Prezes PiS: kiedy do władzy doszła PO, do władzy wrócił postkomunizm

2022-10-15 14:49 aktualizacja: 2022-10-15, 19:15
Jarosław Kaczyński, Fot. PAP/Waldemar Deska
Jarosław Kaczyński, Fot. PAP/Waldemar Deska
"Kiedy do władzy doszła PO, maski zostały zerwane, a do władzy wrócił postkomunizm ze wszystkimi jego cechami. W 2015 roku odnieśliśmy wielki sukces poprzez wygrane wybory" - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas sobotniego spotkania z mieszkańcami Myszkowa.

Jak podkreślił Kaczyński, "system postkomunistyczny był tworem szczególnym". "Były to tendencje gdzie zmagano się z nadużyciami i grabieżami. Było to system, który prowadził do zjawisk patologicznych oraz przestępczości zorganizowanej" - mówił. Dodał, że PiS jest ta formacją, która z tym ustrojem walczyła. "Od początku byliśmy poddawani atakom medialnym, ale czasami i fizycznym. Prowadziło to do zamieszania świadomości społecznej" - ocenił.

Zdaniem Kaczyńskiego, wśród tych tendencji najważniejsze były te, które dotyczyły różnego rodzaju nadużyć. „W tym zwłaszcza nadużycie polegające na grabieży majątku publicznego. To nadużycie było najbardziej rzucającą się w oczy kwestię i zjawiskiem tego okresu. To zjawisko budowało nową strukturę społeczną, która miała charakter odtworzenia starej, komunistycznej struktury. Ci, co przejmowali własności, to byli w wielkiej mierze ludzie dawnej komunistycznej nomenklatury. To byli ci, co zmienili władzę na własność, aby potem szybko odzyskać władzę i zachować własność” – powiedział prezes PiS.

 

"Ci, którzy wcześniej rządzili Polską, byli gotowi zawierać nierównoprawne traktaty, m.in. z Niemcami"

Kaczyński przekonywał podczas spotkania w Myszkowie, że po zakończeniu poprzedniego systemu świadomość społeczna nie była odpowiednio przygotowywana do tego, by funkcjonować w demokratycznej rzeczywistości.

"Ten system miał też inne cechy, odnoszące się do naszej sytuacji międzynarodowej. Ci, którzy wtedy rządzili Polską, byli gotowi zawierać nierównoprawne traktaty, na przykład traktat ten wstępny z Unią Europejską, bardzo dla Polski niekorzystny, byli gotowi zawierać nierównoprawne traktaty z Niemcami - traktat z 1990 roku był traktatem całkowicie niesymetrycznym na korzyść Niemiec oczywiście, a nawet to, co było zapewnione, a nawet to, co było zapewnione, na przykład polskiej mniejszości w Niemczech, chociaż Polacy nie dostali praw mniejszości narodowej a Niemcy otrzymali, to i tak było nieprzestrzegane" - powiedział Kaczyński.

Przypomniał też w tym kontekście słowa Władysława Bartoszewskiego, który jako były minister spraw zagranicznych i sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powiedział, że "Jeśli panna nie jest piękna i posażna, to powinna być choć sympatyczna, a nie nabzdyczona". Prezes PiS przekonywał, że słowa te miały oznaczać, że Polska ma się "na wszystko zgadzać", a jeśli cokolwiek wtedy zostało załatwione, to "tylko dzięki osobistym wpływom i możliwościom kilku ludzi". "To była ta partia białej flagi, jak to wtedy nazywano, niezwykle szkodliwa, bo osłabiająca pozycję Polski. Polska miała wtedy rzeczywiście słabą pozycję obiektywnie, ale mimo to można było uprawiać politykę inną, bardziej zabiegającą o nasze interesy – ocenił.

Według byłego premiera jego partia chciała Polskę zmieniać, "a nie udawać jak nasi przeciwnicy. W Polsce nie działo się nic złego w 2006 roku kiedy byliśmy pełen rok u władzy, a w telewizji mówiono inaczej".

Kaczyński podkreślił, że rząd PiS zaczął likwidować "tamten system nadużyć". "Nadużycie systemu podatkowego, VAT oraz paliwa – okradanie Polski zostało zahamowane. Podjęliśmy politykę aktywną i realnie działaliśmy dla dobra kraju" - wyliczał prezes PiS.

Według niego do budżetu państwa wpłynęło bilion złotych więcej przez lata władzy PiS, "pomimo obniżania podatków – bo ograniczono nadużycia".

