Zaznaczył, że taka ocena płynie nawet od sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, który wskazał, że taka rozważna, spokojna komunikacja sprawiła, że tylko te informacje, które zostały zweryfikowane przenikały do opinii publicznej.
Przypomniał, że jako nauczyciel akademicki z całą pewnością będzie opowiadał studentom ten przykład, jako wzór najlepszej komunikacji w najtrudniejszym momencie.
Poboży: "Musimy rozdzielić fakty, od faktów medialnych"
"W mojej ocenie to było potencjalnie najbardziej niebezpieczne, jeśli chodzi o konsekwencje, zdarzenie od początku tej nowej fali wojny, czyli od 24 lutego" - powiedział.
Pytany, czy - jak napisała Gazeta Wyborcza - już o godz. 19 wiedzieliśmy, że był to pocisk ukraińskiej obrony przeciwlotniczej wystrzelonej przeciw rosyjskim rakietom, ponieważ znaliśmy dane o jej trajektorii zanotowane przez samoloty AWACS nie potwierdził tych informacji.
"Musimy rozdzielić fakty, od faktów medialnych" - zaznaczył dopytywany o informacje innych mediów, które twierdzą, że widomo o tym było już wcześniej, nawet o godz. 17.
Początkowe założenia odnośnie Przewodowa
Przypomniał, że początkowo - m.in. amerykańska agencja prasowa AP mówiła o dwóch rakietach, powołując się na amerykański wywiad, a informacje te nie sprawdziły się. "Później zostało to negatywnie zweryfikowane, dlatego powtarzam, że nasza komunikacja była bardzo dobra. Nie było dwóch wybuchów, czy też dwóch rakiet, chociaż rzeczywiście w przestrzeni mediów społecznościowych powtarzano takie informacje" - powiedział.
Powiedział, że pracujące na miejscu zdarzenia służby podległe ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu zarówno jako ministrowi spraw wewnętrznych i administracji - policji i straży pożarnej, ale też jako koordynatorowi służb specjalnych zabezpieczyły kilkadziesiąt fragmentów rakiety. Na miejscu pracuje dodatkowych 500 policjantów skierowanych tam przez szefa MSWiA - dodał.
Dopytywany czy jednak błędem komunikacyjnym nie był brak informacji o godz. 19 podtrzymał swoje zdanie. "Nadal będę uważał, że (...) taka komunikacja musiała być komunikacją poprowadzoną dopiero w momencie, kiedy nie było już poważniejszych wątpliwości, że ta rakieta była elementem ukraińskiej obrony przeciwlotniczej i działaniem obronnym Ukrainy w sytuacji zmasowanego ataku rakietowego na to państwo przez Rosję".
Wydarzenia w Przewodowie
"Wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy chwilę po północy - powiem to nie jako polityk, ale politolog - było jednym z najlepszych wstąpień" - mówił, zaznaczając, że bardzo wysoko ocenia też działania na forum międzynarodowym. Nie ma też złego klimatu między Polską i Ukrainą z tego powodu - uważa wiceminister.
We wtorek w leżącym 6 km od granicy z Ukrainą Przewodowie k. Hrubieszowa (woj. lubelskie) spadł pocisk najprawdopodobniej ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, wystrzelony w obronie przed rosyjskim masowym atakiem rakiet dalekiego zasięgu. W wyniku eksplozji pocisku śmierć poniosło dwóch obywateli Polski. Na miejscu kolejny dzień trwają działania prokuratorów, śledczych i ekspertów wojskowych.
We wtorek po południu siły rosyjskie przeprowadziły zmasowany atak na Ukrainę za pomocą blisko 100 rakiet, wymierzony głównie w obiekty energetyczne na jej całym terytorium. Prezydent Andrzej Duda poinformował w środę, że nic nie wskazuje na to, że zdarzenie w Przewodowie to intencjonalny atak na Polskę. Jak mówił, najprawdopodobniej był to nieszczęśliwy wypadek. "Nie mamy żadnych dowodów, że rakieta została wystrzelona przez Rosję, jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta ukraińskiej obrony" - powiedział wówczas prezydent. (PAP)
Autor: Aleksander Główczewski
kgr/