Ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki we wtorek w Radiu RMF przekonywał że reakcje społeczeństwa ukraińskiego na poniedziałkowy atak rakietowy Rosji są spokojniejsze niż na początku wojny w lutym br. Jak dodał, na wjazdach do Kijowa nie ma np. żadnych korków, w przeciwieństwie do 24, 25 czy 26 lutego.
Przyznał, że o ile "od wielu miesięcy, gdzieś od maja alarmy w Kijowie nie wywoływały żadnego skutku, Kijów żył tak jakby się nic nie działo", to teraz "zapełniły się stacje metra, schrony, ludzie sobie przypomnieli, że alarmy bombowe należy traktować poważnie". Według ambasadora, generalnie jednak cały czas w Ukrainie jest przekonanie, że ten kraj wojnę wygra.
Cichocki: Ukraińcy już się określili jako osobny naród i członek rodziny euroatlantyckiej
"Przede wszystkim Ukraińcy są od początku świadomi, że to nie jest wojna o oderwanie jednego czy drugiego miasta lub obwodu. Celem jest zniszczenie państwa ukraińskiego, rzucenie go na kolana, przejęcie władzy, ustanowienie marionetek" - powiedział Cichocki. Stąd "to co się zaczęło wczoraj, ta nowa faza tej wojny, to jest nowa faza z punktu widzenia taktycznego, nie strategicznego" - podkreślił.
Cichocki zwrócił też uwagę, że "Ukraińcy już się określili jako osobny naród i członek rodziny euroatlantyckiej i to się nie zmieni". "Nie lekceważyłbym potężnych zasobów Rosji do prowadzenia walki, nie twierdzę, że zwycięstwo nastąpi za tydzień czy za miesiąc, to musi być długa wojna, ale w wojnie obronnej o swoje domy trudno o inny wynik" - powiedział.
"Widzę Ukraińców, którzy wiedzą o co walczą i widzę Rosjan, którzy nie wiedzą o co walczą. Widzę Rosjan, którzy uciekają przed mobilizacją" - mówił.
Nuklearna groźba Putina
Cichocki zapytany, co Ukraińcy myślą o groźbach Putina, że użyje broni jądrowej odparł: "Nie opinia statystycznego Dmytra czy Iriny jest tutaj ważna. Należy te groźby brać poważnie i społeczność międzynarodowa powinna już dziś wysłać jednoznaczny sygnał Rosji, że to jest linia nie do przekroczenia".
Na pytanie ile jeszcze jego zdaniem ta wojna potrwa, ocenił, że "to zależy w dużym stopniu od rodziny państw demokratycznych, od tego czy i ile będziemy dostarczać nowoczesnych systemów uzbrojenia, przeciwrakietowych, przeciwlotniczych, ile będziemy dostarczać pomocy humanitarnej i środków finansowych".
W poniedziałek doszło do zmasowanego ataku rakietowego Rosji na kilkanaście miast w większości regionów Ukrainy. Celem stała się stolica (pierwszy raz od czerwca br.), a także m.in. Charków, Odessa, Dniepr, Krzywy Róg, Krzemieńczuk, Zaporoże, Mikołajów, Żytomierz, Winnica, Iwano-Frankiwsk, Tarnopol, Lwów i Równe. Co najmniej 12 osób zginęło, a 89 zostało rannych. Alarmy bombowe w szeregu miast były także we wtorek. (PAP)
Autor: Piotr Śmiłowicz
mj/