"W Polsce od 2005 r. trwa wymiana ciosów, od pewnego momentu przybrała ona charakter niezwykle brutalny"

"Przyjeżdżam tutaj, tak jak przyjeżdżam do wszystkich okręgów senackich w naszym kraju z pewną misją. Chodzi mi o to, by przedstawić pokrótce, jak wygląda dzisiaj sytuacja w naszym kraju. Jak można ją ocenić. Jak w związku z tym patrzeć na to co przed nami, czyli przede wszystkim na wybory. Na te wybory, które odbędą się - jeśli nie będą miały miejsca jakieś nadzwyczajne wydarzenia - w przyszłym roku. No pewnie za rok będzie już po wyborach, chociaż nie ma takiej pewności, bo tutaj są różne możliwości wyznaczenia terminu przez pana prezydenta" - powiedział Kaczyński.

Jak dodał, "jeśli ten wybór ma być dokonany w sposób świadomy, to trzeba wiedzieć, między czym, a czym wybieramy". "To jest najważniejsze, bo to często jakby się zatraca w tej całej nieustannie trwającej wymianie ciosów, która ma miejsce w naszym kraju od dłuższego czasu, właśnie od 2005 roku" - powiedział.

Kaczyński wskazał, że w państwach demokratycznych zawsze są polemiki, walki, "nawet można powiedzieć zawsze jest wymiana ciosów". "Tylko ona w naszej ojczyźnie od pewnego momentu przybrała charakter szczególny. Niezwykle intensywny, niezwykle brutalny, z taką tendencją do narastającej brutalizacji" - podkreślił.

Jak mówił prezes PiS, ktoś może zapytać, o co w gruncie rzeczy chodzi. "Otóż tak, są takie przyczyny i są siły - te, które widać i te, które są jakby za kulisami, które właśnie do takiej sytuacji dążą. Do sytuacji, o której trzeba powiedzieć jasno, że jest ona dla naszego kraju i dla naszej demokracji bardzo szkodliwa. To nie powinno tak wyglądać. Zawsze musi być starcie - starcie programów, starcie osobowości tych, które odgrywają rolę w życiu publicznym, ale nie powinno wyglądać ono w ten sposób" - tłumaczył.

Zdaniem Kaczyńskiego rok 2005 "przyniósł taką niedobrą zmianę pod tym względem". "Otóż rok 2005 to jest moment, w którym po raz pierwszy na dłuższy czas - na 2 lata - został w Polsce zakwestionowany ten ustrój - realny ustrój, bo nie mówię o tym konstytucyjnym, tylko o tym realnie funkcjonującym, który wyrastał z systemu poprzedniego i który został nazwany już na początku lat 90-tych postkomunizmem. To było pierwsze takie radykalne i mające jakieś szanse zakwestionowanie" - powiedział. Jak dodał, po raz drugi nastąpiło to w roku 2005. "I wtedy właśnie, ci którzy nie chcieli tego zakwestionowania, doszli do wniosku, że walka musi być prowadzona nowymi metodami. Po części wynikało to - jak sądzę - z emocji, w których żyli ci ludzie. Ludzie, którzy zaczęli czuć jakoś zagrożenie w swojej pozycji. Ale po części, a może przede wszystkim, była to zaplanowana socjotechnika" - powiedział Kaczyński.

 

Prezes PiS: przez wiele lat Niemcy były przedstawiane jako dobrodziej

Podczas spotkania w Myszkowie Kaczyński nawiązał do kwestii odszkodowań od Niemiec. "Niemcy płaciły różnego rodzaju odszkodowania ok. 70 krajom. Nawet takim, które w gruncie rzeczy nie poniosły z ich rąk żadnych poważniejszych strat, jak np. Meksyk. Nawet takie kraje coś otrzymały. My zostaliśmy potraktowani jako ci gorsi. W podobnej sytuacji są Grecy i Serbowie. To jest sprawa, która była aktualna przez cały czas, która była podnoszona nawet w PRL-u" - stwierdził.

Prezes PiS zwrócił uwagę, że "przez wiele lat Niemcy były przedstawiane jako dobrodziej". "Sam słyszałem od kanclerza Kohla w 1991 r., że powinniśmy być Niemcom wdzięczni. Jeżeli mamy być Niemcom wdzięczni, to komu mamy być niewdzięczni? Tak to wyglądało i dzisiaj, niestety, ten sposób myślenia trwa. Były szef kontrwywiadu niemieckiego, a więc człowiek tam ważny, napisał niedawno - co prawda nie w niemieckiej, tylko w szwajcarskiej prasie - że (...) zmodernizowaliśmy Polskę za niemieckie pieniądze. Owszem, środki europejskie w tej modernizacji odegrały poważną rolę. Tego nie kwestionujemy. Niemiecki wkład do tych środków to ok. 20 proc. To się zmienia, bo inaczej było jak jeszcze Wielka Brytania była w UE" - powiedział.

