Kayah kończy 55 lat. Jako artystka nigdy nie boi się eksperymentowania i łączenia stylów muzycznych

2022-11-05 09:52 aktualizacja: 2022-11-06, 15:30
Kayah. PAP/Tomasz Wiktor
Kayah. PAP/Tomasz Wiktor
Miała w swoim życiorysie artystycznym tyle wielkich momentów, że niejeden artysta chciałby mieć z tego choćby małą część – mówi PAP dziennikarz muzyczny Marcin Cichoński, podsumowując ponad trzy dekady kariery Kayah. W sobotę wokalistka kończy 55 lat.

To był koszmar – mówiła w wywiadach artystka, wspominając sesje nagraniowe do płyty „Kayah i Begović” w 2019 r., czyli dwadzieścia lat od ukazania się albumu, który miał stać się fenomenem polskiej popkultury końca lat 90.

Gdy weszli do studia, była w ciąży i nie była w stanie odpowiednio pracować przeponą. Nagrania odłożyli na później. Ale i później nie było łatwiej. Wokalistka była tuż po porodzie, miała kłopoty ze zdrowiem. Serbski kompozytor, zgodnie z relacjami Kayah po latach, traktował ją z góry. To on w tym duecie miał być gwiazdą. W 1999 r. dobiegał pięćdziesiątki i cieszył się uznaniem jako twórca muzyki do takich filmów jak „Underground”, „Arizona Dream”, „Królowa Margot” i „Czas Cyganów”.

W byłej Jugosławii doskonale znano go jako założyciela i muzyka rockowej grupy "Bijelo Dugme". Za nagranie płyty z Kayah zażądał od wytwórni BMG Poland niemałej kwoty.

Dziś w świadomości polskich odbiorców są sobie równi. Oboje zapracowali na zbiorowe szaleństwo na punkcie folku, jakie zapanowało u nas w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych. Kiedy tańczymy na weselu, śpiewając „Prawy do lewego” lub czujemy znajomą nutę w cygańskiej piosence „Caje Sukarije” to dzięki niej. To Kayah wyzwoliła w Polakach słowiańskiego ducha – tanecznego, radosnego i melancholijnego zarazem. Jeśli przed 1999 r. ktoś o niej nie słyszał, u progu nowego stulecia musiał już znać przynamniej jeden z przebojów, które znalazły się na płycie „Kayah i Bregović”.

Artystka, która, obchodzi właśnie 55. urodziny, nie stała się jednak zakładniczką jednej płyty i jej wielkiego sukcesu. Obecnie bywa nazywana damą polskiej muzyki lub wprost – jedną z najbardziej wpływowych postaci polskiego show-biznesu.

Od jubileuszu dwudziestolecia sprzedanej w rekordowym nakładzie 700 tys. egzemplarzy płyty z nowymi wówczas aranżacjami i tekstami do kompozycji Gorana Bregovica, Kayah nie spoczywała na laurach. Założona przez nią i Tomika Grewińskiego firma fonograficzna Kayax w 2001 r. z małego biznesu w ciągu dwóch dekad zamieniła się w istotnego gracza na naszym rynku muzycznym i poważną konkurencję dla międzynarodowych gigantów-monopolistów. Pod szyldem Kayaxu swoje albumy wydawali tacy artyści jak Brodka, Zakopower, Urszula Dudziak, Maria Peszek, Krzysztof Zalewski i Andrzej Smolik.

Kayah, za pośrednictwem swojej wytwórni i na scenie, wspiera młodych artystów. W 2020 r. nagrała przeboje „Królestwo kobiet” z niespełna trzydziestoletnią Mery Spolsky i „Ramię w ramię” z nastoletnią zwyciężczynią konkursu Eurowizji dla dzieci Viki Gabor. W międzyczasie angażowała się w pomoc w zbiórce funduszy dla personelu medycznego pracującego z chorymi na COVID-19, stworzyła wspólne nagrania z Karoliną Cichą i Marią Sadowską. W ubiegłym roku współpracowała z Andrzejem Piasecznym, Krzysztofem Iwaneczką i Natalią Kukulską. Na mającej ukazać się 18 listopada płycie Michała Bajora „No, a Ja?” zapowiedziano już duet muzyka z autorką „Supermenki”.

