Prezes PiS: chciałbym, żebyśmy w wielu dziedzinach życia byli w pierwszej lidze

2022-12-08 18:48 aktualizacja: 2022-12-09, 10:03
Prezes PiS Jarosław Kaczyński. fot. PAP/Adam Warżawa
Prezes PiS Jarosław Kaczyński. fot. PAP/Adam Warżawa
"Nasza władza podejmuje wysiłki w zakresie kultury właśnie dlatego, by budować wspólnotę i naród, by odrzucić to wszystko, co jest w istocie atakiem na naród, by odrzucić pedagogikę wstydu" – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania w Chojnicach. Zapewnił, że "węgla jest w bród". Lider PiS życzył "żebyśmy w wielu dziedzinach życia, byli w pierwszej lidze". Zarzucił też mediom, że "opisują państwo, którego nie ma".

Chciałbym, żeby Legia była klubem porównywalnym z Barceloną - i żeby było tak w wielu dziedzinach życia, żebyśmy byli w pierwszej lidze. Oczywiście możemy, ale to nie jest kwestia jednego pokolenia, to "droga pod górę", trudna i ciężka - mówił m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński w Chojnicach.

"Na jednych ze spotkań powiedziałem, że byłbym bardzo rad, gdyby Robert Lewandowski występował w Legii. Oczywiście mówiłem to nie w tym znaczeniu, że bym chciał, żeby w dzisiejszej Legii - przy całym szacunku - występował, bo to byłoby w ogóle bez sensu. Mi chodziło o to, żeby Legia była takim klubem jak Bayern, nie mówię już o Realu Madryt, ale po prostu - żeby była potężnym klubem, który ma za sobą przynajmniej kilka zwycięstw w tych pucharach europejskich (...), który ma dorobek porównywalny z tymi najsilniejszymi klubami, nie z Realem, bo to jest poza konkurencją, ale już z Barceloną tak" - mówił Kaczyński.

Dodał, że chciałby, żeby tak było "w wielu dziedzinach życia". "Żebyśmy w wielu dziedzinach życia byli w pierwszej lidze. Czy możemy? Oczywiście, że możemy, ale to nie jest kwestia jednego pokolenia, ale kwestia wysiłku, kształcenia... Naprawdę, Korea Południowa - z którą dzisiaj jesteśmy w tak dobrych stosunkach - w momencie zakończenia wojny koreańskiej (...) była drugim co do biedy krajem świata" - mówił prezes PiS.

"A do czego doszli w ciągu tego czasu? Historycznie rzecz biorąc to jest bardzo krótki czas, choć oczywiście bardzo długi w życiu człowieka (...) Dziś są naprawdę potężnym państwem - i to jest droga, którą my też musimy iść. Oczywiście, to jest droga pod górę, trudna i ciężka (...) ale może szybko prowadzić do naprawdę wielkiego sukcesu" - zaznaczył Kaczyński.

Prezes PiS dodał, że obecnie różnica między Polską a Koreą - w PKB per capita (według parytetu siły nabywczej) - maleje i nie jest już duża.

Na spotkaniu z mieszkańcami Chojnic (woj. pomorskie) prezes PiS przywołał rozmowę premiera Węgier Viktora Orbana z szefem polskiego rządu. "Otóż on powiedział pewnego dnia naszemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu taką rzecz, że mianowicie: +gdybym ja tyle zrobił dla Węgrów, co wyście zrobili dla Polaków, to miałbym 70 procent poparcia+, a w ostatnich wyborach miał tylko 53" - powiedział Kaczyński.

"Możecie państwo zapytać dlaczego?, to Polacy są jacyś gorsi od Węgrów?, nie doceniają tego? Otóż nie. On (premier Węgier) po prostu ma także przewagę w mediach" - podkreślił Kaczyński. "Oczywiście są media opozycyjne i to silne, jest też silna i agresywna opozycja, która skądinąd prowadziła politykę jeszcze gorszą może nawet niż (Donald) Tusk" - dodał. "Coś muszę powiedzieć dobrego o Tusku" - żartował.

Jak mówił prezes PiS, "tam już wszystko, nawet lotnisko w Budapeszcie zostało Rosjanom sprzedane, ale nie przez Orbana, tylko przez jego poprzednika". "Tam jest inna sytuacja w mediach" - mówił polityk PiS.

