Rosja. Zmobilizowany rezerwista pobił na śmierć swojego dowódcę

2022-12-28 13:59 aktualizacja: 2022-12-29, 09:28
Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY (zdjęcie ilustracyjne)
Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY (zdjęcie ilustracyjne)
Na stacji kolejowej Misiasz w obwodzie czelabińskim, na rosyjskim Uralu, rezerwista zmobilizowany na wojnę z Ukrainą śmiertelnie pobił swojego dowódcę w randze kapitana, który również trafił do armii podczas ogłoszonej jesienią mobilizacji - powiadomił w środę niezależny rosyjski portal Meduza.

Autorka: PAP/Maria Samczuk

Do tragicznego zdarzenia doszło 23 grudnia w wagonie pociągu przewożącego żołnierzy. Napastnik, starszy sierżant, znajdował się w stanie upojenia alkoholowego. Jego ofiara zmarła na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń - poinformowała Meduza na Telegramie.

Decyzją sądu garnizonowego w Magnitogorsku zabójca został umieszczony na dwa miesiące w areszcie. Grozi mu kara od pięciu do piętnastu lat pozbawienia wolności.

Prezydent Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. W ocenie Meduzy branka może w ciągu kilku miesięcy objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.

Chaos organizacyjny podczas mobilizacji

Tuż po decyzji Putina pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas mobilizacji. Do wojska powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez doświadczenia w armii. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.

We wrześniu i październiku setki tysięcy mężczyzn opuściło Rosję lub próbowało to uczynić, obawiając się wysłania na front.

Zmobilizowany Rosjanin trafia na wojnę średnio po siedmiu dniach od otrzymania wezwania, a ginie - po 12; na polu walki spędza zaledwie około czterech dni - poinformował pod koniec października ukraiński projekt InformNapalm. (PAP)

mj/