W rozmowie z PAP Marek Bieńczyk - pisarz, historyk literatury i tłumacz licznych książek z języka francuskiego na polski - wspomniał, że z pisarstwem Annie Ernaux zetknął się blisko przed trzydziestoma laty. "To mogło się wydawać rewelacyjne, w tym sensie, że otwierało w literaturze drogę do brutalnego mówienia o sprawach ciała, także w jego biologicznym wymiarze, do naruszania konwenansów, do ujawniania opresji norm społecznych dotykającej kobiety".
"Wysoka literatura"
Pisarstwo tegorocznej noblistki określił mianem "wysokiej literatury", dodał jednak, że jej książki, często wedle zwyczaju francuskiego nazywane powieściami, a będące literackim sprawozdaniem z własnego życia, wielbicieli powieści klasycznych nie zaintrygują i nie porwą. „To nie jest ich (ani moja) bajka” - zaznaczył.
Tłumacz i literaturoznawca odniósł się również do różnic, dzielących twórczość Ernaux od twórczości Michela Houellebecqa - głównego rywala pisarki w prognozach i zakładach bukmacherskich przewidujących szansę na literackiego Nobla wśród autorów francuskojęzycznych.
"Houellebecq wzbudziłby wiele kontrowersji, Ernaux zdawała się bezpiecznym wyborem. Ale już samo postawienie obok siebie tych dwojga pisarzy oznacza starcie literatury genderowej, dzisiaj tak istotnej z powieścią klasyczną, epicką, która będzie powoli odchodziła w cień" - podsumował Bieńczyk.
Jak podkreślił literaturoznawca, Annie Ernaux "jest niewątpliwie królową genderowej prozy francuskiej". "To królowa została uhonorowana, nie jej następczynie, choć można uznać, że i one symbolicznie dostały Nobla razem z nią. Może tak to będzie odczuwane" - ocenił rozmówca PAP. (PAP)
autor: Malwina Wapińska
gn/