"Morawiecki: ja i Giorgia zmieniamy UE"- to tytuł wywiadu dla turyńskiej gazety, opublikowanego w czwartek.
Szef rządu podkreślił: "Razem z premier Meloni stajemy również w obronie Ukrainy. Realistycznie patrzymy na zagrożenie ze strony Rosji". Zauważył, że neoimperialna polityka prezydenta Rosji Władimira Putina to "śmiertelne niebezpieczeństwo nie tylko dla Kijowa, ale dla całej Europy".
Kolonialne ambicje Rosji
Jak zaznaczył, Polska w sprawie Rosji miała rację od samego początku.
"Ostrzegaliśmy- przypomniał- że chore kolonialne ambicje Rosji są wielkim zagrożeniem dla państw wschodniej Europy i dla całej UE. Musimy zrobić wszystko, żeby pomóc Ukrainie, bo jeśli Kijów upadnie, Rosja będzie miała otwartą drogę do podboju Europy".
Morawiecki wyraził ubolewanie, że reakcje niektórych krajów UE, zwłaszcza tych, które mają środki i zasoby, żeby efektywnie pomóc Ukrainie, wydają się zbyt zachowawcze.
"Nic dziwnego, że w państwach narażonych na rosyjską agresję w niedalekiej przyszłości zaczęto zadawać niepokojące pytanie: co zrobią państwa zachodnie, gdy rosyjski bandyta zaatakuje nas?"- podkreślił.
Polski premier odnotował, że w Europie powstała wspólnota państw świadomych zagrożenia, także z racji swych doświadczeń.
"Dlatego- dodał- wszyscy myślimy dziś o zbrojeniach, o zabezpieczeniu się przed zagrożeniem, które płynie ze wschodu".
Wyraził przekonanie, że Europa powinna doprowadzić do sytuacji, w której wycofanie się z agresji i okupacji będzie jedyną opcją dla Rosji.
Model jednolitego superpaństwa
Rosja- oznajmił- "musi skapitulować, a rosyjski imperializm przegrać raz na zawsze. To jest droga do zakończenia tej wojny".
Odnosząc się do polityki i pozycji Niemiec oraz Francji w UE Mateusz Morawiecki stwierdził: "Mamy do wyboru albo autentyczną solidarność równych państw, albo model jednolitego superpaństwa, w którym ostatecznie karty będą rozdawane w kilku największych stolicach, z pominięciem pozostałych państw".
"Jeżeli- ostrzegł- Unia stanie się narzędziem realizacji ambicji najsilniejszych graczy, w najlepszym razie będzie to oznaczało marginalizację słabszych krajów, a w najgorszym doprowadzi do rozpadu europejskiego projektu".
Polski premier wyraził opinię, że "gdyby Niemcy przewodziły dziś Europie w takim duchu jak przed rozpoczęciem ataku na Ukrainę, to o żadnej zdecydowanej postawie wobec Rosji nie mogłoby być mowy".
"Płacimy dziś ogromną cenę za błędy zwłaszcza polityki niemieckiej, ale gdyby to Berlin decydował o wszystkim, ta cena byłaby jeszcze wyższa"- dodał.
Zdaniem Morawieckiego Unia Europejska powstała po to, żeby poszczególne państwa mogły rozwijać się najlepiej, jak potrafią; "jedne szybciej, inne wolniej, ale zawsze z uwzględnieniem ich gospodarczych uwarunkowań".
W jego ocenie różnice ekonomiczne nie są uzasadnieniem dla lekceważenia interesów innych państw członkowskich, a tym bardziej nawet- dodał- "niezależności całej wspólnoty; jak było w przypadku taniego gazu, który miał być błogosławieństwem dla Niemiec, a stał się przekleństwem dla Europy".
Polski premier nawiązał także do sprawy zasady procesu decyzyjnego w UE, oceniając: "Albo będziemy mieć zasadę jednomyślności, albo tyranię silnych. Innego wyjścia nie ma".
Ostrzegł, że ci, którzy próbują forsować zniesienie zasady jednomyślności "chcą po prostu realizować swoje interesy, co niekoniecznie idzie w parze z realizacją interesów całej UE". Poza tym, wskazał, może się wtedy okazać, że mniejsze państwa utracą swój głos i by dbać o swoje interesy "będą musiały szukać politycznych patronów".
Jednomyślność oparta na demokracji
"Jednomyślność bazuje na zasadzie, że głos każdego państwa jest tak samo ważny. Rezygnacja z tej zasady to droga do politycznego klientelizmu"- uważa Mateusz Morawiecki.
Pytany o kwestię migracji przypomniał wydarzenia na granicy polsko- białoruskiej, gdzie- jak wyjaśnił- "w wyniku prowokacji Rosji i Białorusi na granicę z Polską dostarczono tysiące migrantów, którzy chcieli nielegalnie dostać się na teren UE".
"Ci ludzie nie chcieli zostać w Polsce. Ich celem były państwa zachodniej Europy. I wtedy nikt nie chciał, żebyśmy przyjęli ich w Polsce i przerzucili dalej, do Niemiec. Naszym obowiązkiem było zatrzymać ich na granicy, a tych, którzy się przez nią przedostali odesłać do kraju pochodzenia. Zrobiliśmy to, bo poważnie traktujemy obowiązek ochrony wschodniej granicy UE"- oświadczył.
Według premiera każdy, kto chce się dostać na teren UE, musi respektować prawo międzynarodowe.
"Nie jesteśmy twierdzą otoczoną drutem kolczastym. Do UE można dostać się bez problemu, podjąć pracę - wystarczy to zrobić zgodnie z zasadami, które przyjęły poszczególne państwa. Natomiast ci, którzy przybywają do UE nielegalnie, powinni zostać odesłani z powrotem. I to naprawdę nie jest kwestia przemocy, ale prawa"- dodał.
Morawiecki skomentował także skandal "Katargate" w Parlamencie Europejskim mówiąc, że PE, który "kreuje się na strażnika praworządności", sam powinien być jej wzorem.
"Deficyt demokracji, o którym mówi się w UE, od dawna przekształcił się w deficyt praworządności. PE musi wyjaśnić tę sprawę jak najszybciej i w sposób w pełni transparentny"- oświadczył. (PAP)
kgr/