"Dzisiaj media z TVN i Onetem na czele, ale nie tylko one, robią po prostu ludziom wodę z mózgu" - stwierdził Kaczyński. "Po prostu opisują państwo, którego nie ma. Twierdzą, że w Polsce prześladowaną grupą są oni, chociaż prześladowani jesteśmy my" - dodał.

"Wszyscy, łącznie ze mną, z naszej strony dostają jakieś wyroki, tamci mogą nie wiem, co zrobić, chyba nawet, gdyby niemowlaka utopili to też by ich uniewinniono" - ocenił prezes PiS; przyznał jednocześnie, że to straszne porównanie. 

Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Chojnic mówił o podmiotowej polityce zagranicznej. "My nie kłaniamy się nikomu" - podkreślił.

"Nie opowiadamy w języku narodowym tegoż państwa, że jego polityka była zbawcza dla Europy, a pewien pan, którego pewnie znacie, przynajmniej z telewizji, właśnie takie rzeczy opowiadał. Opowiadał o polityce, która doprowadziła do tej wojny, do tego nieszczęścia, a my - po naszej stronie - mieliśmy ludzi, którzy przed tym ostrzegali i ostrzegał przed tym także mój świętej pamięci brat w słowach, które dzisiaj są bardzo często powtarzane" - mówił. Chodzi o słowa, które prezydent Lech Kaczyński wypowiedział 12 sierpnia 2008 roku na wiecu w stolicy Gruzji. "Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę" - przestrzegł wówczas.

"Byliśmy pod tym względem chyba jedyną siłą polityczną - tutaj mówię o partii, a nie o państwie - w Europie, która w sposób konsekwentny to robiła, ale to było grochem o ścianę" - zaznaczył Jarosław Kaczyński. "Kiedy w 2010 roku, już po śmierci mojego brata, wystosowałem list do wszystkich ważnych przywódców i instytucji Europy właśnie w tej sprawie, sprawie zagrożenia rosyjskiego, to w Polsce pytano, czy jestem aby przy zdrowych zmysłach, bo niejaki Sikorski o to pytał, a jeżeli chodzi o odpowiedź tych, do których kierowane było to pismo, to można powiedzieć, że było to całkowite milczenie. Uznawano, że tego zagrożenia nie ma, że to stara, polska rusofobia" - podkreślił.

Jak dodał, później wszystko okazało się prawdą. "I to prawdą, którą łatwo było ustalić. Nie trzeba było być żadnym geniuszem, żeby to przewidzieć" - powiedział.

"Kiedy pytają działaczy Platformy Obywatelskiej, czy pan Tusk jest geniuszem, to oni odpowiadają, że tak. Sam to słyszałem" - zauważył Kaczyński. "Ja uczciwie się przyznaje, że nie jestem geniuszem, ale to przewidziałem, bo to naprawdę nie było trudne" - podkreślał prezes PiS.

J. Kaczyński: musimy budować wspólnotę i odrzucić pedagogikę wstydu

Nasza władza podejmuje wysiłki w zakresie kultury właśnie dlatego, by budować wspólnotę i naród, by odrzucić to wszystko, co jest w istocie atakiem na naród, by odrzucić pedagogikę wstydu - mówił prezes PiS.

Prezes PiS pierwszą część swojego wystąpienia w Chojnicach poświęcił temu, co definiuje naród. "Naród definiuje historia, język i kultura" - mówił.

"Ta wspólnota wydaje nam się oczywista - jesteśmy przecież Polakami. Z drugiej strony zadajmy sobie pytanie, czy człowiek, który się rodzi, ma tak naprawdę jakąś przynależność narodową? Przychodzi na świat, jest maleństwem, które nic nie wie i nie umie. Czy można powiedzieć, że w tym momencie należy do jakiegoś narodu? Nie. Można go przecież przenieść w inne miejsce i uczynić z niego kogoś zupełnie innego niż jego rodzice" - powiedział.

 

Właśnie temu, jak mówił, służy pedagogika społeczna, która jest tworzona przez różne przekazy.

