Wyrok jest prawomocny. Sąd odwoławczy jedynie częściowo (właśnie co do zadośćuczynienia) uwzględnił apelację pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej, ale oddalił apelacje prokuratury i obrony.
Napaść miała miejsce w maju 2021 roku w ostrołęckiej noclegowni dla bezdomnych, motywu jednoznacznie nie udało się ustalić. Miejscowa prokuratura zarzuciła jednemu z przebywających w noclegowni mężczyzn, że - działając z zamiarem bezpośrednim - usiłował dokonać zabójstwa. Według aktu oskarżenia, najpierw groził on pracownicy noclegowni, a potem oblał jej odzież rozpuszczalnikiem z butelki, z zamiarem podpalenia.
Kobieta zdołała uciec z pokoju, a gdy zaczęła krzyczeć, interweniowali mieszkańcy noclegowni i inni pracownicy. Mężczyzna był nietrzeźwy, uciekł ale szybko został zatrzymany przez policję. Do usiłowania zabójstwa nie przyznał się, mówił że nie miał takiego zamiaru, a chciał kobietę jedynie nastraszyć. Po postawieniu zarzutów, trafił do aresztu.
Sąd Okręgowy w Ostrołęce skazał go na osiem miesięcy więzienia uznając, że nie było usiłowania zabójstwa, a doszło do przestępstwa gróźb karalnych pozbawienia życia, a groźby wzbudziły w zaatakowanej pracownicy noclegowni uzasadnioną obawę, że będą spełnione.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał tę kwalifikację prawną za właściwą i w poniedziałek karę utrzymał. Wyrok pierwszej instancji zmienił jedynie w tym zakresie, że przyznał 4 tys. zł zadośćuczynienia poszkodowanej kobiecie, zamiast 300 zł nawiązki.
"Z zeznań samej oskarżycielki posiłkowej wynika, że było to dla niej przeżycie wyjątkowo traumatyczne do tego stopnia, że po tym zdarzeniu korzystała chociażby z pomocy psychologa" - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Leszek Kulik.
Kluczowa w sprawie była kwestia zamiaru sprawcy. Sądy przyjęły - odmiennie, niż prokuratura - że nie było zamiaru zabójstwa, a mężczyźnie chodziło o zastraszenie pracownicy noclegowni i wzbudzenie w niej lęku "poprzez wypowiadane groźby, dla urealnienia których posłużył się butelką z płynem łatwopalnym".
Sędzia Kulik zwracał uwagę, że sprawca nie próbował podpalić substancji, nie miał zapałek, nie wyjął z kieszeni zapalniczki, choć miał ją przy sobie. Taką wersję sąd przyjął wobec faktu, że nie było jednoznacznych dowodów przeciwnych, wątpliwości rozstrzygając na korzyść oskarżonego. Oparł się też na zeznaniach świadków i wyjaśnieniach samego sprawcy. A ten konsekwentnie twierdził, że nie miał żadnego konfliktu z pracownicą noclegowni i chciał ją jedynie zastraszyć.
Świadkowie zeznali, że napastnik był wcześniej postrzegany jako osoba nadużywająca alkoholu, ale spokojna, nie przejawiająca agresji. Z zebranych w sprawie dowodów wynikało, że co prawda w przeszłości kierował on groźby wobec pracowników noclegowni, ale były one traktowane jedynie jako "pijacki bełkot".
Odnosząc się do apelacji obrońcy, sędzia Kulik zwracał uwagę, że ośmiu miesięcy więzienia nie można w tej sprawie uznać za karę rażąco surową.
autor: Robert Fiłończuk
mar/