"Problem polega na tym, że wpis Sikorskiego podchwycili Rosjanie i zrobili z niego wymówkę na cały świat, że sabotaż na Bałtyku został zrobiony przez Amerykanów. Przecież tak wskazał były marszałek Sejmu, były minister obrony, spraw zagranicznych, a obecnie europoseł, jeden z liderów Platformy Obywatelskiej. Świat nie patrzy na niuanse konfliktu politycznego w Polsce, tylko patrzy na funkcje. Jeśli taki człowiek coś takiego mówi, to świat odnosi się do tego z powagą. Rosjanie to wykorzystali, natomiast Amerykanie zdementowali" - przypomina Waszczykowski.
"Wszyscy zastanawiamy się, co stoi za takim zachowaniem. Jedno wyjaśnienie jest takie, że 'ten typ tak ma'. Sikorski rzeczywiście lubi prowokować. Lubi sobie żartować - nawet w sposób okrutny. Lubi krzyczeć, że 'dorżnie watahy'. Znamy jego wypowiedzi. Ale z drugiej strony, obserwowałem jego zwrot polityczny od 2007 roku, kiedy został zdymisjonowany z rządu PiS z funkcji ministra obrony za dość dziwne przyjaźnie i wpływ generałów, m.in. generała (Marka) Dukaczewskiego. Od tamtego czasu zaczyna się jego antyamerykański i proniemiecki, a przez to prorosyjski zwrot. Ten zwrot pogłębił się, kiedy został on ministrem spraw zagranicznych" - ocenia były szef polskiego MSZ.
Waszczykowski: Sikorski przez wiele miesięcy blokował negocjacje w sprawie tarczy antyrakietowej
Zwraca uwagę, że Sikorski - już jako minister spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska - przez wiele miesięcy miał blokować negocjacje w sprawie tarczy antyrakietowej.
"W tym czasie był już przygotowywany reset z Rosją. To nie było po Smoleńsku, tylko na długo przed. Ten zwrot szedł już od 2008 roku. On wynikał z faktu, że rząd Tuska mocno stawiał na Niemcy jako swoich mentorów. A Niemcy widzieli rozwój Europy, struktury bezpieczeństwa, energetyki w ścisłej współpracy z Rosją. Siłą rzeczy zatem, żeby się uwiarygodnić w Berlinie, Tusk i jego ministrowie musieli mieć bardzo dobre relacje z Moskwą. Stąd otwieranie się na rosyjskie inwestycje - Lotos, Azoty. Stąd propozycje otwarcia małego ruchu granicznego z Kaliningradem i częścią Polski. Stąd propozycja utworzenia Trójkąta Królewieckiego, w którego skład weszły Niemcy, Polska i Rosja" - wylicza Waszczykowski.
"Mówię o tym wszystkim, żeby pokazać, że nie jest to po prostu luzacki styl, lecz stoi za tym koncepcja antyamerykańska, proniemiecka. Kiedy Niemcy byli za wciąganiem Rosji do współpracy z Europą, to siłą rzeczy Polska Tuska i Sikorskiego musiała też to wciąganie realizować" - dodaje.
Waszczykowski: Oskarżanie Amerykanów to bzdura. Wszystko wskazuje na Rosję
Dopytywany, czy we wpisie Sikorskiego może być jakieś "ziarno prawdy", mówi: "Mógłbym uciec od odpowiedzi, cytując rzeczników Departamentu Stanu USA, którzy słowa Sikorskiego już skomentowali jako 'niedorzeczność' i rosyjską dezinformację. Oskarżanie Amerykanów to bzdura. Wszystko wskazuje na Rosję, która jak najszybciej chce doprowadzić do jeszcze większego krachu gospodarczego w Europie, bo zależy jej na eskalacji konfliktu. Chce też przenieść wojnę na inne obszary - i mówi to otwarcie - np. do Mołdawii. Teraz widać, że konflikt jest przeniesiony jeszcze na Bałtyk. Jest to reakcja na nasz gazociąg Baltic Pipe, na starania Finlandii i Szwecji o wejście do NATO. Jest to po prostu odwet" - konkluduje Waszczykowski.
W ostatnich dniach doszło do wycieków w obu gazociągach Nord Stream, a na obszarach wycieków zaobserwowano silne podwodne eksplozje. Zdarzenie to skomentował na Twitterze we wtorek europoseł PO Radosław Sikorski. "Thank you, USA" - napisał, zamieszczając zdjęcie gazu wydobywającego się na powierzchnię Bałtyku. Rzecznik Departamentu Stanu Ned Price powiedział w środę, że "idea, że USA stały za wybuchami gazociągów Nord Stream, jest niedorzeczna i nie jest niczym więcej niż funkcją rosyjskiej dezinformacji".
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
dsk/