Ustawa o SN. Apel Tuska do rządu

2023-01-11 14:35 aktualizacja: 2023-01-11, 16:11
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk podczas konferencji prasowej w Senacie w Warszawie, fot. PAP/Radek Pietruszka
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk podczas konferencji prasowej w Senacie w Warszawie, fot. PAP/Radek Pietruszka
Środki z KPO blokowane są przez idiotyczny spór wewnątrz obozu rządzącego. Zakończcie ten spór, opozycja umożliwi wam bez żadnego problemu przyjęcie tej niedoskonałej ustawy o SN, jeśli ona ma wystarczyć - powiedział szef PO Donald Tusk.

Sejm w środę rozpoczął pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym autorstwa posłów PiS. Projekt, według autorów, ma wypełnić kluczowy "kamień milowy" dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO.

Tusk na wcześniejszej konferencji prasowej w Senacie podkreślał, że środki europejskie są niezwykle ważne dla polskich rodzin i firm w obecnym, trudnym czasie. Dodał, że od nich w duże mierze zależy przyszłość Polski. "I nie muszę też tłumaczyć, jak bardzo wszyscy jesteśmy zniesmaczeni tym, że rząd pana premier (Mateusza) Morawieckiego od wielu miesięcy, już właściwie od lat, nie jest w stanie tych pieniędzy - które Polska wynegocjowała, co do których się umówiła z całą UE - nie jest w stanie ich do Polski przyprowadzić" - powiedział lider PO na konferencji prasowej.

Według niego środki te blokowane są przez "niepotrzebny, idiotyczny spór wewnątrz obozu rządzącego". "Chciałbym tak właściwie od serca powiedzieć, żeby ten cyrk wreszcie zakończyć, to można zrobić w ciągu dwóch dni. Rząd i PiS powinni Bogu dziękować, że mają tak konstruktywną i tak pozytywnie nastawioną opozycję do kwestii pieniędzy europejskich" - mówił lider PO.

Dodał, że "nie zna nikogo w obozie opozycji tu, w parlamencie, kto chciałby blokować te pieniądze". "Cała odpowiedzialność (...) za to, że te dziesiątki miliardów euro do polskich rodzin i firm nie trafiają, spada na rząd i PiS, i na ich wewnętrzne kłótnie" - oświadczył lider Platformy.

Zwrócił się również do szefa rządu słowami: "Panie premierze Morawiecki, premier jest od tego, by ministrom wydawać polecenia, a nie by ze swoimi ministrami długie miesiące negocjować. Chyba ważniejsza od pana (Zbigniewa) Ziobry jest przyszłość Polski".

"Ten spór zakończcie dziś i jutro opozycja umożliwi wam bez żadnego problemu przyjęcie tej niedoskonałej ustawy, ale jeśli ona może wystarczyć, jak pan premier Morawiecki twierdzi, to na pewno PO, KO i, jak państwo słyszeli dosłownie pół godziny temu, cała opozycja, na pewno nie będą temu przeszkadzać i tego blokować. Jeszcze raz apeluję, bądźcie poważni" - powiedział Tusk.

Zapytany, jak dokładnie KO zagłosuje, jeżeli poprawki opozycji do projektu noweli ustawy o SN zostaną odrzucone, odparł, że dzisiaj jest za wcześnie mówić, w jaki sposób ostatecznie kto jak będzie głosował w Sejmie, bo my nie wiemy, jak ten dokument naprawdę będzie wyglądał. Tusk dodał, że w kuluarach krążą różne plotki, że być może pojawią się jakieś poprawki czy propozycje, które wysunie obóz rządzący albo prezydent.

"Jeśli projekt ustawy, tak jak to Morawiecki przedstawił, że oto jest projekt wynegocjowany z UE, z Komisją Europejską, on go przywiózł i on tu niemalże błagał, żeby nikt tego projektu nie zmieniał, bo boi się, że Komisja będzie niezadowolona. Ja co prawda powiedziałem i mogę te słowa powtórzyć: Mateusz, ty się tak nie bój KE, gdyby to były poprawki, które my proponujemy, to na pewno były one w pełni zaakceptowane" - mówił Tusk.

