Do zdarzenia doszło 1 sierpnia ub. roku w gminie Trzemeszno w Wielkopolsce. Na terenie gospodarstwa mieszkało trzech braci – Kazimierz i Andrzej, obaj kawalerowie – w jednym domu, zaś Zenon O. z żoną w drugim domu. Według ustaleń śledczych, między 68-letnim Kazimierzem a 59-letnim Zenonem doszło do sprzeczki. Kazimierz O. miał uderzyć swojego brata ostrzem siekiery w głowę. Poszkodowanego po reanimacji, w ciężkim stanie, zabrał do szpitala śmigłowiec LPR.
Kazimierz O. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów
Prokuratura oskarżyła Kazimierza O. o usiłowanie zabójstwa brata a także o kierowanie gróźb wobec bratanicy Beaty A. Proces mężczyzny ruszył w kwietniu tego roku. Kazimierz O. w sądzie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. W poprzednich wyjaśnieniach, odczytanych przez sąd, Kazimierz O. podkreślił, że od lat nie żyje w dobrych relacjach z bratem Zenonem i jego żoną.
"On wyszedł do mnie z siekierą"
Opisując przebieg zdarzenia, Kazimierz O. podkreślił, że poszedł do warsztatu, w którym był Zenon O. Oskarżony miał krzyknąć coś do brata, doszło do sprzeczki słownej. "On wyszedł do mnie z siekierą i tą siekierą machnął tak, że mnie zranił w lewe przedramię (…) ja się z tych nerwów cofnąłem do swojej drewutni, Zenek za mną nie szedł, on się cofnął do garażu, był mocno pijany. Ja z drewutni zabrałem swoją siekierę, pomiędzy warsztatem a drewutnią jest jakieś 10 metrów. Poszedłem do warsztatu, ale nie wchodziłem do środka, byłem zdenerwowany (…) Ja go uderzyłem z tego co pamiętam tylko raz i trafiłem go w głowę" – podkreślił.
Dodał, że pobiegł wtedy do drugiego z braci, Andrzeja, by ten wezwał pomoc. Oskarżony wskazał także, że idąc po siekierę "chyba chciałem pokazać bratu, że się nie wystraszyłem, że też mam siekierę i się go nie boję (…) nie celowałem w głowę, bo wiem, że uderzenie w głowę może człowieka zabić, moim zdaniem to był przypadkowy cios". Mężczyzna zaznaczył też, że to Zenon O. pierwszy go zaatakował siekierą i – jak stwierdził – "ja też mogłem paść ofiarą".
Trzeci z braci, 55-letni Andrzej O., w trakcie składania zeznań przed sądem podkreślał, że nie wie, co było powodem kłótni braci, ale – jak wskazał – „konflikt pomiędzy nimi trwa kilka lat".
"Moi bracia Kazimierz i Zenek żyli jak pies z kotem. Ja to w sumie do końca nie wiem, jaki jest powód tych konfliktów" – dodał Andrzej O.
Wyrok
Zaledwie po jednej rozprawie sąd okręgowy wydał wyrok. Uznał oskarżonego winnym obu zarzucanych mu czynów i wymierzył mu karę łączną 8 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd orzekł także zakaz wszelkiego kontaktowania się oskarżonego z pokrzywdzonym oraz bratanicą przez okres 3 lat, oraz trzyletni zakaz zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 10 metrów. Sąd zobowiązał także oskarżonego do zapłacenia nawiązki na rzecz poszkodowanego w wysokości 5 tys. zł.
Sprawę rozpoznał sąd apelacyjny
Od nieprawomocnego wyroku odwołał się obrońca oskarżonego. W czwartek sprawę rozpoznał Sąd Apelacyjny w Poznaniu.
Obrońca wskazał w apelacji, że w sprawie było wiele niejasności, które w jego opinii sąd pierwszej instancji rozpoznał na niekorzyść oskarżonego. Dodał, że w sprawie należałoby także rozważyć, czy działanie oskarżonego mieściło się w granicach obrony koniecznej. Obrona wniosła o uniewinnienie, ewentualnie o uchylenie wyroku sądu okręgowego.
Prokuratura wniosła z kolei o nieuwzględnienie apelacji i utrzymanie wyroku Sądu Okręgowego w mocy.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu wyda prawomocny wyrok w tej sprawie 17 listopada. (PAP)
Autor: Anna Jowsa
mj/