Jak podkreślił Kaczyński, "trzeba tę sprawę podjąć choćby dlatego, aby świadomość Niemców zmienić". "My zmienimy świadomość całej Europy, bo o polskich krzywdach bardzo niewiele w Europie i USA - już nie mówiąc o innych krajach świata - wiadomo. Trzeba tę sprawę traktować jako kwestię materialną, ale także jako kwestię naszej godności i naszego usytuowania wśród narodów europejskich, bo to chodzenie na czworakach, które nam postkomunizm i jego zwolennicy ci dawni i obecni proponowali i proponują to jest rozwiązanie najgorsze z możliwych - i poniżające i nieefektywne" - ocenił.

Prezes PiS wspomniał również o wyzwaniach, których "nikt nie mógł przewidzieć". "Najpierw wielka epidemia, a później jeszcze do tego wojna i gigantyczny kryzys ekonomiczny w skali globalnej. Bo ta wojna jest z jednej strony ciągle na szczęście wojną lokalną w tym wymiarze czysto militarnym, ale z punktu widzenia jej skutków to już jest dzisiaj wojna światowa. Świat się dzisiaj np. w sferze ekonomicznej bardzo szybko zmienia właśnie ze względu na to, do czego doprowadziła ta wojna. I to jest także ogromne wyzwanie dla nas odnoszące się do wsparcia Ukrainy i tu sprawdziło się społeczeństwo, naród polski, ale też władza – polska prawica. To jest nasz wielki sukces" - podsumował.

Kaczyński: w czasie naszych rządów do budżetu państwa wpłynęło ponad bilion zł więcej

Szef PiS podkreślił, że podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości „do budżetu państwa, tego wszystkiego, co tworzy sferę finansów publicznych, wpłynęło łącznie ponad bilion zł więcej”, niż podczas poprzednich rządów.

„Ale nie dlatego, że podnieśliśmy podatki. My te podatki obniżyliśmy. Dlatego, że ograniczyliśmy nadużycia i mogliśmy zacząć intensywną politykę społeczną, to dzisiaj jest już około 80 mld zł” – mówił prezes PiS. Dodał, że podczas rządów jego ugrupowania podwojone zostały też wydatki na służbę zdrowia, zwiększone zostały wydatki na oświatę, kulturę i „właściwie na wszystkie dziedziny życia społecznego”.

Dodał, że „wyraźnie zostały także zwiększone, ze względu na potrzeby obecnych czasów, wydatki na zbrojenia”. „Tutaj ten postęp jest ogromny, zdecydowanie przeszło dwukrotny” – powiedział Kaczyński. Zaznaczył, że ta sytuacja jest dla polskiego społeczeństwa niewątpliwe bardzo korzystna.

„Tym bardziej, ze odrzuciliśmy także tą teorię +brzydkiej panny+ i zaczęliśmy uprawiać czynną politykę zagraniczną opartą o właściwe rozeznanie sytuacji politycznej, międzynarodowej” – podkreślił Kaczyński. Stwierdził, że jego ugrupowanie nie miało „żadnych złudzeń do tego, czym jest Rosja i w jakim kierunku zdąża” – zaznaczył prezes PiS. Dodał, że mówił o tym prezydent Lech Kaczyński.

„Póki nie zginął, powiem tutaj wprost, w zamachu smoleńskim, co do tego nie ma żadnych wątpliwości” – powiedział prezes PiS.

Prezes PiS: chcemy zapobiec bezrobociu

Jarosław Kaczyński podczas spotkania w Myszkowie, wskazywał, że rząd walczy z inflacją oraz kryzysem energetycznym. Przekonywał, że prowadzona polityka jest elastyczna i ostrożna.

Prezes PiS podkreślił, że wzrost płac jest w dalszym ciągu bardzo bliski wzrostowi inflacji, "a do niedawna był wyższy niż wzrost inflacji". "Chcemy zapobiec najgorszemu, chcemy zapobiec bezrobociu (...). Jestem przekonany, że potrafimy to zrobić" - powiedział.

