Oparta o system Big Data aplikacja "Tongxin Xingcheng Ka“ analizowała dane na temat lokalizacji telefonów oraz miejsc, z których łączyły się z siecią. Na tej podstawie wyświetlała na ekranie zieloną strzałkę, wymaganą przy wejściu do samolotów czy pociągów, wraz z informacją o historii podróży danej osoby.
Wyłączenie uciążliwej aplikacji dla wielu stało się symbolem odchodzenia od utrzymywanych dotąd surowych obostrzeń pandemicznych. „Minęły trzy lata. Do zobaczenia!” - skomentował jeden z użytkowników sieci Weibo. „Do zobaczenia, albo niezobaczenia!” - napisał kolejny.
System śledzący był istotnym elementem stosowanych w Chinach surowych restrykcji i polityki „zero covid”. W niektórych wypadkach osoby, które według systemu odwiedziły obszary ryzyka, nie mogły wchodzić do niektórych miejsc, podróżować lub musiały wykonywać dodatkowe badania.
Aplikacja zostanie wyłączona o północy z poniedziałku na wtorek, po ponad dwóch latach, odkąd została uruchomiona – ogłosiły władze w mediach społecznościowych.
W kraju wciąż działa wiele lokalnych aplikacji wyświetlających tzw. kody zdrowia, które do niedawna były wymagane przy wejściu do miejsc publicznych. Te aplikacje nie są zintegrowane w jeden system i działają generalnie w obrębie danego miasta lub prowincji. Również te kody nie są już sprawdzane w większości miejsc.
Władze Chin ogłosiły w ubiegłym tygodniu największe łagodzenie polityki „zero covid” od początku pandemii. Nagle zniesiono wiele lockdownów, zrezygnowano z masowych testów, którym dotąd regularnie poddawano miliony osób, a zakażonym z łagodnymi objawami pozwolono na kwarantannę w domach, zamiast jak dotychczas zabierać ich do rządowych izolatoriów.
Naczelny chiński specjalista ds. koronawirusa Zhong Nanshan przestrzegł w niedzielę, że dominujący obecnie wariant Omikron „szybko szerzy się” po kraju. Komentatorzy oceniają, że Chiny mierzą się z dużą falą infekcji, choć po złagodzeniu wymogu testów nie widać tego w oficjalnych statystykach. Zdaniem części ekspertów w pierwszej dużej fali pandemii w Chinach zakażonych może zostać ok. 60 proc. ludności, czy ok. 840 mln osób.
Władze podkreślają natomiast, że Omikron jest znacznie łagodniejszy od pierwotnej odmiany koronawirusa, a u większości zakażonych powoduje co najwyżej łagodne objawy.(PAP)
kgr/