"Te przekazy, co łatwo można dostrzec w naszym kraju mogą być różne. Mogą być pronarodowe, ale mogą być też niestety antynarodowe. Ten nurt niechętny nawet samemu słowu naród jest w Polsce nurtem bardzo silnym, w pewnych okresach w tych ostatnich 33 lat nurtem dominującym" - powiedział Kaczyński.

"Jeżeli nasza władza podejmuje wysiłki także w tym zakresie, w zakresie kultury, tej wysokiej i popularnej, to właśnie dlatego, by tę wspólnotę i naród budować, by odrzucić to wszystko, co jest w istocie atakiem na naród, by odrzucić pedagogikę wstydu, by odrzucić to wmawianie Polakom, by nie byli ofiarą różnych wydarzeń, głównie II wojnie światowej, ale że są co najmniej współwinni, albo wręcz na równi winni z tymi którzy byli głównymi sprawcami" - dodał.

"Ta pedagogika oddziaływała naprawdę na wielu ludzi i to nie tylko młodych, ale także ludzi w dojrzałych wieku. Musimy się dzisiaj z tym jakoś uporać, musimy nasz naród skonsolidować, by był silny i trwał" - przekonywał.

Przypomniał hasło sformułowane jeszcze w czasach Porozumienia Centrum jest, że "warto być Polakiem".

Kaczyński mówił też, że rządy PiS zmierzają też do likwidacji różnego rodzaju wykluczeń. W wielu miejscach jeszcze nie ma np. kanalizacji.

"Chcemy to nadrobić, by elementarnej warunki życia, w tym współczesnym tego słowa znaczeniu, łącznie z internetem, połączeniami szerokopasmowymi, które mogą przekazywać wiele informacji w ciągu jednej sekundy to wszystko było równe, by każdy miał do tego dostęp i mógł z tego korzystać" - mówił prezes PiS.

"Chcemy mieć spokojne spotkania"

My spotkań Tuska nie zakłócamy; po prostu chcemy mieć spokojne spotkania - to prawo wszystkich polskich obywateli; gdy jakaś grupa naszych zwolenników chciała zakłócić spotkanie polityka PO, została wyprowadzona z sali - powiedział prezes PiS. 

Prezes PiS podczas wystąpienia powiedział, że walka polityczna w Polsce jest niezwykle ostra. "Przed chwilą słyszeliśmy tutaj, jak się siłą dobijano, by wejść do tej sali. My jesteśmy gotowi odpowiadać na każde pytanie; jesteśmy gotowi dyskutować z każdym - a nie uczestniczyć w awanturach, albo nawet w bójkach" - powiedział.

Po tych słowach wystąpienie prezesa PiS zostało przerwane przez zamieszanie na sali. Kaczyński zapewnił, że odniesie się do głosu z sali w dalszej części spotkania. Kontynuując wywód ocenił, że walka polityczna w Polsce z pewnością jest "tak ostra, ponieważ interweniują tu siły zewnętrzne". "Są zaangażowane wprost - choćby to niedawanie nam środków z KPO, wbrew prawu, wbrew traktatom europejskim" - mówił.

Jak ocenił, w Polsce są osoby, które bardziej sobie cenią "państwa zewnętrzne" niż Polskę, "w szczególności Niemcy". "Tacy ludzie dziś z całą pewnością są zaangażowani w to, żeby Polskę właśnie poprzez tę metodę walki politycznej degradować; by wprowadzać do życia publicznego przemoc, rzucanie kamieniami... przepraszam, że tak mówię, ale po prostu zwykłe chamstwo, sprowadzać nasze społeczeństwo do poziomu lumpenproletariatu - to jest cel tych ludzi" - stwierdził.

"Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa - bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie - będziemy mieli silne państwo, i zniszczymy tych ludzi" - oświadczył prezes PiS.

Polityk odniósł się również do liczby policjantów ochraniających spotkanie w Chojnicach. "Nie wiem, czy tu jest 400 policjantów, ja widziałem co najwyżej kilkudziesięciu, ale może się mylę. Natomiast mogę powiedzieć jedno - musimy być pod ochroną z tego względu, że my mamy prawo do spokojnych spotkań; my spotkań Tuska nie zakłócamy, my nie organizujemy awanturników i różnego rodzaju lumpów, żeby doprowadzali do tego rodzaju sytuacji" - powiedział Kaczyński.