"Jeśli Morawiecki daje głowę, że ta ustawa uzgodniona z Komisją, da te pieniądze, to ja nie mam żadnego problemu z tym, żeby Platforma, Koalicja (Obywatelska), cała opozycja zagłosowały 'za' lub wstrzymały się, bo nie ma to żadnego znaczenia, jeśli chodzi o praktyczną konsekwencję. Chciałbym, żeby wszystkie partie opozycyjne, i wydaje mi się, że ten pierwszy krok został zrobiony, żeby zachowały się jednolicie w tej kwestii. Jednolicie nie blokując możliwości uzyskania pieniędzy" - mówił Tusk.

Dopytywany, czy zatem nie wyobraża sobie, aby opozycja mogła zagłosować przeciw projektowi noweli ustawy o SN, odparł, że "jeśli ta ustawa zostanie zmieniona w taki sposób, który godzi znowu jednoznacznie w praworządność, pogorszona", to nie widzi powodu, żeby opozycja taką ustawę popierała. Ale - zastrzegł szef PO - nie sądzi, żeby Morawiecki zaproponował takie zmiany w ustawie, "o której mówił jeszcze wczoraj, że ona nie powinna ulec zmianie, bo jeśli ulegnie zmianie, to znowu cała zabawa na nic, znowu te pieniądze będą zablokowane". "Tak czy inaczej my musimy czekać na robotę, jaką musi wykonać rząd i ta większość. Opozycja wykazuje maksimum dobrej woli" - powiedział Tusk.

Zaznaczył, że wyłącznie z poczucia odpowiedzialności za Polskę opozycja mówi, że "ok, ten projekt, jaki przedstawiliście, on się nam nie do końca podoba, mielibyśmy dużo lepszy, wszystko naprawdę byłoby dużo łatwiejsze, ale dla dobra tego całego projektu jesteśmy gotowi go jakby 'puścić', znaczy nie blokować. Jeszcze czegoś więcej można wymagać od opozycji?"- pytał Tusk.

Zgodnie z projektem noweli ustawy o SN sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów ma rozstrzygać NSA, a nie - jak obecnie - utworzona niedawno Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. Projekt przewiduje też poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także z urzędu sam sąd. Projekt uzupełnia także badania podczas testu o przesłankę ustanowienia sędziego "na podstawie ustawy".

Tusk: nie będziemy podnosić wieku emerytalnego po wygranych wyborach

Nie będziemy podnosić wieku emerytalnego po wygranych wyborach. Przyszli emeryci chcą sami decydować o tym, w jakim wieku odchodzą na emeryturę i dlatego sprawę uważam za zamkniętą - powiedział Tusk.

Przewodniczący PO był pytany podczas konferencji prasowej o kwestię podniesienia wieku emerytalnego za rządów PO-PSL i ostatnie wypowiedzi polityków tej partii w tej sprawie.

"Kwestia wieku emerytalnego jest oczywista i udokumentowana. Wszyscy wiemy, jaka była historia, jakie były powody i argumenty na rzecz podniesienia wieku emerytalnego. Sprawa została zamknięta" - odpowiedział Tusk.

Jak zaznaczył przewodniczący PO, "mówił o tym tuż po powrocie z Brukseli do polskiej polityki, że uważa sprawę za zamkniętą choćby z tego powodu, że niezależnie od ilości argumentów ekonomicznych, statystycznych, a także finansowych - bo oczywiście im dłużej ludzie pracują, tym wyższą mają emeryturę - nie ulega wątpliwości, że większość opinii publicznej w Polsce była sceptyczna wobec tego projektu".

"Wszyscy chyba się zgodzimy, że polscy przyszli emeryci i polskie przyszłe emerytki chcą sami decydować o tym, w jakim wieku odchodzą na emeryturę i dlatego sprawę uważam za zamkniętą" - podkreślił lider PO.

Dodał jednocześnie, że nie ma wątpliwości, że "ktokolwiek w Polsce będzie się wypowiadał na tematy wieku emerytalnego, to pisowskie media i telewizja będą starały się przekonywać, że zwycięstwo PO w najbliższych wyborach oznacza podniesienie wieku emerytalnego". "Nie, nie oznacza. Nie będziemy podnosić wieku emerytalnego po wygranych wyborach" - podkreślił Tusk.

