Jak przekazał w czwartek PAP rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku ds. cywilnych sędzia Łukasz Zioła, sąd ustalił, że prawa autorskie do utworu muzycznego pt. Biały miś przysługują panom Januszowi Kreftowi i Janowi Tarce w częściach równych po połowie.
"Sprawa trwała siedem lat. Pozew został wniesiony początkowo w maju 2015 roku. Przesłuchano wielu świadków stron, badano też dokumenty i nagrania, które były złożone przez strony. Dopuszczono dowody z opinii biegłych sądowych ds. grafologii, fonoskopii i muzykologii" – wyjaśnił.
Dodał, że pozwanym w sprawie był Pan Mirosław G., który uważał, że jest autorem utworu i napisał go w latach 70. "Wyrok jest nieprawomocny, a stronom przysługuje prawo wniesienia apelacji do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku" – wskazał sędzia Zioła.
O wyroku z początku listopada jako pierwszy poinformował w czwartek rmf24.pl. Portal przekazał, że w spór w sprawie autorstwa utworu muzycznego pt. Biały miś zaistniał między panami Januszem Kreftem i Janem Tarką, a pozwanym Mirosławem G.
"Pierwsi twierdzili, iż napisali utwór w latach 60., natomiast ich przeciwnik procesowy podnosił, iż on jest autorem utworu, który powstał w latach 70. ubiegłego wieku" – podał rmf24.pl.
Portal przekazał, że jednym z kluczowych dowodów w sprawie była grająca pocztówka, o czym poinformował adwokat Michał Komorowski, reprezentujący przed sądem jednego ze współautorów "Białego misia".
"Mój klient dysponował najwcześniej datowanym nagraniem wykonanym na płycie pocztówkowej. On wskazywał, że to było jego nagranie. Było przegrane z magnetofonu szpulowego, było poddawane weryfikacji przez biegłych. Biegli byli w stanie określić, czy np. napisy na tej płycie były poczynione w latach 60., porównując charakter pisma mojego klienta z jego zeszytami z technikum. Biegli nie byli w stanie przeprowadzić badania fonoskopijnego porównującego głos, bo ten głos na przestrzeni lat się zmienia. Raz, że przez kolejne odtworzenia, dwa, że przez przegrywanie utworu z jednego nośnika, czyli szpuli, na drugi, czyli pocztówkę. Studia nagrań też nie dysponowały taką technologią, jak dziś i ten dźwięk jest bardzo zniekształcony" – wyjaśnił rmf24.pl adwokat.(PAP)
Autor: Dariusz Sokolnik
gn/