Jarosław Kaczyński mówił też o reformie sądownictwa. "Unia Europejska twierdzi, że w Polsce z winy tego rządu, z winy naszej formacji politycznej, jest brak praworządności. Trzeba powiedzieć, że w Polsce rzeczywiście mamy z praworządnością duże kłopoty. Ale najkrócej powody tych kłopotów ujął, to jest paradoks, poseł Platformy Obywatelskiej pan (Sławomir) Neumann. Otóż pan Neumann powiedział krótko i węzłowato: sądy są nasze, czyli Platformy Obywatelskiej" - powiedział Kaczyński.

Jak stwierdził, to rzeczywiście jest łamanie praworządności. "Aby z tym skończyć to trzeba zreformować sądy, trzeba uczynić sądy rzeczywiście neutralnymi politycznie, a nie sądami jednej strony, które są zaangażowane w walkę polityczną" - zaznaczył prezes PiS.

"Często się w Polsce mówi: państwo praworządne czy państwo prawników. Ja sam jestem prawnikiem i odpowiadam krótko: państwo praworządne a nie państwo prawników" - dodał Kaczyński.

"Profitentami tego, co się dzieje w Unii Europejskiej, są dwa kraje"

Jak zaznaczył Jarosław Kaczyński, rząd PiS podjął tę sprawę w sposób bardzo zdecydowany, czego wyrazem jest zgłoszenie roszczeń odnoszących się do odszkodowań niemieckich za II wojnę światową.

W wystąpieniu w Myszkowie prezes PiS, nawiązując do przejęcia władzy przez to ugrupowanie w 2015 r. mówił m.in., że Polska zaczęła wówczas uprawiać czynną politykę międzynarodową – jak zaznaczył - opartą o właściwe rozeznanie sytuacji międzynarodowej, odnoszące się do m.in. do tego, co na Wschodzie.

Jak podkreślił, chodzi również o właściwe rozeznanie sytuacji na kierunku zachodnim. „Czyli w wielkiej mierze chodzi o Brukselę, Unię Europejską, ale – trzeba sobie jasno powiedzieć - przede wszystkim chodzi o Niemcy. Bo dzisiaj Bruksela to tylko i wyłącznie taka zewnętrzna placówka Berlina” – uznał.

„Tak to wygląda. Powiem o sprawie, która w tej chwili jest aktualna, ona jest bardzo charakterystyczna: zatwierdzona została teraz, w tej sytuacji kryzysowej, pomoc publiczna – Unia Europejska musi się na to zgadzać - w wysokości ok. 425 mld euro. Bardzo duża suma. Podział jest taki: 220 mld mniej więcej Niemcy, 160 mld euro Francja, a te resztki dla innych” – zobrazował.

„Może się o jakieś stosunkowo - wobec tej całości - niewielkie sumy pomyliłem, ale tak mniej więcej w tej chwili wygląda. To oznacza, że w gruncie rzeczy profitentami tego wszystkiego, co się dzieje, są dwa kraje, to znaczy Niemcy i Francja, która swoje wpływy rozciąga raczej na południu Europy. A inni profitentami są w nieporównanie mniejszym zakresie” – ocenił.

„Albo też, biorąc pod uwagę różnego rodzaju regulacje unijne, związane np. z energetyką – w ogóle trudno mówić o tego typu profitach” – dodał Jarosław Kaczyński.

Jak zaznaczył, środki europejskie odegrały w modernizacji kraju poważną rolę. „Tego nie kwestionujemy. Niemiecki wkład do tych środków to jest dwadzieścia kilka procent (…), ale chociaż netto cała ta pomoc to ok. 140 mld euro, czyli w przeliczeniu trzeba brać przeciętną wartość wymienialną euro – to było 560-600 mld zł – to 150 miliardów” – wyliczał Kaczyński.

„A ponieważ bardzo wielka część tych pieniędzy była wydawana w ramach procesów inwestycji w Niemczech, to jeszcze trzeba wliczyć marżę niemiecką. Łatwo sprawdzić, biorąc pod uwagę, jakie było PKB Polski w ciągu pięciu lat, że to było grupo poniżej jednego procenta” - mówił.

„Otóż żadnego kraju na świecie za mniej, niż 1 proc. PKB nie da się zmodernizować. Ale to jest, niemiecka świadomość, świadomość niemieckich elit. I my musimy tę sprawę podjąć i walczyć o to twardo, choć będzie to na pewno trudna walka, choćby dlatego, żeby świadomość Niemców zmienić – i my ją zmienimy” – zadeklarował prezes PiS

„Trzeba tę sprawę traktować jako kwestię materialną, ale także kwestię naszej godności i naszego usytuowania wśród narodów europejskich. Bo chodzenie na czworakach, które nam postkomunizm i jego zwolennicy dawni i obecni proponowali i proponują w dalszym ciągu, to jest rozwiązanie najgorsze z możliwych: i poniżające i nieefektywne – i to nieefektywne jako naród, ale także jako poszczególnych Polaków” – uściślił.

