Wspólnik Falenty w 2021 r. mówił, że ma "realne obawy" o swoje życie i zdrowie

2022-10-19 20:34 aktualizacja: 2022-10-20, 09:50
Akta sprawy. Fot. PAP/Jacek Turczyk
Akta sprawy. Fot. PAP/Jacek Turczyk
Wspólnik Marka Falenty, Marcin W. w jednym z protokołów opublikowanych w środę, mówił, że ma "realne obawy" o swoje życie i zdrowie. Twierdził też, że kontaktował się z Rosjanami ws. nagrań "różnych ważnych osób", a do przekazania nagrań Rosjanom miało dojść w Kemerowie w 2014 r.

Prokuratura Krajowa upubliczniła w środę wieczorem na swojej stronie pięć protokołów dotyczących zeznań wspólnika biznesowego skazanego za podsłuchy najważniejszych osób w państwie Marka Falenty - Marcina W. Ujawnienie tych materiałów zapowiadał we wtorek prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

Ujawnienie ma związek z m.in. z publikacją "Newsweeka". Według tygodnika Marcin W. zeznał w śledztwie dotyczącym spółki, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.

Wątków, o których pisał tygodnik, dotyczy ostatni chronologicznie z upublicznionych przez prokuraturę protokołów - protokół z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku z 11 czerwca 2021 r. W. był wówczas przesłuchiwany w charakterze podejrzanego.

Marcin W. - jak wtedy mówił - składał zeznania w związku z poczuciem zagrożenia dla siebie i swojej rodziny ze strony Rosjan.

"Są to realne obawy o moje życie i zdrowie, jak i moich najbliższych z uwagi na konkretne zdarzenia, które chcę przedstawić poniżej" - zapisano w protokole słowa W.

Marcin W.: F. mnie poprosił, abym skontaktował się z Rosjanami, czy oni są zainteresowani nagraniami różnych ważnych osób

Jak zeznawał W. zagrożenie odczuł np. po wyjściu z więzienia w 2016 r., kiedy skontaktowali się z nim przedstawicie rosyjskiej firmy, z którą on i Falenta robił interesy. "Tego Rosjanina powiązanego ze służbami poznałem po raz pierwszy, kiedy byłem z M.F. w Kemerowie w 2014 r., gdzie było wtedy przedłożone podrobione postanowienie prokuratorskie. M.F. leciał ze mną do Kemerowa w kwestiach dotyczących obrotu węglem, tj. tych, o których już wyjaśniałem w tej sprawie oraz, jak to nazwał w rozmowie ze mną, 'prezentem', tj. nagraniami polskich polityków dla Rosjan" - czytamy w protokołach.

"F. mnie poprosił, abym skontaktował się z Rosjanami, czy oni są zainteresowani nagraniami różnych ważnych osób i ja zadzwoniłem bezpośrednio do Prokudina szefa K. Rosja, który po jednym albo dwóch zdaniach powiedział mi, że są bardzo zainteresowani" - zeznał W.

"Oprócz spraw węglowych na spotkaniu w Kemerowie umówiliśmy się na spotkanie towarzyskie w klubie strzeleckim w Kemerowie, gdzie była zorganizowana kolacja i później impreza przeniosła się do sauny i trwała z udziałem prostytutek. W pewnym momencie Prokudin poprosił M. F., aby wyszli z przedstawicielem służb na zewnątrz. Nie było ich około godziny, gdzie poszli, nie wiem. M.F. w hotelu powiedział mi, że dogadał się z Ruskimi, jak go spytałem, za ile i co im sprzedał, powiedział, że sprzedał im wszystko, a za ile, to mi nie powie" - relacjonował Marcin W. Jak wyjaśnił, to właśnie wtedy pierwszy raz spotkał tego Rosjanina powiązanego ze służbami, z którym miał kontakt po wyjściu z więzienia w 2016 r.

W. opisywał, że ten Rosjanin starał się skłonić go do zaprzestania składania zeznań przeciwko Markowi Falencie. "Podczas tego spotkania w restauracji u S. w Bydgoszczy w 2016 r. ten Rosjanin od służb powiedział mi, żebym przestał zeznawać przeciwko F., bo oni potrzebują go na wolności, żeby ich spłacił. (...) Kolejne spotkanie było około roku później w Warszawie w hotelu, w którym w 2014 r. odbywał się bal mistrzów sportu. W tym hotelu spotkali się znowu ze mną tłumacz, ten sam Rosjanin ze służb oraz prezes albo wiceprezes K. Rosja. Rozmowa już była trudniejsza i przypomniano mi że mam dzieci. Rosjanie stwierdzili, że są w sporze z F., ale oni sami rozegrają ten spór, a ja mam przestać zeznawać na niego" - mówił W.

Marcin W.: dostałem informację, że jeśli cokolwiek przeciwko F. zrobię to zatłuką mi dzieci. Taki był przekaz Rosjan

W. mówił też o trzecim spotkaniu z Rosjaninem w Bydgoszczy na początku 2019 r. "Podczas tego spotkania dostałem informację, jeśli cokolwiek przeciwko F. zrobię to zatłuką mi dzieci. Taki był przekaz Rosjan. Ja odebrałem te groźby jako zupełnie realne. Słyszałem wielokrotnie, że Prokudin jest bezwzględny i nie odpuszcza. Przysyłają Czeczenów i zabijają i zaraz wyjeżdżają" - zeznawał.

"Po tym ostatnim spotkaniu z Rosjanami pod koniec 2019 r. przeprowadził ze mną rozmowę P.H. mój obrońca w składach węgla, który poinformował mnie, że na pewnej płaszczyźnie F. porozumiał się z Rosjanami albo zacznę wycofywać część zeznań przeciwko niemu albo stanie się tak, jak mówili mi Rosjanie w czasie naszego ostatniego spotkania. H. nie wiedział, co konkretnie mówili mi Rosjanie" - mówił ponadto W.

Marcin W. pytany przez prokuratora zeznawał ponadto, że "z reguły to F. był winny ludziom pieniądze, w tym Rosjanom. Jedyna rzecz, za którą miał on dostać pieniądze to były te nagrania, które przekazał im w Kemerowie".

"Po tym spotkaniu, może miesiąc lub dwa później F. bezproblemowo przelał kwotę kilku milionów zł, możliwe że nawet 3 000 000 zł, na konto Składów albo M., które potrzebowałem na pensje dla pracowników tytułem pożyczki. Z tego co pamiętam spisaliśmy nawet umowę. To była pierwsza taka sytuacja, kiedy F. bezproblemowo przekazał mi taką dużą kwotę pieniędzy. F. nie mówił mi skąd ma te pieniądze jak również go o to nie pytałem" - dodał W. (PAP)

Autorzy: Marcin Jabłoński, Mateusz Mikowski

dsk/