Janusz Steinhoff: płacąc Rosjanom za brak alternatywy rentę w postaci wyższych cen gazu to jeden z największych błędów gospodarczych III RP

2022-09-27 17:21 aktualizacja: 2022-09-27, 21:43
Janusz Steinhoff, Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Janusz Steinhoff, Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Uruchomienie gazociągu Baltic Pipe to historyczny moment i przełomowa data, od tego momentu mamy infrastrukturę pozwalającą w pełni zrezygnować z importu gazu z Rosji - ocenia były wicepremier Janusz Steinhoff. Gazociąg symbolicznie uruchomiono we wtorek.

"Uruchomienie Baltic Pipe to wielki dzień, to jest zrealizowanie koncepcji, które pojawiały się w środowiskach, dbających o suwerenność energetyczną Polski. Niewątpliwie to data przełomowa, bo od tego momentu dysponujemy już infrastrukturą, która w pełni pozwoli nam zrezygnować z jakiegokolwiek importu gazu rosyjskiego. Nie będziemy musieli go kupować, bo mamy alternatywę" - powiedział PAP Steinhoff.

Pogratulował również byłemu pełnomocnikowi rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotrowi Naimskiemu, "bez którego uporu, konsekwencji, determinacji tego gazociągu by nie zbudowano". "Gratulacje za skuteczność należą się też Gaz-Systemowi" - dodał Steinhoff.

Jak przypomniał były wicepremier w rządzie Jerzego Buzka, praktycznie od 1997 r. w Polsce mówiono o potrzebie dywersyfikacji.

"Mieliśmy ograniczone zaufanie do Federacji Rosyjskiej jako dostawcy nośników energii, a historia dowiodła, że słusznie. Mam nadzieję, że Rosja - zanim nie zapanuje tam demokracja - już nigdy nie będzie traktowana przez cywilizowany świat, a szczególnie Europę jako wiarygodny dostawca" - zaznaczył Steinhoff. Jak dodał, Rosjanie zawsze traktowali dostawy nośników energii jako istotne i skuteczne narzędzie w kształtowaniu polityki imperialnej. "I wreszcie świat zrozumiał, że Rosja nie jest krajem demokratycznym i stosuje metody w cywilizowanym świecie absolutnie nieakceptowalne" - dodał.

Jak przypomniał, po kilku latach pracy rządu Jerzego Buzka w 2001 r. doszło do sfinalizowania projektu dywersyfikacyjnego - podpisania umów ze Statoilem i duńskim DONG. Przewidywały one dostawy najpierw duńskiego, a potem norweskiego gazu do Polski, powołano tez konsorcjum do budowy gazociągu, nazwanego Baltic Pipe. Doradcami rządu byli późniejszy minister gospodarki i prezes PGNiG Piotr Woźniak, Piotr Naimski oraz Andrzej Karbownik - zaznaczył b. wicepremier. Jak podkreślił Steinhoff, następcy z koalicji SLD-PSL, tak jak zapowiadali - zawiesili projekt.

"To wielka szkoda, straciliśmy 20 lat i kilkanaście miliardów dolarów, płacąc Rosjanom za brak alternatywy rentę w postaci wyższych cen gazu, dostarczanego przez Gazprom. To był jeden z największych błędów gospodarczych III RP i odpowiada za niego koalicja SLD-PSL" - ocenił. To dowodzi, że wszystkie takie projekty powinny być ponadpolityczne, polityka energetyczna państwa wymaga zgody większości sił na scenie politycznej, ponieważ najczęściej jeden rząd projekt zaczyna, a kolejny kończy - zaznaczył Steinhoff. PO kontynuowała projekt budowy terminala LNG, rozpoczęty przez poprzedników - przypomniał.

W tłoczni gazu w Goleniowie (Zachodnipomorskie) symbolicznie uruchomiono we wtorek przesył gazu przez gazociąg Baltic Pipe. Od 1 października br. popłynie nim do Polski gaz ze złóż na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Symbolicznego odkręcenia zaworu na gazociągu dokonali prezydent Andrzej Duda, premier Danii Mette Frederiksen i premier Mateusz Morawiecki.

Gazociąg tworzy nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii poprzez Danię do Polski. Inwestorami są operatorzy przesyłowi: duński Energinet i polski Gaz-System. Budowa została ukończona w 2022 r., za wyjątkiem dwóch odcinków na terenie Danii. Z powodu tego opóźnienia 1 października system Baltic Pipe ruszy z ograniczoną przepustowością, wykorzystując część systemu duńskiego. Pełne zdolności na poziomie 10 mld m sześc. rocznie ma osiągnąć z końcem listopada.(PAP)

autor: Wojciech Krzyczkowski

kw/