Spośród polityków PO na przykład wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska pytana była w zeszłym tygodniu w Programie Trzecim Polskiego Radia, czy nawet jeśli sytuacja gospodarcza i demograficzna się nie poprawią, to wiek emerytalny powinien pozostać taki jak obecnie.

"Jeżeli popatrzymy na emerytury kobiet, które średnio mają dużo niższe emerytury niż mężczyźni, to zdajemy sobie sprawę, że rzeczywiście może są kobiety, które nie chcą pracować, które chcą wcześniej przechodzić na emeryturę. Ale może są takie, które by chciały pracować, dlatego wydaje mi się, że o wieku emerytalnym na pewno będziemy rozmawiać" – odpowiadała wicemarszałek Sejmu. Według niej, "ważne jest to, żeby taka decyzja była indywidualna, by każdy miał prawo wyboru".

Dopytywana, czy należy ustawowo wykluczyć podniesienie wieku emerytalnego Kidawa-Błońska odparła: "Myśmy raz podnieśliśmy ustawowo wiek emerytalny. Nie daliśmy takiej szansy wyboru i zapłaciliśmy za to jako formacja bardzo wysoką cenę. Jestem przekonana, że to była dobra decyzja, bo ludzie powinni dłużej pracować. Zresztą ludzie chcą dłużej pracować, bo chcą żyć lepiej i zdają sobie sprawę, że czym dłużej mogą pracować, tym jakość ich życia jest lepsza". "Ale to powinna być decyzja indywidualna, by dać możliwość dłuższej pracy" - dodawała posłanka.

"Chwaląc decyzję o podwyższeniu wieku emerytalnego, Małgorzata Kidawa-Błońska ujawniła kolejny punkt programu wyborczego PO - praca aż do śmierci" - oceniał rzecznik rządu Piotr Müller.

Sejm uchwalił zmiany w ustawie o emeryturach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w maju 2012 r. Założeniem było stopniowe podnoszenie i zrównywanie wieku emerytalnego, by ostatecznie wynosił on 67 lat zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Przed zmianami kobiety miało prawo do emerytury po osiągnięciu 60. roku życia, a mężczyźni – 65. Zgodnie z reformą, od 2013 r. wiek emerytalny miał wzrastać co kwartał o miesiąc – dla mężczyzn miał wynieść 67 lat w 2020 r., a dla kobiet - w 2040 r. Ustawa pozwała też przejść wcześniej na częściową - 50 proc. - emeryturę (kobiety w wieku 62 lat, przy 35 latach pracy, i mężczyźni w wieku 65 lat przy 40 latach stażu). Rząd PO-PSL wprowadził te zmiany motywując je bezpieczeństwem systemu emerytalnego, wskazując że wówczas na jednego emeryta przypadały cztery osoby zdolne do pracy, a za 50 lat będą tylko dwie osoby. Nie pozwoliłoby to zapewnić wypłat emerytur na odpowiednim poziomie, ani zapewnić wzrostu gospodarczego.

Za rządów Zjednoczonej Prawicy 1 października 2017 r. w życie weszły przepisy, które przywróciły wiek emerytalny: 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.

Szef PO: zmiany w Kodeksie wyborczym kilka miesięcy przed wyborami to diabelski pomysł

Zmiany Kodeksu wyborczego, ordynacji wyborczej, reguł gry wyborczej na kilka miesięcy przed wyborami to diabelski pomysł; to jawne gwałcenie najbardziej oczywistych reguł demokracji - powiedział szef PO, pytany o projekt zmian w Kodeksie wyborczym autorstwa posłów PiS.

W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu nowelizacji Kodeksu wyborczego autorstwa PiS. Zakłada on m.in. zwiększenie dostępu do lokali wyborczych dla mieszkańców małych miejscowości, bezpłatne przewozy dla wyborców w gminach bez publicznego transportu, a także zmiany związane ze sposobem ustalania wyników głosowania przez członków obwodowych komisji. Według autorów projektu rozwiązania te mają wpłynąć na zwiększenie frekwencji w wyborach.

