Orionidy to jeden z rojów meteorów, które promieniują na naszym niebie. W przeciwieństwie do ich słynnych kuzynów Perseidów, których „deszcz” możemy obserwować w lecie, Orionidy pojawiają się na niebie na jesieni. „Promieniują od początku października do pierwszych dni listopada, ze spodziewanym maksimum w okolicy 21 października” – wyjaśnia Rudź.
Roje meteorów to najczęściej pozostałości po okrążających Słońce kometach. „Niektóre komety odwiedzają okolice Słońca tylko raz. Jednak z reguły roje meteorów, które obserwujemy są połączone z kometami okresowymi, czyli takimi, które wielokrotnie odwiedzają rejony przysłoneczne” – tłumaczy ekspert.
Rudź wyjaśnia, że kiedy kometa zbliża się do Słońca, z jej ciała odrywają się fragmenty skał, pyłu i gazu. „Cała ta materia odkłada się wzdłuż jej orbity. Czasami zdarza się, że Ziemia podczas swojego ruchu orbitalnego wokół Słońca przecina pozostałości po komecie” – wyjaśnia. W przypadku Orionidów jest to słynna kometa Halleya, która ostatnio była widoczna w 1986 r. „Okres obiegu tej komety to około 76 lat, więc musimy jeszcze chwilę na nią zaczekać” – dodaje ekspert.
Meteory wpadają w ziemską atmosferę z prędkością około 60 km na sekundę
Co roku jednak Ziemia przecina orbitę komety Halleya, a wraz z nią pozostałe po niej: pył, kawałki skał i drobinki materii, które tworzą kometarne jądro.
„W związku z tym, że zarówno drobinki na orbicie kometarnej, jak i Ziemia poruszają się bardzo szybko, to kiedy tego rodzaju obiekt wejdzie z ogromną prędkością w ziemską atmosferę, rozgrzewa się i zwyczajnie spala. Obserwując zjawisko z powierzchni ziemi, zobaczymy coś co powszechnie znane jest jako spadająca gwiazda. Oczywiście, żadna gwiazda na nas nie spada. W rzeczywistości obserwujemy ostatnie chwile drobinki kosmicznej materii, która po spaleniu zamienia się w pył” – tłumaczy Rudź.
Meteory wpadają w ziemską atmosferę z prędkością około 60 km na sekundę. Większość drobinek rozmiarem nie przekracza ziarenka grochu, ale zdarza się, że od komety odrywają się też większe fragmenty. „Są to tzw. bolidy, czyli mające nawet kilka metrów średnicy odłamki skał” – wyjaśnia ekspert. Rudź dodaje, że kiedy pojawiają się na niebie smuga światła, która im towarzyszy jest niezwykle jasna. „Czasem nawet dają efekty dźwiękowe, a nielicznym szczęściarzom udaje się zobaczyć moment rozpadu meteoru na żywo” – tłumaczy. Mimo ogromnej prędkości i temperatury przekraczającej kilka tysięcy stopni, ich fragmenty przedostają się przez ziemską atmosferę i spadają na Ziemię. „Nasza planeta składa się w znacznej mierze z wody, więc większość bolidów ląduje w oceanach” – dodaje Rudź.
Aktywność rojów to po prostu ilość występujących zjawisk na godzinę. „Rój Orionidów należy do tych aktywnych, w nadchodzący piątek możemy spodziewać się od 15 do 30 rozświetlających niebo meteorów w ciągu godziny. Natomiast, jak zaznacza ekspert, nie należy też nastawiać się na deszcz meteorów, ponieważ aktywność Orionidów jest znacznie niższa, niż wspomnianych wcześniej Perseidów.
Gdzie udać się, by obejrzeć Orionidy?
Obserwację należy prowadzić w warunkach zamiejskich. „Jeżeli mieszkamy w mieście, w którym widzimy tylko Księżyc i parę jaśniejszych planet, obserwacja Orionidów będzie utrudniona. Na najlepszą widoczność możemy liczyć wyjeżdżając za miasto, najlepiej na wieś, a w idealnej sytuacji w góry” – podkreśla ekspert.
Nazwa roju meteorów bierze się z pozornego miejsca, z którego promieniują, np. Leonidy z konstelacji Lwa, czy Taurydy z konstelacji Byka. Tak samo jest w przypadku Orionidów, które promieniują ze znajdującej się na południowym wschodzie konstelacji Oriona. „To bardzo charakterystyczny gwiazdozbiór, niektórzy porównują go do ogromnego pająka. Szczególnie charakterystycznym elementem są trzy gwiazdy tworzące Pas Oriona. W tradycji polskiej mówiono o nich Kosiarze, ponieważ przypominają trzy postacie z koszące łany zboża.
Autorka: Daria Al Shehabi-Krotoska