"To nie był Covid-19. To wirus, który krążył w hotelowym powietrzu. Nie wszyscy, ale niektórzy, piłkarze go złapali" - wyjaśnił Tami na środowej konferencji prasowej.
Dyrektor sportowy rozwiał tym samym obawy o ognisko koronawirusa podczas mundialu, po tym jak Szwajcarzy mieli kontakt z Portugalią, która zakwalifikowała się do ćwierćfinału. W sobotę zmierzy się z reprezentacją Maroka.
Od początku turnieju wielu graczy szwajcarskiej reprezentacji zamagało się z przeziębieniem. We wtorek wieczorem trener Murat Yakin przywołał przypadki Silvana Widmera - "zbyt chorego", by mógł grać, ofiarę "gorączki" i "innych objawów przeziębienia", a także Fabiana Schaera, który został zmieniony, bo "nie miał siły podczas meczu" i Nico Elvediego, również nie gotowego w stu procentach.
"Brakowało nam świeżości. Niestety mieliśmy wielu chorych lub cierpiących zawodników, a rywale byli od nas mocniejsi, świeżsi. Zapłaciliśmy cenę za straconą energię w trzech wcześniejszych meczach" - powiedział szkoleniowiec we wtorek po porażce z Portugalią.
"Byliśmy świadomi tego problemu (wirusa w hotelu - PAP) i przedstawiliśmy rekomendacje zespołowi. Na początku nie sprawiało to kłopotów. Oczywiście musimy jednak przeanalizować, czy mogliśmy coś zrobić lepiej, żeby wprowadzić zmiany w przyszłości" - dodał Tami.(PAP)
mar/