"Przypomnę, że gdy jakaś grupa ludzi, którzy nas popierali, próbowała zakłócić spotkanie w Tarnowie - czy to był wtedy Tusk, czy ktoś inny z ważnych polityków Platformy - zostali przez policję natychmiast z sali wyprowadzeni. Tak było i to jest nagrane w telewizji" - dodał prezes PiS.

"Po prostu - chcemy mieć spokojne spotkania; i to nie jest prawo tylko moje, ale wszystkich, którzy są naszymi zwolennikami, wszystkich polskich obywateli. A gdyby policji nie było, to każde z tych spotkań zmieniłoby się po prostu w obrzydliwą awanturę, a telewizja TVN by pokazywała, jacy straszni są ludzie z naszej strony" - dodał.

"Musimy zreformować sądy, będziemy tę sprawę podejmować"

Musimy zreformować polskie sądy. My w żadnym razie z tej sprawy nie rezygnujemy, nie mówimy, że to jest ponad nasze siły, że to nie do załatwienia. Będziemy tę sprawę podejmować - mówił Jarosław Kaczyński w Chojnicach. 

Prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił m.in. o sprawiedliwości ekonomicznej i socjalnej.

"Jeżeli chcemy naszą sprawiedliwość w sferze ekonomicznej, w sferze socjalnej, pogłębiać i jednocześnie doprowadzić kwestie sprawiedliwości do końca, to musimy dokonać jeszcze pewnego zabiegu, który - nie ukrywam - dotąd z różnych względów, w bardzo dużej mierze zewnętrznych, nam się nie udaje. To jest zreformować polskie sądy" - powiedział Jarosław Kaczyński.

"Nie ma, szanowni państwo, prawie dnia, żeby gdzieś nie zapadał jakiś skandaliczny wyrok, a przecież nie o wszystkich wiemy. My wiemy o skandalicznych wyrokach, które dotyczą ludzi znanych. A ile jest wyroków skandalicznych, które dotyczą ludzi nieznanych, ludzi, o których nikt się nie upomni, a którzy są krzywdzeni, niekiedy w sposób wręcz obrzydliwy? - pytał.

"Tu ciągle jesteśmy blokowani. Z jednej strony przez opozycję, która krzyczy, że w Polsce nie ma praworządności. I prawda, że rzeczywiście, jeżeli chodzi o orzecznictwo sądów, to tej praworządności bardzo często nie ma. Tylko czyje te sądy są? Nasze? Prawa i Sprawiedliwości? Nie. Wszyscy znają, proszę państwa, doktrynę pana Neumanna, pana posła. Wszyscy znają: +sądy są nasze+" - wskazał prezes PiS.

Według niego "to wszystko byłoby do załatwienia stosunkowi prosto, gdyby nie to, co się dzieje w Unii Europejskiej". "Tutaj, można powiedzieć, to koło się zamyka" - powiedział.

"My w żadnym razie z tej sprawy nie rezygnujemy. My nie mówimy, że to jest rzecz ponad nasze siły, że to jest rzecz nie do załatwienia. My tę sprawę będziemy podejmować, ale dziś to, co jest tutaj najbardziej potrzebne, żeby ją rzeczywiście załatwić, to jest ponowienie czegoś, co nazywa się legitymacją władzy" - wskazał.

Podkreślił, że legitymację władzy w demokracji dają wybory, dają wyborcy, daje społeczeństwo. "My potrzebujemy po raz trzecie tę legitymację otrzymać, bo wtedy, proszę państwa, będziemy silniejsi i wtedy będziemy mieli silniejszą pozycję wobec władzy Unii Europejskiej" - wskazał.

"Węgla jest już w bród"

Z węglem nam się udało, węgla jest już w bród, mamy więc dobry punkt startu, aby po raz trzeci wygrać wybory - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński na spotkaniu w Chojnicach.

Prezes PiS podkreślił, że opozycja nie ma racji hołdując przekonaniu, że już wygrała wybory. Bo czasem do ostatniej chwili nie można przewidzieć wyników.

