Zginęli od min pułapek, granatów i ostrzału artyleryjskiego. Polacy, którzy oddali życie w walce z rosyjskim agresorem

2022-12-24 10:18 aktualizacja: 2022-12-25, 10:25
Tomasz Walentek, Krzysztof Tyfel, Janusz Szeremeta, Daniel Sztyber. Fot. Twitter/PAP
Tomasz Walentek, Krzysztof Tyfel, Janusz Szeremeta, Daniel Sztyber. Fot. Twitter/PAP
Zginęli od min pułapek, granatów i ostrzału artyleryjskiego. Nie wiadomo, ilu dokładnie Polaków walczy w Ukrainie, ale od lutego przynajmniej pięciu ochotników oddało życie w walce z rosyjskim agresorem.

"To był skromny, spokojny i dobry człowiek z trudną przeszłością żołnierza" - tymi słowami pożegnał Tomasza Walentka, który walczył w Siczy Karpackiej i zginął od odłamków z ostrzału czołgowego, jego trener. Informację o śmierci utalentowanego zawodnika, zwycięzcy ubiegłorocznych mistrzostw w Gliwicach podał w lipcu polski oddział MMA.

Walentek w pierwszych dniach wojny, jeszcze w lutym dołączył do Legionu Międzynarodowego, w którym w obronie Ukrainy walczą cudzoziemcy, ochotnicy z 55 krajów. Najwięcej jest Amerykanów, Brytyjczyków i Kanadyjczyków. Kolejną pod względem liczebności grupą są Polacy.

Są wśród nich tacy jak Walentek wojskowi weterani, doświadczeni w misjach, są młodzi ludzie, którzy w Polsce nie odbyli nawet zasadniczej służby wojskowej, są i tacy, o których wiemy niewiele, bo zgodnie z wolą ich i ich rodzin pozostają anonimowi.

W przeddzień Święta Niepodległości podczas zwiadu we wschodniej Ukrainie zginął polski ochotnik z Gdańska. Jak podał ukraiński korespondent "Onetu" grupa, w której byli Polacy, wyszła na zwiad i trafiła na czołg, który zaczął do nich strzelać. Kilku żołnierzy raniły odłamki pocisku pancernego. Gdańszczanin odniósł najpoważniejsze obrażenia. Zmarł podczas próby przetransportowania go do punktu medycznego.

Doniesieniom o jego śmierci towarzyszyły wypowiedzi innych ochotników, którzy alarmowali, że walczą w trudnych warunkach. Kolejne oddziały są dziesiątkowane, brakuje wyposażenia. Pojawiły się też głosy, że akcje Legionu Międzynarodowego to "rozpoznanie bojem".

"Wykazując odwagę i heroizm, Daniel zginął z powodu zagrażających życiu obrażeń w bitwie z rosyjskimi najeźdźcami"

25 listopada poległ 35-letni mieszkaniec Warszawy – Daniel Sztyber. Był żołnierzem specjalnej jednostki wywiadowczej Międzynarodowego Legionu. Jego ojcu, warszawskiemu samorządowcowi przesłano informację: "wykazując odwagę i heroizm, Daniel zginął z powodu zagrażających życiu obrażeń w bitwie z rosyjskimi najeźdźcami w pobliżu wsi Nowoseliwskie w obwodzie ługańskim".

Daniel zmarł w wyniku eksplozji miny pułapki. Na froncie był od marca 2022 r. Nigdy nie był żołnierzem, ale wyszkolenia mógłby mu pozazdrościć nie jeden wojskowy. Był ratownikiem medycznym, płetwonurkiem, skoczkiem spadochronowym, pilotem dronów. Strzelania uczył się pod okiem instruktorów GROM, gdy wyjeżdżał sam miał już uprawnienia instruktorskie.

W nocy z 4 na 5 grudnia na Ukrainie zginęło dwóch innych ochotników Legionu Międzynarodowego z Polski: Janusz Szeremeta i Krzysztof Tyfel. Ponad czterdziestoletni Janusz, wyjeżdżając nie miał żadnego doświadczenia wojskowego. 7 marca ruszył jednak przez Medykę do obozu szkoleniowego ochotników. Kilka dni później Rosjanie przypuścili atak rakietowy na to miejsce, chwaląc się potem, że zginęło niemal dwustu ochotników. Legion Międzynarodowy zaprzecza jednak tym doniesieniom. Szeremeta, mając już ps. "Kozak" pojechał na front. Gdy zginął, był dowódcą międzynarodowego plutonu.

"Janusz się nie bał. Zupełnie niczego. Nigdy nie słyszałem z jego ust, że się boi. Ale być może nie potrafił nazwać tego strachu w sobie, ponieważ on lubił adrenalinę, więc może tak twierdził, że po prostu się nie boi. Ale co jest bardzo ważne – on tam był przez cały czas szczęśliwy" – wspominał w rozmowie z PAP przyjaciel żołnierza Jakub Piskorek.

"Był idealistą, uosobieniem uczciwości, szczerości i honoru, nigdy nie odmawiał pomocy"

Razem z nim zginął 33-letni Krzysztof Tyfel, ochotnik pochodzący z Częstochowy. Harcerz, członek Związku Strzeleckiego. Przed wyjazdem na wojnę mówił, że musi tam być, bo ludziom dzieje się krzywda.

"Był idealistą, uosobieniem uczciwości, szczerości i honoru, nigdy nie odmawiał pomocy" – wspominają go znajomi i przyjaciele.

To nie jedyni polegli Polacy. Na przełomie października i listopada zginął Marian Matusz, Polak ze Lwowa, który walczył w Siłach Zbrojnych Ukrainy. W Żytomierzu niedawno odbył się pogrzeb Ukraińca polskiego pochodzenia Wiaczesława Kaurkina. Zginął kilka miesięcy wcześniej w okolicach okupowanego Chersonia, jego ciało trafiło do rodziny dopiero po wyzwoleniu tych terenów.

Kilku Polaków zostało też rannych. W mediach pojawiły się doniesienia o Krzysztofie, który został ciężko ranny w nogi podczas walk w Azowstalu w kwietniu. "Jurku", który walczył jako operator ręcznych wyrzutni przeciwpancernych. Z kolei "Kris" został ranny pod Iziumem w skutek wybuchu granatu.

Nie wiadomo dokładnie, ilu Polaków służy na froncie z Rosjanami. Jednak z myślą o niech, w Sejmie złożono projekt ustawy o wyłączeniu odpowiedzialności karnej za podjęcie po 20 lutego 2014 r. przez obywatela polskiego służby w Siłach Zbrojnych Ukrainy bez wymaganej zgody. W uzasadnieniu projektu napisano, że obywatele Polski decydujący się na wstąpienie do ukraińskiego wojska kierują się solidarnością z państwem niewinnie zaatakowanym przez agresora, który nie ukrywa wrogich zamiarów także wobec Polski, a także patriotyzmem, działając tym samym na rzecz bezpieczeństwa Polski.(PAP)

Autor: Luiza Łuniewska

dsk/