"Zimą 1941 roku Winston Churchill udał się w podróż do Waszyngtonu. Nie była to bezpieczna podróż; wszak niemieckie lotnictwo nie próżnowało, a amerykańskie okręty wojenne wiozące broń do Wielkiej Brytanii były zatapiane przez niemieckie U-booty" - przypomina "Welt". Churchill przybył do Waszyngtonu 26 grudnia. Brytyjski premier zwrócił się do obu izb Kongresu, Izby Reprezentantów i Senatu.
Churchill przemawiał w szczególnym momencie historii świata. Brytyjczycy byli na wojnie od dwóch lat, a pod niemieckimi bombardowaniami od dziewięciu miesięcy - ale dla Amerykanów druga wojna światowa trwała zaledwie trzy tygodnie. Szok po ataku na Pearl Harbor 7 grudnia był jeszcze świeży - pisze portal.
"Przesłanie Churchilla było proste: jesteśmy w tej walce razem. Albo wygramy z Niemcami, albo cywilizacja zginie".
"Było nie tylko trudne, ale zupełnie niemożliwe by nie myśleć o Churchillu, kiedy Wołodymyr Zełenski przemawiał do amerykańskiego Kongresu w Waszyngtonie" - czytamy w tekście. "Znowu była mroźna zima, znowu były Święta Bożego Narodzenia, znowu podróż była niebezpieczna, znowu gość państwowy z zagranicy reprezentował kraj bombardowany przez wroga, który rzuca wyzwanie całemu europejskiemu porządkowi pokojowemu".
Niezwykłe wystąpienie przed Kongresem
Przemówienie Zełenskiego, pokazuje, że "on - lub osoba, która je dla niego napisała - całkiem dobrze rozumie amerykańską duszę. Jego przesłanie było tak proste, jak wtedy Winstona Churchilla: dziękujemy Amerykanom za pomoc, a przy okazji potrzebujemy jej więcej. Potrzebujemy więcej rakiet Patriot, potrzebujemy więcej artylerii i amunicji, chcemy czołgów i samolotów".
"Być może retorycznym punktem kulminacyjnym wystąpienia Wołodymyra Zełenskiego, był jego opis świąt Bożego Narodzenia, które będą obchodzić Ukraińcy: w bunkrze i przy świecach, nie z powodów romantycznych, ale z powodu awarii prądu, bo Rosjanie zbombardowali elektrownię. I wszyscy Ukraińcy, powiedział prezydent, będą sobie życzyć na Boże Narodzenie tego samego: zwycięstwa" - pisze "Welt".
"Churchill wykonał znak zwycięstwa (V), z którego słynął przed amerykańskim Kongresem w 1941 roku, wywołując burzę entuzjazmu. Zełenskiemu udało się tym fragmentem to samo" - czytamy.
"Wystąpienie Wołodymyra Zełenskiego zakończyło się patriotycznym gestem: wręczył on Kamali Harris, amerykańskiej wiceprezydent, oraz Nancy Pelosi, spiker Izby Reprezentantów, ukraińską flagę podpisaną przez żołnierzy. Fotografia przedstawiająca dwie kobiety trzymające za nim flagę prawdopodobnie pojawi się we wszystkich przyszłych podręcznikach historii" - zauważa portal.
Zełenski nie wraca z Waszyngtonu w pełni usatysfakcjonowany. Nie dostał systemów ATACMS
Wizyta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w USA, gdzie spotkał się m.in. z amerykańskim prezydentem Joe Bidenem i członkami Kongresu, dowodzi, że wojna będzie długa - komentują z kolei hiszpańskie media. Zaznaczają, że prezydent Ukrainy nie wraca z Waszyngtonu w pełni usatysfakcjonowany, gdyż Kijów nie otrzyma systemów ATACMS.
W ocenie hiszpańskich komentatorów już sam zielony, wojskowy ubiór, w jakim prezydent Ukrainy udał się do Stanów Zjednoczonych świadczy, że pierwsza zagraniczna podróż Zełenskiego od wybuchu konfliktu jest "skoncentrowana na teatrze działań wojennych" i ma służyć osiągnięciu przez Kijów celów militarnych.