"W 2007 roku wybory zostały co prawda przegrane, ale myśmy nadrobili w samej kampanii wyborczej 13 procent, z 19 do przeszło 32. W 2005 roku, w ciągu półtora miesiąca, podwoiliśmy nasz wynik z 12 do 24 procent" - przypominał prezes PiS.

"Mamy w tej chwili dobry punkt odbicia, z węglem się już - można powiedzieć - udało, węgla jest w bród. Trzeba się zastanowić, co zrobić z nadwyżkami, na pewno się nie zmarnują" - powiedział.

W czwartek podczas spotkania z mieszkańcami Chojnic prezes Prawa i Sprawiedliwości odniósł się do operacji korekty płci.

Ocenił, że w Polsce nastąpił wzrost osób, które "nagle sobie uświadamiają, przynajmniej tak twierdzą, że są kimś innym, w sensie biologicznym". Dodał, ze "różnica między kobietami i mężczyznami jest już w genach i jest oczywista, jest bardzo duża"

Przekazał, że choć w Polsce widać ten wzrost, to w wielu zachodnich państwach jest on dużo większy. "To się zaczyna rozprzestrzeniać jak epidemia. To jest oczywiście moda, to jest bzdura, to jest niszczenie społeczeństwa, dlatego chcemy się temu przeciwstawić. Chcemy się przeciwstawić tej rewolucji" - zwrócił się do obecnych na spotkaniu.

"Nie chcę nadmiernie żartować, bo niektórzy mnie za to krytykują, ale mogę państwu powiedzieć, jeszcze jedne wybory to może nie, ale jeśli (Donald) Tusk dotrwałby do jeszcze kolejnych, to już pewnie się przedstawi jako kobieta" - żartował prezes PiS.

"Nie stać nas na emerytury stażowe"

Prezes PiS Jarosław Kaczyński został podczas spotkania w Chojnicach zapytany o szanse wprowadzenia tzw. emerytur stażowych.

Zaznaczył, że "nie stać nas na emerytury stażowe, bo ich wprowadzenie oznaczałoby, że na emerytury przechodziłyby kobiety niewiele po pięćdziesiątce, czyli po prostu młódki - mówił. 

"Emerytury stażowe prowadziłyby do tego, że kobiety niewiele po pięćdziesiątce, a to są, jeśli nie dotknie kogoś jakaś choroba, panie w pełni sił, a punktu widzenia kogoś takiego jak ja, a takich starszych panów też trzeba brać po uwagę, to są po prostu młódki, dziewczęta" - powiedział szef PiS. 

"A takie panie byłyby już na emeryturze" - dodał.

"To jest postulat Solidarności, postulat z porozumień sierpniowych i jeśli sobie to dobrze przypominam, pisał go mojej świętej pamięci brat. Ale to były zupełnie inne okoliczności" - zaznaczył.

Dodał, że mężczyźni przechodziliby na emerytury trochę później, ale też w pełni sił. "To byłaby taka druga pensja, bo ogromna większość z tych ludzi pracy by nie porzuciła, a Trybunał Konstytucyjny orzekł swojego czasu, że nie wolno nikomu odbierać emerytury, bo to jego pieniądze. W związku z tym jak pracuje, to również ma prawo do emerytury" - powiedział.

Wszystko to spowodowałoby jednak - mówił - że te emerytury byłyby dużo niższe. Dodał, że jako wyjątek w kwestii emerytur stażowych można potraktować tylko jedną grupę - ciężko fizycznie pracujących kobiet.

"Jeśli chodzi ogólnie o emerytury stażowe, to przykro nam, ale w tej chwili nas na to jeszcze nie stać, bo co prawda bardzo zwiększyliśmy możliwości państwa, ale one wciąż nie są takie, jakie bylibyśmy chcieli" - podsumował prezes PiS.

"My nie możemy w tej chwili włączać mechanizmów antyrozwojowych. W naszej gospodarce jest bardzo dużo sukcesów, bardzo dużo dobrego, ale są też pewne zjawiska niepokojące, np. niski poziom inwestycji. Myślmy nie rozwiązali też, biję się tu we własne piersi, problemu mieszkaniowego" - dodał. (PAP)

Autorzy: Grzegorz Bruszewski, Krzysztof Wójcik, Piotr Śmiłowicz, Mikołaj Małecki, Krzysztof Wójcik
gn/