzędnik amerykańskiego ministerstwa obrony.

"Wielu z was prawdopodobnie widziało pojawiające się w mediach społecznościowych wideo z (Jewgienijem) Prigożynem, szefem prywatnej grupy najemniczej Wagnera, próbującym werbować rosyjskich więźniów, ale również Tadżyków, Białorusinów i Armeńczyków, by włączyli się w walki na Ukrainie" - mówił oficjel podczas konferencji prasowej.

"Według nas jest to część planu (grupy) Wagnera, by zwerbować ponad 1500 skazańców, ale wielu z nich odmawia. Z naszych informacji wynika, że (grupa) Wagnera ponosi na Ukrainie duże straty, zwłaszcza - co nie jest niczym dziwnym - wśród młodych i niedoświadczonych bojowników" - dodał.

Kilka dni temu w sieciach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym Prigożin, właściciel grupy Wagnera zwany również "kucharzem Putina" agituje w kolonii karnej więźniów do udziału w wojnie.

O tym, że Rosja wysyła na wojnę więźniów, wiadomo już co najmniej od kilku miesięcy. Wcześniej było to jednak tajemnicą poliszynela. Teraz prokremlowskie kanały w Telegramie przekonują, że "w ten sposób więźniowie mogą odkupić swoje winy".

Jeszcze przed rozpoczęciem prowadzonej na pełną skalę inwazji Rosji na Ukrainę grupa Wagnera została obłożona sankcjami przez USA i Unię Europejską. Firmie najemniczej zarzuca się udział w trwającej od 2014 r. rosyjskiej agresji na ukraiński Donbas oraz "poważne łamanie praw człowieka" w miejscach takich jak Libia, Syria czy Republika Środkowoafrykańska.

Prezydent Rosji Władimir Putin mówił, że grupa Wagnera nie reprezentuje państwa rosyjskiego, ale prywatne firmy najemnicze mogą pracować w dowolnym miejscu świata, o ile nie łamią rosyjskiego prawa - przypomina agencja Reutera. (PAP)

kgr/