Giorgio Armani zdradza, że wojna na Ukrainie budzi w nim wspomnienia II wojny światowej
"Gdy patrzę na cierpienie to, co robię, traci sens" - przyznał 88-letni kreator w najnowszym wywiadzie dla „Business of Fashion”. Doświadczył tego szczególnie mocno, gdy swoją kolekcję jesień/zima 2022 musiał zaprezentować kilka dni po wybuchu wojny na Ukrainie. Doniesienia z frontu prawdziwie nim wtedy wstrząsnęły i obudziły bolesne wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w rozdartym wojną niewielkim włoskim miasteczku.
„Kiedy patrzę na wiadomości i widzę obrazy cierpienia, wydaje mi się, że to, co robię, nie ma obecnie sensu” – przyznał Armani, wspominając pokaz kolekcji prezentowanej podczas Tygodnia Mody w Mediolanie. Jedno z największych modowych wydarzeń rozpoczęło się na dwa dni przed inwazją Rosji na Ukrainę. Dalsza jego część upłynęła w cieniu bestialskiej wojny. Armani był jednym z pierwszych projektantów, który zdecydował się dać jasny wyraz poparcia dla naszych wschodnich sąsiadów, prezentując swoją kolekcję w całkowitej ciszy. Jak tłumaczył po pokazie, tym niewielkim, ale wymownym gestem chciał zakomunikować, że w jego mniemaniu prezentacja kolekcji w obliczu takiej tragedii nie jest powodem do celebracji.
Jak wspomina jedna z jego bliskich współpracownic, w trakcie tamtego wydarzenia kreator mody nie potrafił powstrzymać łez. On sam dodał, że był tak poruszony tym, co dzieje się w Ukrainie, że nie był w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie zadane przez dziennikarzy. „Zorganizowaliśmy konferencję prasową, pytano mnie o modę, a ja w tym momencie nie mogłem wypowiedzieć ani jednego słowa” – wspomina, dodając, że taka reakcja na wydarzenia, które 24 lutego wstrząsnęły całym światem, to wynik jego doświadczeń z dzieciństwa.
Armani nosi w swojej pamięci i na ciele wyraźne ślady II wojny światowej. Dobrze pamięta, jak po zakończeniu wojny matka walczyła o resztki jedzenia, podczas gdy ojciec siedział w więzieniu. Pamięta eksplozję niewybuchu, która zabiła jego przyjaciela, a jego samego poważnie raniła. Projektant ledwo uszedł z życiem. Na jakiś czas stracił wzrok i przez kilka tygodni przebywał w szpitalu z poważnymi poparzeniami. „Do dziś na kostce mam bliznę po sprzączce od sandałów, która dosłownie została wypalona na mojej skórze” – wspomina dzieciństwo w rozdartej wojną włoskiej miejscowości Piacenza.
Co ciekawe, sam Armani wielokrotnie podkreślał, że w swoim życiu nie kierował się nostalgią. Najwyraźniej ta przyszła z wiekiem, wraz z cynizmem i krytyką wobec branży, której jest legendą.
„Niektóre rzeczy uważam za absurdalne. Czasami wydaje mi się, że projektant za bardzo żyje w swoim własnym świecie, próbując zaproponować coś, co musi znaleźć się na okładkach, coś, co musi szokować, zamiast skupić się na prawdziwym celu swojej pracy. Gdy widzę taką modę, staję się cyniczny” – przyznał, tłumacząc, że w jego pojęciu mody nie ma słowa nowość. „Można jedynie znaleźć nowy sposób na dostosowanie czegoś, co już było, do współczesnego kontekstu” – wyjaśnia, dodając, że jego utrapieniem jest słowo „modne”, które prowadzi do tego, że wszyscy wyglądają tak samo.
Choć prasa od lat wieści jego emeryturę i snuje domysły o tym, w czyje ręce trafi jego wielomiliardowe imperium, Armani nie ogląda się na swój wiek. „Muszę zapominać o tym, że mam 88 lat, inaczej oznaczałoby to mój koniec. Każdego dnia budzę się z myślą, że zaczynam od nowa, co jest problematyczne. W końcu mam 88 lat” – przyznaje z przekąsem, szybko uzupełniając, że to, co napędza go do działania, to poczucie niezadowolenia. „Wciąż odczuwam ten wewnętrzny brak satysfakcji. Chcę, aby moje najnowsze projekty były doceniane, a nie tylko te, które stworzyłem. Nieustanna potrzeba udowodnienia czegoś, budzi mnie każdego dnia. Wciąż muszę pracować na swoje nazwisko” – przyznaje.
Choć niechętnie ogląda się wstecz - z wyjątkiem swojej pracy, kiedy to tworzy i szuka inspiracji, desperacko pochylony nad pustą kartką papieru - gdyby miał przeżyć swoje życie jeszcze raz, pokusiłby się o pewne zmiany. „Niedawno zdałem sobie sprawę, że poza rodziną i osobami z firmy, nie mam przyjaciół. Przyjaźnie trzeba pielęgnować, trzeba je stymulować, tego zabrakło” – przyznał. Gdy spogląda w przyszłość i zastanawia się nad tym, jak chciałby zostać zapamiętany, mówi, że chce, aby ludzie pamiętali go jako szczerego człowieka, który zawsze mówi to, co myśli. (PAP Life)
kgr/