Telewizja TVE odnotowuje, że wizyta Zełenskiego w Waszyngtonie przynosi Ukrainie nadzieję na "bezpieczniejsze niebo" nad tym krajem po deklaracji władz USA, że przekażą Kijowowi baterię systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Patriot.
Zauważa, że amerykańska pomoc udzielana Kijowowi w zakresie uzbrojenia w znaczący sposób poprawi nierówny układ sił w wojnie na korzyść Ukrainy, co oznacza, że wydłuży działania służące szybkiemu podpisaniu porozumienia pokojowego.
W ocenie dziennika "El Mundo" nowy pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy, wart 1,85 mld euro, nie może w pełni zadowalać Zełenskiego.
"Bez wątpienia wsparcie to nie usatysfakcjonuje go całkowicie. Kijów bowiem prosił wiele razy, a Waszyngton zawsze odmawiał, o pociski ziemia-ziemia ATACMS (…), które osiągają cele do 270 km w przeciwieństwie do 83 km uzyskiwanych przez systemy HIMARS dostarczone tam przez USA" - komentuje gazeta.
"El Mundo" zaznacza, że choć HIMARS-y znacząco wzmocniły armię Ukrainy, to jednak nie pozwalają jej wojskom razić celów militarnych położonych głębiej na terytorium Rosji.
"ATACMS-y są w gruncie rzeczy takie jak HIMARS-y, tylko o dłuższym zasięgu. Stany Zjednoczone nie chcą ich jednak przekazać obawiając się, że ich dostarczenie (na Ukrainę – PAP) doprowadzi do eskalacji, która zagrozi bezpośrednio amerykańskiemu bezpieczeństwu" - podsumował dziennik.
Publicysta: dobrze, że Zełenski powtórzył, iż w wojnie z Rosją nie będzie kompromisów
Ważnym przesłaniem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego podczas wizyty w USA było to, że Kijów nie pójdzie na kompromisy z Rosją i będzie walczyć aż do odzyskania wszystkich okupowanych terytoriów – komentuje publicysta ukraińskiego portalu Europejska Prawda Jurij Panczenko.
„Najważniejsze było, by jeszcze raz przedstawić punkt widzenia Ukrainy, że kompromisy z Putinem nie są możliwe, że nie jesteśmy gotowi do zamrożenia konfliktu i zakończy się on jedynie wraz z odzyskaniem wszystkich okupowanych terytoriów Ukrainy, łącznie z Krymem” – powiedział Panczenko PAP.
Przypomniał, że międzynarodowi partnerzy Ukrainy, w tym USA, „wysyłali niepokojące sygnały”, badając, czy Kijów gotów jest do negocjacji z Moskwą. „Bardzo dobrze się stało, że Zełenski głośno powtórzył, że nie, a (prezydent USA Joe) Biden na konferencji prasowej się z tym zgodził” – zaznaczył publicysta.
Dziennikarz, który jest obserwatorem polityki międzynarodowej wskazał, że Zełenski pojechał do Stanów Zjednoczonych jako kluczowego sojusznika swego kraju.
„Wiadomo było, że wcześniej czy później, mimo trwającej wojny, prezydent złoży wizytę zagraniczną i było wiadomo, że będą to Stany Zjednoczone jako kluczowy sojusznik. Chciano, by wizyta odbyła się przy jakiejś ważnej okazji, na przykład przy decyzji o przekazaniu Ukrainie samolotów, jednak tak się nie stało. Otrzymaliśmy jednak system Patriot i to też dobra wiadomość” – podkreślił.
„Przełomu ta wizyta nie przyniosła, ale istniała potrzeba, by prezydent osobiście przedstawił amerykańskim politykom swój punkt widzenia. Trudno było oczekiwać, że dostaniemy samoloty i możliwe, że wyniki tej wizyty poznamy za jakiś czas” – ocenił w rozmowie z PAP Panczenko. (PAP)
Autorzy: Berenika Lemańczyk, Marcin Zatyka (PAP)
kgr/