„Mamy już doświadczenie z imitacji referendum na Krymie, które przeprowadzali okupanci w 2014 roku. I wiemy, jak to się odbywało. To, co dzieje się dziś w obwodach chersońskim i zaporoskim, w porównaniu z tym, co było w 2014 roku, to absolutna głupota” – powiedział lider Tatarów krymskich.
„W 2014 roku Rosja chciała pokazać wyniki referendum w sprawie Krymu światu. Dziś Rosja nie chce już nikomu niczego udowadniać. W ostatnich miesiącach, szczególnie po 24 lutym, w związku z otwartą inwazją na terytorium Ukrainy Rosja, poprzez masowe zniszczenia i kolosalne ofiary ludzkie, udowodniła całemu światu że przekroczyła wszystkie czerwone linie, które można było przekroczyć” – podkreślił Czubarow.
Polityk ocenił, że pseudoreferenda mają służyć władzom w Moskwie jako instrument podtrzymania ducha narodu rosyjskiego.
Czubarow: referendum ma znaczenie jedynie na wewnętrzy użytek Federacji Rosyjskiej
„To referendum ma znaczenie jedynie na wewnętrzy użytek Federacji Rosyjskiej, robi się je tylko dlatego, by jakoś, choć na krótki czas, podnieść na duchu rosyjskie społeczeństwo. Społeczeństwo, które jest całkowicie otumanione zdobywaniem nowych ziem i nowych ludzi. Jest to jednak działanie krótkookresowe” – zaznaczył.
Zdaniem Czubarowa Rosja niebawem ogłosi przejęcie ukraińskich terytoriów.
„Jeśli to się stanie i Rosja powtórzy aneksję, którą zastosowała wobec Krymu w 2014 roku, to będzie można mówić tylko o jednym, a cały świat również powinien opowiedzieć się po jednej stronie. Broń, broń i broń dla ukraińskiego państwa oraz maksymalne zaostrzenie totalnych sankcji wobec Rosji. Należy zrobić tak, żeby ani kropla ropy czy gazu nie wypłynęła poza granicę Rosji” – powiedział rozmówca PAP.
„Wielokrotnie byłem pytany, jaka powinna być odpowiedź Zachodu na to pseudoreferendum. Odpowiadam, że broń. Najnowocześniejsza i w ilości wystarczającej do zniszczenia potencjału rosyjskiego państwa i zmuszenia go do podpisania aktu kapitulacji. Nie ma innego wyjścia, wściekły potwór nie nadaje się do leczenia” – podkreślił Czubarow.
Relacjonując sytuację na okupowanym od 2014 roku przez Rosję Krymie, przewodniczący Medżlisu zaznaczył, że w związku z ogłoszoną przez władze w Moskwie mobilizacją ulice miast i wsi półwyspu opustoszały.
Czubarow: na Krymie nikt nie chce wychodzić z domu, żeby nie zostać zmobilizowanym
„Ludzie mówią mi, że na ulicach Krymu nie widać mężczyzn, nie tylko Tatarów, ale w ogóle mężczyzn, bo nikt nie chce wychodzić, żeby nie zostać zmobilizowanym. Chociaż rosyjski gauleiter Krymu Siergiej Aksionow oświadczył, że mobilizacja jakoby się zakończyła, że zadanie zostało wykonane, to nikt w to nie wierzy, bo ludziom dalej przynoszone są wezwania do wojska. Wszyscy na Krymie uważają, że ogłoszenie końca mobilizacji to krok, by uspokoić nastroje i jakoś ograniczyć to niezadowolenie, które zostało wywołane przez mobilizację” – powiedział.
Czubarow podkreślił, że wezwania do rosyjskiej armii otrzymują na Krymie ludzie aktywni społecznie oraz biznesmeni.
„Nikt nie mówi o następstwach mobilizacji dla gospodarki. Problem polega na tym, że do wojska zabierają najbardziej aktywnych, którzy zajmują się własnym, drobnym biznesem. To jest wyrywanie ludzi z życia, to uderza w mieszkańców Krymu i w wielu sferach, szczególnie w usługach, niewielkiej produkcji, piekarniach, życie się zatrzymało” – opowiadał.
W opinii Czubarowa od czasu ogłoszenia mobilizacji Krym opuściły tysiące ludzi.
„Nie znamy liczb, ale uważam, że dotyczy to tysięcy osób. Ludzie uciekają poza granice Krymu, starają się przedostać z Federacji Rosyjskiej do granic innych państw, żeby znaleźć bardziej bezpieczne miejsce dla własnego życia i życia swoich dzieci. I to jest najbardziej tragiczne w tym, co dzieje się na Krymie. Ludzie opuszczają Krym, by uniknąć mobilizacji” – zaznaczył lider Tatarów krymskich.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
dsk/