Chorwacja po raz drugi z rzędu i po raz trzeci w szóstym występie w mistrzostwach świata zagra w półfinale. O finał we wtorek wieczorem powalczy z Argentyną.
Były chorwacki piłkarz, a później trener m.in. drużyny narodowej Bilic uważa, że w odnoszeniu sukcesów pomaga fakt to, iż kraj jest mały, wszyscy się znają, a trenerzy mogą śledzić rozwój zawodników od najmłodszych lat.
"Nasi piłkarze znają się od dzieciaka. Większość wywodzi się z Dinama Zagrzeb bądź Hajduka Split. Rywalizowali w klubach, a spotykali się na zgrupowaniach reprezentacji, od kiedy mieli 10 czy 11 lat. Tak już było w moim pokoleniu. Ja i ośmiu czy dziewięciu kolegów byliśmy z Hajduka, a np. Zvonimir Boban i reszta grała w Dinamie Zagrzeb. Przez lata nie tylko staliśmy się dobrymi kolegami, a wręcz przyjaciółmi" - powiedział 54-letni Bilic, cytowany przez angielski magazyn "The Athletic".
Była republika jugosłowiańska, która ma ledwie 3,9 mln obywateli, jako samodzielne państwo istnieje dopiero od 1991 roku.
"U nas podziały klubowe znikały w momencie przyjazdu na zgrupowanie. Tworzyliśmy jedną chorwacką rodzinę. A wiem, że w większych krajach, z potężnymi klubami i ligami, różne z tym bywa. Pamiętam, że reprezentanci Anglii wspominali, że kiedy się spotykali na kadrze, to był +stół Chelsea+, +grupa Liverpoolu+ czy +banda Manchesteru United+. U nas zawsze było inaczej. Myślę, że trudna historia nam w tym pomagała" - podkreślił szkoleniowiec występującego na zapleczu angielskiej ekstraklasy Watfordu, który pracował wcześniej m.in. w Turcji czy Chinach. (PAP)
gn/