Jak informuje właściciel Facebooka i Instagrama, była to największa i najbardziej kompleksowa kampania dezinformacyjna Rosji od początku inwazji na Ukrainę. W ramach tej prowadzonej od maja operacji stworzono ponad 60 stron internetowych, które miały udawać renomowane serwisy informacyjne, między innymi brytyjski “The Guardian” i niemieckie “Der Spiegel” i “Bild”. Zamieszczano tam oryginalne artykuły krytykujące Ukrainę i ukraińskich uchodźców, popierające stanowisko Rosji i przekonujące, że zachodnie sankcje na ten kraj przyniosą odwrotny do zamierzonego skutek. Następnie te artykuły, a także oryginalne memy i filmy na YouTube promowano na rozmaitych platformach internetowych, m.in. na Facebooku, Instagramie, Telegramie, Twitterze, na stronach z petycjami Change.org i Avaaz, a nawet na kontrolowanej przez rosyjskiego właściciela platformie LiveJournal.
“W trakcie naszego dochodzenia, gdy zablokowaliśmy służące tej operacji domeny, próbowano założyć nowe strony internetowe, co pokazuje wytrwałość i ciągłe inwestowanie w tę działalność w Internecie” - czytamy w oświadczeniu Meta. W celu rozpowszechniania linków do fałszywych treści wśród odbiorców w Niemczech, Włoszech, Francji, Wielkiej Brytanii i na Ukrainie wykorzystano ponad 1600 fałszywych kont na Facebooku. Sieć, jak podają eksperci Meta, działała przez całe lato. "Kilkakrotnie treści propagandowe zostały wsparte przez oficjalne strony na Facebooku rosyjskich ambasad w Europie i Azji. Myślę, że jest to największa i najbardziej złożona inspirowana przez Rosję operacja, jaką przerwaliśmy od początku wojny w Ukrainie" – powiedział w rozmowie z Associated Press dyrektor ds. przeciwdziałania zagrożeniom w Meta David Agranovich.
Rosyjska propaganda w sieci
Kiedy Meta rozpoczęła własne dochodzenie, okazało się, że wiele spośród powiązanych z siecią fałszywych kont, stron i reklam zostało już usuniętych przez automatyczne systemy Facebooka. Gdy dezaktywowano te, które przeszły przez sito algorytmów, obserwowało je tysiące osób. Działania sieci zostały po raz pierwszy zauważone przez niemieckich reporterów śledczych. Wglądu w jej strukturę dostarczyli naukowcy z Cyfrowego Laboratorium Badań Sądowych należącego do amerykańskiego think tanku Rady Atlantyckiej. Meta podkreśla, że działała we współpracy z laboratorium, udostępniając mu swoje ustalenia. Także do komunikatu prasowego załączyła listę domen, petycji i kanałów na Telegramie, które według jej ustaleń brały udział w operacji.
Prowadzący dochodzenie naukowcy przyznali, że nie mogą bezpośrednio powiązać sieci propagandowej z rosyjskimi władzami. David Agranovich podkreślił jednak rolę, jaką odegrali w niej rosyjscy dyplomaci. Zwrócił też uwagę na wyrafinowaną taktykę, z jaką prowadzono operację, w tym na komunikację w wielu językach oraz staranne przygotowanie fałszywych stron internetowych podszywających się pod renomowane media.
Jak pisze Associated Press, Kreml od samego początku inwazji wykorzystywał Internet, aby siać dezinformację i teorie spiskowe w celu osłabienia poparcia społeczności międzynarodowej dla Ukrainy. Źródła powiązane z rosyjskimi władzami oskarżały Ukrainę o agresję, stawiały bezpodstawne zarzuty dotyczące rozwoju amerykańskiej broni biologicznej i przedstawiały ukraińskich uchodźców jako przestępców i gwałcicieli. "Rosja jest w pełni zaangażowana w działania zbrojne, ale nigdy nie zaprzestała prowadzenia zaawansowanych operacji dezinformacyjnych" – powiedział Associated Press Brian Murphy, były szef wywiadu Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego USA, obecnie wiceprezes przeciwdziałającej dezinformacji firmy Logically. (PAP Life)
kgr/