„Sytuacja Polaka wyjeżdżającego za granicę – wszystko jedno, czy na krótko w celach turystycznych, czy na długo, aby pracować czy się uczyć - będzie zupełnie inna, jeżeli zdołamy ten stan, który został stworzony w ciągu ostatnich wielu dziesięcioleci (…) zmienić – i to jest jedno z naszych wielkich zadań” – skonkludował Jarosław Kaczyński.

Prezes Kaczyński: po wyborach musimy przygotować nowy program mieszkaniowy

Jarosław Kaczyński był pytany m.in. o wpływ ograniczonej dostępności mieszkań na problemy demograficzne Polski. W jego opinii przygotowane przez rząd programy wsparcia budowy tanich mieszkań nie spełniły pokładanych w nich nadziei. „Program +Mieszkanie Plus+ zakładał budowę znacznie większej liczby mieszkań. W tej chwili jest to zaledwie 40 tysięcy mieszkań, włącznie z tymi, które są obecnie w budowie. Oddano do użytku mniej niż 20 tysięcy” – podkreślił.

Prezes PiS zwrócił uwagę na trudności w dostępności gruntów pod budowę tanich mieszkań. „Ten proces idzie jak po grudzie. Stykamy się z interesami deweloperskimi i grup korporacyjnych, które nie chcą sprzedać swojej własności” – dodał. Jarosław Kaczyński podkreślił, że po wyborach „podejmiemy tę sprawę po raz kolejny w formule, która tym razem przyniesie sukces”. Jego zdaniem tereny pod budowę mieszkań powinny być pozyskiwane z zasobów wojska lub kolei.

Jak podkreślił Kaczyński dostępność mieszkań ograniczały także wysokie marże deweloperów, a to sprawia, że w tym roku oddanych zostanie 270 tysięcy mieszkań, a to jak zauważył mniej niż w okresie rządów Edwarda Gierka, gdy powstawało niemal 300 tysięcy mieszkań rocznie. „Dziś trudno naruszyć interesy deweloperów” – zauważył.

"Samorządy coraz chętniej zgłaszają się do uczestnictwa w dystrybucji węgla"

Kaczyńskiego pytano na spotkaniu w Myszkowie o dystrybucję węgla i udział samorządów i samorządowców tym procesie; dopytywano, czy nie warto było by włączyć do procesu dystrybucji węgla prywatnych przedsiębiorców i prywatne składy węglowe.

"My widzimy w tej chwili taki proces, że samorządy widząc, że sobie same bardzo zaszkodzą, jeżeli nie będą w tym uczestniczyły, coraz chętniej się zgłaszają do tego uczestnictwa. Natomiast jeżeli chodzi o składy węglowe, to ja w żaden sposób nie chcę mówić, że to dotyczy wszystkich właścicieli tych składów, ale oni nie wyrażali zainteresowania w tym, by uczestniczyć w procesie obniżania ceny węgla" - powiedział Kaczyński.

"Bo proszę pamiętać, że tu chodzi o dostarczenie, ale także o to, by ten węgiel był w istocie mniej więcej dla obywatela, który kupuje do trzech ton węgla w tej cenie, która była w zeszłym roku, bo on płaci około 2 tys., tysiąc dostaje, czyli zostaje tysiąc. To jest troszeczkę więcej niż było w tym roku, ale jeżeli uwzględnić inflację, to jest mniej więcej tyle samo" - dodał.

Kaczyński podkreślił, że "jeśli właściciele składów węglowych byli tu gotowi zmienić zdanie, to oczywiście mogą współpracując z samorządami, a tam gdzie to jest niemożliwe to bezpośrednio też się do tego zgłaszać". Dodał, "że do tej pory takiego zainteresowania nie było". "I dlatego zdecydowaliśmy się na samorządy, które (...) są w polskiej konstrukcji ustrojowej częścią aparatu państwowego. W Polsce nie ma takiego podziału jak istnieje w wielu państwach, że samorząd jest organizacją społeczną, że to nie jest organizacja państwowa, to jest taka organizacja społeczna o charakterze terytorialnym" - mówił.