O projekt pytany był podczas środowej konferencji prasowej w Sejmie szef PO Donald Tusk. "Zmiany Kodeksu wyborczego, ordynacji wyborczej, reguł gry wyborczej na kilka miesięcy przed wyborami to jest rzeczywiście diabelski pomysł" - odpowiedział lider Platformy.

Jego zdaniem, "to jest jawne gwałcenie najzdrowszych, takich najbardziej oczywistych reguł demokracji". "Nie zmienia się ordynacji wyborczej i Kodeksu wyborczego na kilka miesięcy przed wyborami" - oświadczył Tusk.

Jak jednocześnie ocenił, część propozycji zawartych w projekcie "może wydawać się sensowne". "My chętnie będziemy nad nimi pracowali, ja nie mam żadnych wątpliwości, że część tych pomysłów, tych profrekwencyjnych jest naprawdę wartych uwagi i zastanowienia się. Ale w całym demokratycznym świecie takie zmiany wprowadza się nie na rzecz najbliższych wyborów, jeśli one są za kilka miesięcy, tylko następnych, kolejnych" - zauważył Tusk. "To jest taki dość oczywisty obyczaj" - podkreślił.

Szef PO zaznaczył, że "nie ma zamiaru udawać, o co chodzi". "(Jarosław) Kaczyński i PiS są gotowi użyć wszystkich narzędzi. To jest komisja weryfikacyjna, by wyeliminować takich przeciwników politycznych PiS jak ja, to są właśnie zmiany w kodeksie wyborczym czy ordynacji wyborczej, to jest nadużywanie mediów publicznych i publicznych środków do kampanii politycznych" - wyliczał. "Nie mam żadnych wątpliwości, że to nie jest ostatni pomysł Kaczyńskiego, by wybory 'przekręcić' w taki sposób, niby legalny, by PiS władzy nie stracił" - dodał lider Platformy.

"Ale ja jestem absolutnie przekonany, że znajdziemy sposoby na przeciwdziałanie tym pomysłom, ideom PiS-u i że te wybory wygrają Polacy. To znaczy, że na końcu jednak to, co znajdzie się w urnach, rozstrzygnie o tym, kto będzie w Polsce za rok rządził. I naprawdę głęboko w to wierzę, że nie będzie to ta skorumpowana, nieudolna ekipa, która jest dziś owładnięta tylko jednym pomysłem: jak zmienić reguły, jak manipulować, nadużywać władzy, byleby władzy nie oddać. Ale to się naprawdę nie uda" - powiedział Tusk. 

"Nie można brudzić sobie rąk udziałem w komisji ds. wpływów Rosji"

Trzeba trzymać się jak najdalej od tego typu pomysłów i nie brudzić sobie rąk uczestniczeniem w tego typu przedsięwzięciach - powiedział Tusk pytany, czy opozycja powinna zgłosić swoich kandydatów do nadzwyczajnej komisji ds. badania wpływów Rosji.

Sejm ma przeprowadzić drugie czytanie projektu ustawy w sprawie powołania komisji, która miałaby badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. We wtorek sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych ponownie zarekomendowała odrzucenie tego projektu. Wnioski w tej sprawie zgłosiły: KO, Lewica i Polska2050. Za odrzuceniem projektu głosowało 20 posłów z komisji, 19 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Komisja także wcześniej, w połowie grudnia ub.r., wniosła o odrzucenie tego projektu. Sejm nie zgodził się wówczas na odrzucenie projektu.

Na konferencji prasowej dziennikarze pytali lidera Po Donalda Tuska, czy opozycja powinna zgłaszać swoich kandydatów do tej komisji.

"Z zasady opozycja nie powinna uczestniczyć w ewidentnie niekonstytucyjnych projektach. Komisja weryfikacyjna, czyli pomysł taki, żeby PiS przegłosował, kto może pełnić funkcje publiczne, a kto nie oraz jakie materiały operacyjne z podsłuchu wrzucić na rynek w czasie kampanii wyborczej - tylko te przykłady pokazują bardzo wyraźnie, że trzeba się trzymać jak najdalej od tego typu pomysłów i brudzić sobie rąk uczestniczeniem w tego typu przedsięwzięciach".