Żeby jednak przyjrzeć się jej karierze, trzeba sięgnąć dalej niż do sukcesu albumu nagranego wspólnie z Goranem Bregovicem. Dziennikarz muzyczny Marcin Cichoński zaznacza, że fenomen Kayah na polskiej scenie trudno porównać z karierą kogokolwiek innego, nawet jeśli szukać wśród cenionych wokalistek jej pokolenia jak Katarzyna Nosowska czy Edyta Bartosiewicz. „Jej pojawienie się w Opolu w 1988 r. z piosenką Córeczko było wyjątkowym debiutem. To był szok, z jaką ekspresją można wyjść na scenę, z jakim talentem i z jaką skalą głosu” – mówi w rozmowie z PAP.

Kayah miała dwadzieścia dwa lata, gdy jej opolski występ stał się odnotowanym przez słuchaczy i dziennikarzy wydarzeniem. Jako 26-latka zajęła 2. miejsce w konkursie o Bursztynowego Słowika w Sopocie. Jej pierwsza płyta zatytułowana „Kayah” zawierała kompozycje Johna Portera i Neila Blacka, teksty napisał zaś Maciej Zembaty.

Artystka za swój „prawdziwy” debiut uznaje jednak wydaną w 1995 r. album „Kamień”. To na nim po raz pierwszy znalazły się utwory napisane i wyprodukowane przez Kayah. W jego nagraniu wzięli udział m.in. Jose Torres i Michał Urbaniak. Ale status złotej płyty przyniosła mu przede wszystkim piosenka „Fleciki” – teledysk do niej zdawał się widzom nowoczesny i dorastający zagranicznych do standardów wyśrubowanych przez MTV. Kayah też brzmiała jak na tamte czasy nowocześnie. Łączyła popularne gatunki muzyczne, które królowały za oceanem, a po które nie sięgali nasi rodzimi muzycy.

„Wszyscy w latach 90. zastanawiali się, jak na polską scenę przenieść inspiracja soulem czy R&B. A ona po prostu to zrobiła” – mówi Marcin Cichoński. „Pamiętam galę wręczenia Fryderyków w 1997 roku. Widziałem wtedy jej nieprawdopodobną radość i satysfakcję. A potem okazało się, że jej piosenki z pierwszych płyt - Kamień i Zebra przeszły do historii polskiego popu” – opowiada. „Kayah podnosiła polskie standardy. Jej przebojów nie tylko dobrze się słuchało. Fantastycznie oglądało się też jej teledyski, sięgało po wydania płyt z wyjątkową oprawą graficzną, wyjątkowymi okładkami” - dodaje.

Cichoński tłumaczy, że o sukcesie Kayah zadecydowały nie tylko umiejętności sceniczne i głos, ale też wyjątkowa intuicja. Z nowoczesnych inspiracji brzmieniowych, wkrótce przeszła na te folkowe. Jej muzyka do dziś pobrzmiewa dźwiękami muzyki etnicznej - bałkańskiej, góralskiej, orientalnej. Dziennikarz podkreśla, że Kayah od początku swojej kariery miała świadomość, gdzie zaczyna się jej rola sceniczna, a gdzie kończy, na jaką kartę postawić, a kiedy pozostać w cieniu. „Była bardzo konsekwentna w swoim przekazie feministycznym od utworu +Córeczko+ w 1988 r., poprzez Supermenkę, aż po ostatni przebój Ramię w ramię zaśpiewanym z Viki Gabor” – wyjaśnia.

„Trzeba wiedzieć, kiedy zamilknąć, a kiedy powrócić na parkiety. Kiedy wyjść na scenę, a kiedy poczekać z wydaniem płyty. To wyczucie albo się ma, albo nie, choćby się uczyło tego ze sztabem ludzi od marketingu. Kayah miała w swoim życiorysie artystycznym tyle wielkich momentów, że niejeden artysta chciałby mieć z tego choćby małą część” – podsumowuje Marcin Cichoński.(PAP)

Autorka: Malwina Wapińska

kgr/