Jak dodał, "w Polsce przyjęto koncepcję państwową samorządu". "Władza państwowa składa się z władzy rządowej i samorządowej i to jest wyraźnie napisane w konstytucji. Czyli krótko mówiąc samorząd ma obowiązek wykonywać tego rodzaju przedsięwzięcia. Zresztą to w jego zadaniach także jest. Krótko mówiąc, ten opór jest nie tylko antyspołeczny, ale jest też bezprawny" - ocenił.

W piątek wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin poinformował, że Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy, który określa cenę sprzedaży węgla dla samorządów na maksymalnym poziomie 1500 zł. Zapewnił, że węgiel dla odbiorcy końcowego będzie znacznie tańszy. Samorządy, które kupiły wcześniej węgiel po wyższej cenie, mają dostać faktury korygujące.

Wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker poinformował natomiast w sobotę w RMF FM, że to rozwiązanie dotyczące dystrybucji węgla przez samorządy nie jest pierwsze. Przyznał, że wcześniejsze rozwiązania były przyjmowane m.in. w maju i w wakacje, ale nie spełniły oczekiwań. Na uwagę, że zdaniem samorządów rząd przerzuca odpowiedzialność za dystrybucję węgla, co nie należy do ich kompetencji, wiceszef MSWiA stwierdził, że to nieprawda. Według niego po spotkaniach, które odbyły się w ubiegłym tygodniu, nawet sceptyczni do tej pory samorządowcy obecnie pozytywnie opiniują projekt.

Premier Mateusz Morawiecki przedstawiając założenia projektu ustawy mówił w czwartek, że węgiel dystrybuowany przez samorządy będzie mógł być sprzedawany w cenie do 2 tys. zł za tonę. Ponadto, projekt ma wprowadzać gwarantowaną cenę nabycia węgla przez gminy na poziomie maksymalnie 1,5 tys. zł za tonę.

Szef rządu stwierdził, że ustawa da samorządom pełną elastyczność w kwestii dystrybucji węgla, gminy będą mogły to robić samodzielnie, działać w porozumieniu z innymi gminami, a dystrybucję węgla będzie można zorganizować przez spółkę komunalną lub skład węgla, z którym gmina podpisze umowę, a także przez grupy producenckie rolników, którzy posiadają wagi. Premier dodał, że do węgla państwo będzie dopłacać.

Jarosław Kaczyński: przydałaby nam się broń nuklearna, ale to w tej chwili niemożliwe

Kaczyński odniósł się m.in. do pytań o budowę nad Polską tarczy antyrakietowej, o którą zabiegał jeszcze prezydent Lech Kaczyński oraz o różnice między doktryną wojskową Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej.

Jak pokreślił prezes PiS, tarcza amerykańska, o którą chodziło w inicjatywie jego brata, już powstaje - jest budowana w Redzikowie. „Amerykanie to podtrzymują i ta baza będzie. Ale to jest baza rakiet, które są przeznaczone do zwalczania rakiet międzykontynentalnych, tych strategicznych, które oczywiście Rosjanie mają i to w bardzo znaczącej ilości" - powiedział.

„Jaki jest ich stan, tego nie wiemy, bo jaki jest stan wojsk lądowych - no to już wiemy, ale co do tego (stanu rosyjskich rakiet strategicznych) nie mamy pełnej orientacji. I ta baza oczywiście będzie nam tu bardzo pomagała. Natomiast w tej chwili budujemy, nawet w ostatnich dniach to pokazywała telewizja, inną tarczę, która jest przeznaczana do zwalczania pocisków średniego i krótkiego zasięgu" - przypomniał Kaczyński.

Jak uściślił, chodzi o wyrzutnie pocisków Patriot, których pierwszy dywizjon z 16 wyrzutniami zaczął już powstawać. „One mają duże pole rażenia, bo to jest 100 km - Pxr2, czyli przeszło 30 tys. km kw. obejmuje taka jedna wyrzutnia. To jest za mało, bo rakiet może być więcej, a taka wyrzutnia ma ich cztery: to będzie rozbudowywane, zamówione są także kolejne dywizjony" - dodał.

„Jest także budowana inna tarcza, przeznaczona do pocisków jeszcze mniejszego zasięgu, oparta o rakiety produkcji angielskiej. I jest ta trzecia, w trakcie organizacji, oparta o ręczne rakiety, czyli Pioruny, ale być może w wersji sięgającej nie 5 km wzwyż, lecz 12 km, bo takie możliwości też istnieją, we współpracy z Ukraińcami" - zasygnalizował.