W ostatnim czasie do sejmowej komisji opinie ws. tego projektu skierował Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. Jego zdaniem projekt ustawy o komisji ds. badania wpływów Rosji narusza szereg przepisów mających rangę konstytucyjną, a przyjęcie go w proponowanym kształcie nie powinno nastąpić.

Projekt ustawy o Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 posłowie PiS złożyli w Sejmie na początku grudnia. Przekazywali, że organ ten będzie funkcjonował na zasadach podobnych do funkcjonowania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej.

Zgodnie z tym projektem komisja miałaby się składać z 9 członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm, a na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.

W projekcie wskazano, że komisja ma prowadzić postępowania mające na celu wyjaśnianie przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007–2022 pod wpływem rosyjskim, działając na szkodę interesów RP".

Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.

Decyzje, które mogłaby podejmować ta komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.

Tusk: pakt senacki jest faktem

Pakt senacki jest faktem, choć niektórzy liderzy potrzebują więcej czasu na ustalenie konkretnych nazwisk kandydatów na senatorów - powiedział lider PO Donald Tusk, pytany o pakt senacki.

Na konferencji prasowej lider PO Donald Tusk był pytany, czy jest już blisko do zawarcia ostatecznego porozumienia całej opozycji w sprawie paktu senackiego.

"Pakt senacki jest faktem, choć liderzy niektórych partii uważają i mają swoje racje, że jest jeszcze za wcześnie, by już dziś rozstrzygać o konkretnych nazwiskach (kandydatów na senatorów - PAP)" - odpowiedział Tusk.

"Po dyskusjach, analizach, badaniach zakładamy, że opozycja demokratyczna ma realną szanse zdobycia 65 mandatów w Senacie. Co do takiej puli przyjęliśmy takie założenie, że te 65 potencjalnych do zdobycia mandatów powinno zostać tak podzielone, żeby maksymalizować szanse zwycięstwa, żeby wszyscy partnerzy czuli się uszanowani i żeby wybrać możliwie najlepszych i najskuteczniejszych kandydatów na przyszłe senatorki i senatorów" - dodał.

Zaznaczył zarazem, że "nie ma co przyspieszać, skoro niektórzy potrzebują więcej czasu na konkretne nazwiska, ale pakt senacki jest faktem".

Pakt senacki to porozumienie, które zawarły przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku: Koalicja Obywatelska (PO, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni), Komitet Wyborczy SLD (SLD, Lewica Razem, Wiosna) i PSL - Koalicja Polska (m.in. PSL i Kukiz'15). W ramach paktu senackiego w zdecydowanej większości okręgów opozycja wystawiła przeciwko PiS tylko jednego kandydata na senatora. Dało jej to 51 na 100 mandatów w Senacie.

Szef PO: PiS zrobił wszystko, żeby zniszczyć reputację policji

PiS zrobił wszystko, żeby reputację policji właściwie zniszczyć, to jest nasza polska policja, a nie PiS-owska straż - podkreślił lider PO Donald Tusk odnosząc się m.in. do wypadku radiowozu funkcjonariuszy z Pruszkowa, w którym ucierpiały nastolatki i działań policjantów wobec Lotnej Brygady Opozycji.

Tusk podkreślił, że "z wielką troską patrzy na to, co się dzieje z polską Policją". W tym kontekście wskazał m.in. na wystrzał z granatnika w warszawskiej Komendzie Głównej Policji, a także na sprawę wypadku funkcjonariuszy z Pruszkowa, w którym ucierpiały dwie nastolatki. Śledztwo w sprawie wypadku radiowozu z dwiema nastolatkami w środku przejęła do dalszego prowadzenia Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Prokuratorzy zlecili m.in. przesłuchanie świadków oraz powołany w sprawie zostanie biegły w celu dokonania oceny obrażeń odniesionych przez pokrzywdzoną.

"Jak człowiek myśli o swojej żonie, córkach, wnuczkach to chciałby mieć pewność, że policja jest do tego, żeby chronić nasze np. córki, ale też chłopaków - nie chodzi mi tutaj o płeć - przed agresją, a nie żeby policja stwarzała zagrożenie" - podkreślił Tusk.

