Włodzimierz Olewnik: jak Krzysio był uprowadzony, wymówiono mi kredyt, żeby zakład upadł

2022-10-20 07:56 aktualizacja: 2022-10-20, 15:49
Włodzimierz Olewnik, fot. PAP/Piotr Wittman
Włodzimierz Olewnik, fot. PAP/Piotr Wittman
Jak Krzysio był uprowadzony, to od razu wymówiono mi kredyt, żeby zakład upadł i żeby można było przejąć go za parę groszy - powiedział PAP Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego w 2001 r. i zabitego w 2003 r. Krzysztofa. W sprawie tej przed Sądem Okręgowym w Płocku toczy się od marca proces.

Aktem oskarżenia, który trafił do płockiego Sądu Okręgowego z krakowskiego oddziału Prokuratury Krajowej pod koniec czerwca 2021 r., objęto pięć osób, w tym Jacka K., bliskiego znajomego i wspólnika Krzysztofa Olewnika. Proces planowany jest do grudnia 2023 r. Akta sprawy wraz z załącznikami liczą ponad 400 tomów.

Jacek K. był na przyjęciu w domu Krzysztofa Olewnika przed uprowadzeniem. Zjawił się też pierwszy na miejscu po porwaniu i powiadomił o tym telefonicznie ojca Krzysztofa - Włodzimierza Olewnika, przedsiębiorcę branży mięsnej z Drobina pod Płockiem. Jacek K. i Krzysztof Olewnik byli wspólnikami w firmie KrupStal.

Włodzimierz Olewnik: dla mnie dowody są jasne i dobitne

„Nie wiem, jak to będzie? Czy Jacek. K. zostanie skazany? Dla mnie dowody są jasne i dobitne” - powiedział PAP Włodzimierz Olewnik. Przyznał jednocześnie, że mimo upływu już wielu lat od tragicznych wydarzeń, które doprowadziły do śmierci jego syna, czas nie zagoił ran. „Byłem bardzo mocno zżyty z synem i on ze mną” - podkreślił.

Włodzimierz Olewnik zwrócił uwagę, iż ważne byłoby ustalenie powodów, dla których uprowadzono jego syna. Jak zaznaczył, on sam domyśla się, co mogło do tego doprowadzić. „Tyle lat minęło i jaki był powód, co było przyczyną? Uważam, że były dwa powody: stal i to, że nie poddałem się być słupem” - stwierdził.

Jak wspomniał Włodzimierz Olewnik, kiedy jego syn został wspólnikiem Jacka K., chciał, aby specjalny program komputerowy gwarantował transparentność transakcji. „Tym nadepnąłem komuś na odcisk” - powiedział.

I dodał: „jak Krzysio był uprowadzony, to od razu wymówiono mi kredyt, żeby zakład upadł i żeby można go było przejąć za parę groszy”. Ocenił przy tym, że w tym przypadku ktoś popełnił błąd, bo zabezpieczeniem kredytu nie był zakład, a lokaty.

„Nadal ta ława oskarżonych jest za krótka, nie ma decydentów”

Gdy w marcu ruszał proces przed płockim Sądem Okręgowym Włodzimierz Olewnik podkreślał, że wśród oskarżonych brakuje osób, które zdecydowały o porwaniu. „Nadal ta ława oskarżonych jest za krótka. Nie ma decydentów” - mówił wtedy PAP Włodzimierz Olewnik. W procesie występuje on jako oskarżyciel posiłkowy.

W akcie oskarżenia krakowski oddział Prokuratury Krajowej zarzucił Jackowi K. udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz udział we wzięciu przy użyciu przemocy, Krzysztofa Olewnika jako zakładnika, przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro. Okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie został on pozbawiony życia.

Podczas pierwszej rozprawy Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów. Zarzuty określił, jako absurdalne. „Krzysztof Olewnik był moim przyjacielem. Kochałem go, jak brata. Robiłem wszystko, żeby go uwolnić” - powiedział przed sądem.

Podobne zarzuty, jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D., ps. Gienek. Aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K., byłego samorządowca z Sierpca, któremu zarzucono m.in. wykorzystanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika, czyli ojca uprowadzonego, i przekazywanie mu nieprawdziwych informacji oraz wyłudzenie 160 tys. zł.

Zarzuty doprowadzenia Włodzimierza Olewnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono też dwóm innym oskarżonym, w tym Andrzejowi Ł. - chodzi m.in. o ponad 120 tys. zł i nieprawdziwe zapewnienie o możliwości doprowadzenia do uwolnienia porwanego oraz Mikołajowi B. - chodzi m.in. o przekazanie 13 tys. zł i wprowadzenie w błąd, co do możliwości zidentyfikowania miejsc logowań telefonu używanego przez sprawców uprowadzenia.

Na pierwszej rozprawie przed płockim Sądem Okręgowym nie stawił się, jako jedyny z pięciu oskarżonych, Mikołaj B. Według ówczesnych ustaleń, w 2020 r. wyjechał z Polski się do Wlk. Brytanii. Z nieoficjalnych informacji wynika, iż aktualnie miejscem jego pobytu może być też Afryka. Sąd, mimo nieobecności Mikołaja B., zdecydował o rozpoczęciu procesu. Jednocześnie wyłączył wątek obejmujący zarzuty wobec niego do odrębnego postępowania. Mikołaj B., jako oskarżony, będzie poszukiwany celem tymczasowego aresztowania i doprowadzenia do sądu.

Zabójstwo Krzysztofa Olewnika

Do porwania 25-letniego wówczas Krzysztofa Olewnika, syna Włodzimierza, przedsiębiorcy z Drobina pod Płockiem, doszło w nocy z 26 na 27 październiku 2001 r. Po tym, jak został uprowadzony z własnego domu, sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, został zamordowany miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie) - zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 r.

Pierwszy proces w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, oparty na akcie oskarżenia Prokuratury Okręgowej z Olsztyna, toczył się od października 2007 do marca 2008 r., także przed Sądem Okręgowym w Płocku. Na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób. Sąd skazał wówczas dwóch zabójców Krzysztofa Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywocia, ośmiu innych oskarżonych na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności, a jednego z oskarżonych uniewinnił.

Trzech sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika popełniło samobójstwa w zakładach karnych w Olsztynie i w Płocku: szef grupy Wojciech Franiewski jeszcze przed procesem - w 2007 r., a po ogłoszeniu wyroku - Kościuk w 2008 r. i Pazik w 2009 r. (PAP)

mj/