„Jak będą te trzy warstwy, plus jeszcze te amerykańskie rakiety, to można powiedzieć, że Polska będzie już bardzo poważnie zabezpieczona" - ocenił prezes PiS. „Jest jeszcze problem rakiet hipersonicznych, tych bardzo szybkich; Rosjanie te rakiety mają, ale w jakim stopniu, to tego nie wiemy" - zastrzegł. „Na te rakiety też będzie niedługo odpowiedź" - uznał.

„A różnica między doktrynami naszą i peowską jest taka, że my chcemy mieć silną armię we wszystkich aspektach, poza tym, że nie planujemy tego, żeby mieć broń nuklearną, bo to jest w tej chwili niemożliwe, chociażby nam się przydała" - zasygnalizował Jarosław Kaczyński.

„A doktryna tej drugiej strony, jeśli wziąć pod uwagę praktykę, polegała na jednym: na rozbrajaniu się i trzymaniu wojsk na zachodniej granicy, czyli one mogłyby wtedy w zasadzie służyć obronie Niemiec. (…) Jeżeli ktoś koncentruje w sytuacji zagrożenia wojska na zachodzie - to wiadomo" - dodał prezes Prawa i Sprawiedliwości.

Prezes PiS: jesteśmy przekonani, że elementem zmiany w UE, będzie nasze trzecie zwycięstwo

Jarosław Kaczyński wskazał, że w Unii Europejskiej dominuje lewica. "Więcej, tam dominuje lewactwo" - stwierdził. "I jest dzisiaj nadzieja. Włochy, Szwecja dają taką nadzieję, że to się zaczyna zmieniać. To nie będzie proces szybki, i to nie będzie proces łatwy, ale my jesteśmy głęboko przekonani, że to się zmieni. Ale też jesteśmy przekonani, wierzymy w to, że elementem tej zmiany, będzie nasze trzecie zwycięstwo wyborcze" - powiedział prezes PIS.

"To zwycięstwo będzie częścią procesu europejskiego, który się już zaczął i miejmy nadzieję, że będzie się rozwijał, i będzie tak - mam przynajmniej taką nadzieję - częścią procesu, który będzie prowadził do głębokiej reformy Unii Europejskiej, a także do tego, że zacznie się cofać ideologiczne szaleństwo. Ideologiczne szaleństwo, które też jest nam narzucane. To szaleństwo odnoszące się do obyczajów, obnoszące się do relacji między kobietami a mężczyznami, a dokładnie do twierdzenia, że tak na prawdę nie ma ani kobiet, ani mężczyzn" - mówił Kaczyński.

Wskazał, że tych objawów szaleństwa jest dużo więcej. "My chcemy, żeby to się zaczęło cofać. I nie chcemy, żeby to zaczęło panować w Polsce, bo to na Zachodzie panuje już nie tylko poprzez to, co socjologowie nazywają sankcją rozproszoną, czyli nie jakieś karty penalne wymierzane przez sądy, tylko kary wymierzane przez środowiska, różnego rodzaju ostracyzmy środowiskowe, jakieś atakowanie ludzi, tylko przez metody czysto administracyjne, państwowe, sądowe. Ludzie są karani nawet za to wyrokami skazującymi na więzienie za to, że stwierdzają, że z pary dwóch mężczyzn nie może być dzieci" - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości. "Tak proszę państwa, są takie przypadki" - zaznaczył.

Jak mówił, powołując się na przykład z Wielkiej Brytanii, gdy powie się, że "nie jest pewne czy dzieci wychowywane w parach jednopłciowych mają równie dobre warunki, jak w normalnej rodzinie", następnego dnia mieć wezwanie na policję, bo to jest +mowa nienawiści+. Tu jest pewna rzecz, bardzo charakterystyczna: liczą się interesy ludzi, których dotknęła pewna odmienność - i oczywiście, nikt ich nie chce prześladować z tego powodu, a już na pewno w Polsce, gdzie takiej tradycji nie ma - ale całkowicie nie liczą się interesy dzieci. Dzieci są tu traktowane tak - przy całym moim szacunku i miłości do zwierząt - jak na przykład koty, czy psy, które służą ludziom i dobrzy ludzie je lubią, czy nawet kochają, ale jednak jest to coś zupełnie innego niż wychowywane dzieci. I te interesy dzieci nie są tutaj w ogóle brane pod uwagę" - stwierdził.

"Pamiętajcie państwo, jeżeli my te wybory przegramy, to nie tylko będzie ta aborcja na życzenie do 12. tygodnia - chociaż to jest całkowicie sprzeczne z naszą konstytucją - ale będzie i to, bo to jest zawsze tak, że to idzie krok po kroku, krok po kroku, i wszędzie tak samo. Wszędzie ku coraz większemu szaleństwu, wszędzie ku temu, co jest charakterystyczne dla każdej rewolucji, tzn. nieustanna radykalizacja. Także w Polsce już w pewnych małych, na szczęście, na razie środowiskach to mamy" - zauważył Kaczyński.

