O zawieszeniu obrad zdecydowano po czwartym głosowaniu tego dnia, w którym lider Republikanów w Izbie Kevin McCarthy nie uzyskał wystarczającej liczby głosów.
Wybory spikera Izby Reprezentantów odroczone
Do przerwania impasu nie doszło, mimo doniesień mediów że McCarthy dokonał znaczących ustępstw wobec grupy 20 partyjnych "buntowników" ze skrajnego skrzydła partii, zgadzając się na zmiany regulaminu dające im większy wpływ kosztem własnych uprawnień. Według serwisu Punchbowl News McCarthy zgodził się m.in. na to, by głosowanie nad odwołaniem spikera było możliwe na wniosek tylko jednego posła (dotychczas było to 50, a McCarthy proponował 5).
Według "New York Timesa" fiasko poniosły też próby byłego prezydenta Donalda Trumpa, by w zakulisowych rozmowach przekonać przeciwników McCarthy'ego do porzucenia swoich obiekcji. Trumpowi nie udało się ich przekonać do zmiany zdania mimo że "buntownicy" należą do największych jego zwolenników. Jeden z kongresmenów tej grupy, Matt Gaetz, trzykrotnie głosował za wyborem Trumpa na spikera. Przewodniczącym izby nie musi być jej członek.
Pięć czwartkowych głosowań przebiegło w bardzo podobny sposób: lider mających od stycznia większość Republikanów Kevin McCarthy nie zdobył wystarczającej do wyboru większości (otrzymał 201 głosów), bo 20 jego partyjnych kolegów ze skrajnego skrzydła partii zagłosowało na alternatywnego kandydata, Byrona Donaldsa z Florydy, Kevina Herna z Oklahomy, lub Donalda Trumpa. Za każdym razem najwięcej głosów zdobył lider Demokratów Hakeem Jeffries, zdobywając poparcie wszystkich 212 partyjnych kolegów.
Przez cały dzień w tle głosowań trwały negocjacje w gronie Republikanów. Według CNN i agencji Reutera, mimo że McCarthy wypracował tekst porozumienia w częścią swoich przeciwników, ale wciąż nie wystarcza to do zdobycia większości głosów.
Trwający od wtorku impas, który uniemożliwia rozpoczęcie prac izby i formalnego zaprzysiężenia kongresmenów, jest pierwszą taką sytuacją od 1923 r. Wówczas wyłonienie spikera - trzeciej osoby w państwie - zajęło trzy dni i 9 głosowań. Rekord w tym względzie padł w 1856 roku, kiedy Izba potrzebowała dwóch miesięcy i 133 głosowań.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
mmi/