"Ja jestem tym naprawdę do głębi poruszony, bo też jako były premier, mam absolutne przekonanie, że przygniatająca większość policjantek i policjantów jest w tej służbie po to, żeby chronić obywateli, a nie władzę" - powiedział lider PO.

Odniósł się też do akcji policjantów, którzy ze strażackiego podnośnika zaglądali do okien mieszkania wynajętego przez Lotną Brygadę Opozycji, znanej z happeningów podczas tzw. miesięcznic smoleńskich.

"To jest tak żałosne i to jest tak przykre i uwierzcie mi, policjantki i policjanci wstydzą się też tego. Dzisiaj słyszymy, że 8 tys. policjantek i policjantów ma zamiar odejść. Ja się nie dziwię, oni naprawdę nie chcą stać na Nowogrodzkiej czy na Żoliborzu tysiącami, czy ochraniać spotkania partyjne liderów PiS-u. Oni nie chcą się kompromitować" - podkreślił Tusk.

Jego zdaniem, "PiS kompromituje policję, która pracowała 30 lat na wizerunek po czasach komunizmu, budowała autorytet". "Jeszcze niedawno policjant to był ktoś, kto był na najwyższych poziomach zaufania społecznego. PiS zrobił wszystko, żeby reputację policji nadwyrężyć, a właściwie zniszczyć" - dodał lider Platformy.

Zachęcał, by wywierać presję na rządzących i szefostwo policji, że w interesie obywateli i samej policji jest, aby policja jako instytucja była poza wszelkimi zarzutami.

Tusk podkreślił, że bardzo zależy mu, aby policja jak najszybciej odbudowała swój autorytet. "To jest przecież nasza polska policja, a nie PiS-owska straż, która ma pilnować Kaczyńskiego i jego ludzi" - podkreślił Tusk.

Również marszałek Senatu Tomasz Grodzki był pytany na briefingu prasowym o akcję policjantów ze strażackiego podnośnika.

"Śledziłem ten podnośnik z pewnym zażenowaniem, bo z dumą obserwowałem przez dwadzieścia kilka lat, jak policja - będąca następcą Milicji Obywatelskiej, z którą mieliśmy pewne przykre doświadczenia, zwłaszcza w okresie strajków studenckich i demonstracji – budowała swoją reputację" – powiedział Grodzki. "Byłem z tego dumny" – dodał marszałek. Według niego działania policji wpisywały się w motto policji w wielu krajach, by "pomagać i chronić".

"To, co się dzieje w tej chwili, jest moim zdaniem żenujące i kompromituje tę ważną formację. Począwszy od jej szefa, który strzela sobie z granatnika w Komendzie Głównej Policji, po takie ekscesy, jak obserwowanie z podnośnika mieszkania, z którego mogły płynąć słowa protestu. To nie jest poważna praca policji. Już nie mówię o kilkudziesięciu radiowozach pilnujących willi jednego z posłów" – mówił Grodzki.

Sejmowa komisja spraw wewnętrznych i administracji miała we wtorek zająć się sprawą grudniowej eksplozji w komendzie głównej policji. Wybuchł prezent, który komendant główny otrzymał podczas wizyty na Ukrainie. Od szefów tamtejszych służb gen. Jarosław Szymczyk dostał dwa zużyte granatniki. Jeden z nich eksplodował na zapleczu jego gabinetu w Komendzie Głównej Policji. W sprawie prowadzone są śledztwa i w Polsce, i na Ukrainie. Szef komisji Wiesław Szczepański (Lewica) poinformował, że podjął decyzję o przerwaniu i odroczeniu komisji. Jak dodał, powodem była nieobecność szefa MSWiA, komendanta głównego policji i straży granicznej. Na posiedzenie komisji zostali oddelegowani wiceszef MSWiA oraz zastępcy komendantów policji i SG.

(PAP)

Autorzy: Karol Kostrzewa, Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Marcin Jabłoński, Piotr Śmiłowicz, Jakub Borowski, Joanna Kiewisz-Wojciechowska

js/