"Trzeba to powstrzymać, a żeby to powstrzymać trzeba wygrać te wybory" - podkreślił. Wskazał, że zwycięstwo obozu prawicowego, patriotycznego "może nastąpić wtedy, jeżeli podejmiemy wielki wysiłek przekonywania ludzi, często własnych rodzin, bo przecież dzisiaj podziały polityczne przebiegają także przez rodziny, i wysiłek - tutaj zwracam się do członków partii, których pewnie wielu jest na tej sali - odnoszący się do aktywizacji naszej partii, do organizowania tego wszystkiego, co będzie częścią naszej wielkiej kampanii, która, można już powiedzieć, w jakiejś mierze już trwa".

Wskazał też na wysiłek zmierzający do tego, by stworzyć korpus ochrony wyborów. "Pamiętajcie państwo, że zapowiedzi drugiej strony, ta niebywała agresywność Tuska, pokazuje, że jeżeli druga strona będzie obawiała się przegranej, będzie uważała, że sondaże pokazują przynajmniej możliwość naszego zwycięstwa, to różne rzeczy są możliwe i w lokalach wyborczych i w przy liczeniu głosów, a także wokół lokali wyborczych. Chodzi o różnego rodzaju awantury, o to, żeby stworzyć wrażenie, że wybory nie zostały przeprowadzone w sposób prawidłowy, żeby później krzyczeć w Unii Europejskiej, że to nie były dobrze przeprowadzone wybory" - mówił prezes PiS.

"Musimy się temu przeciwstawić, musimy dokonać pewnych zmian w prawie, po to, żeby liczenie głosów było bardziej transparentne niż w tej chwili - to wszystkim uczciwym służy, niezależnie od tego, jakie siły polityczne reprezentują - ale musimy też mieć co najmniej 60-70 tys. osób zaangażowanych w to, żeby ten korpus tworzyć" - powiedział Kaczyński. "Trzeba już dzisiaj szukać osób, które będą gotowe poświęcić te 24 godziny swojego życia, bo tyle to pewnie będzie trwało, żeby być w lokalu wyborczym, uczestniczyć w tej części, kiedy obywatele głosują i w tej części, kiedy liczy się głosy i wszystkiego pilnować, by ta obecność była uzupełniona przez istnienie biur okręgowych, gdzie będzie można zgłosić wszelkiego rodzaju zastrzeżenia, obawy, czy opisać jakieś niewłaściwe zdarzenia w czasie wyborów. Te biura z kolei będą mogły kontaktować się z biurem centralnym a wiadomość będzie od razu przekazywana zarówno do mediów, jak i do Państwowej Komisji Wyborczej" - poinformował.

"Taki system tym razem musimy stworzyć. Mówię +tym razem+, bo już dwa razy planowaliśmy go stworzyć i dwa razy się niestety nie udało. Tym razem to jest absolutnie konieczne" - podkreślił. Zaapelował do działaczy PiS oraz do wszystkich sympatyków, żeby byli gotowi w tym uczestniczyć. "Powtarzam, to nie chodzi by tam przyjść na parę godzin (...), ale wiedzieć, ze 24 godziny z życia się wyjęło. Ale 24 godziny, to naprawdę nie jest dużo w życiu człowieka. Warto dla tego wielkiego celu" - zaznaczył Kaczyński.

Dodał że "przeciwnicy, niezależnie od tego, co powiadają, są po prostu zwolennikami zaostrzonej formy, bardziej opresyjnej, represyjnej, niż tak, która była przedtem, formy postkomunizmu". "Wolność cofa się już dzisiaj w Polsce od wielu lat. Wolność cofa się też i na zachodzie Europy, w nieco innych wymiarach także w Stanach Zjednoczonych. My musimy obronić niepodległość. Musimy obronić wolność. Musimy obronić tę politykę, która prowadzi do rzeczywistego rozwoju Polski i rozwoju w interesie wszystkich. I mam nadzieje, ze do tego doprowadzimy" - podkreślił Jarosław Kaczyński. (PAP)

Autorzy: Aneta Oksiuta, Mateusz Babak, Janusz Majewski, Karolina Kropiwiec, Michał Szukała, Wiktoria Nicałek, Danuta Starzyńska-Rosiecka

kw/ mj/